W miniony poniedziałek w przedsionku krakowskiego Magistratu otwarta została wystawa fotograficzna „Czeczenia z bliska i z daleka”, poświęcona dramatycznej walce narodu czeczeńskiego o wyzwolenie z rosyjskiej niewoli. Wystawa ta ma smutną historię. Kilka tygodni wcześniej pokazane w Krakowie zdjęcia znalazły się wystawie, zorganizowanej w gmachu Parlamentu Europejskiego w Brukseli. Dzięki inicjatywie polskich europosłów, m.in. Konrada Szymańskiego z PiS i Bogusława Sonika z PO, a także Vytautasa Landsbergisa, byłego prezydenta Litwy, z udziałem około 80 europosłów oraz działaczy czeczeńskiej emigracji, odbyła się uroczystość, poświęcona ofiarom tragedii tego małego kaukaskiego narodu. W kilka godzin później, w nocy, wystawa została zdemontowana i usunięta z budynku Parlamentu. Europa wyparła się Europejczyków, mieszkających na jej peryferiach, uznając, że ich desperacka walka nie zasługuje na solidarność i poparcie.
W trosce o dobre stosunki z Rosją bez wahania poświęcono frazesy o obronie praw człowieka, którymi na co dzień szermują brukselscy biurokraci. Tak jak gotowi są do upadłego walczyć w obronie Doliny Rospudy, której nawet nie widzieli, czy popierać hałaśliwe „marsze równości”, tak równocześnie wolą tchórzliwie przemilczeć mordowanie bezbronnych kobiet i dzieci, a zamiast protestować przeciw zbrodniom wojennym, wolą uznać je za „wewnętrzny problem” Rosji. W czasie gdy ONZ organizuje wojskową wyprawę do afrykańskiego Sudanu, aby powstrzymać tam wojnę domową, pochłaniająca tysiące ofiar, w Europie, w górach Kaukazu, toczy się okrutna wojna, zapomniana przez polityków i media. A rosyjska dziennikarka Anna Politowska, która usiłowała rzetelnie opisać dramat Czeczenii, zastała przed swoim domem zastrzelona przez „nieznanych sprawców”.
Polacy dobrze pamiętają czasy, gdy wielu Europejczyków uważało masakrę polskich robotników na Wybrzeżu w 1970 roku czy polskich górników w 1981 roku za „wewnętrzny problem” bloku sowieckiego, do którego nie należy się wtrącać. Na szczęście nie wszyscy w Europie tak myśleli i nawet wtedy, gdy niemieccy czy francuscy politycy gotowi byli spotykać się z Jaruzelskim, politycznie odpowiedzialnym za obie zbrodnie, to równocześnie wielu Niemców i Francuzów organizowało pomoc humanitarną dla polskiego społeczeństwa i pomoc materialną dla niepodległościowego podziemia. Miejmy nadzieję, że Czeczenia także otrzyma taką pomoc.
W Krakowie organizatorami wystawy byli młodzi członkowie Stowarzyszenia Krzyk Wolności, którzy od roku zabiegali o znalezienie odpowiedniej sali. Napotykali na trudności, wynikające m.in. z faktu, że na wystawie znalazły się także fotografie niesłychanie drastyczne, pokazujące ofiary wojennych zbrodni. Ostatecznie ich starania poparła krakowska Rada Miasta, która przeforsowała umieszczenie wystawy w Magistracie. Zdjęcia najbardziej wstrząsające okryte są zasłonami z czarnego papieru i każdy ze zwiedzających sam decyduje, czy zechce je zobaczyć. Miejmy nadzieję, że wystawa – tak jak zapowiadają organizatorzy – będzie czynna do 7 grudnia i nikt jej w Krakowie chyłkiem nie usunie albo nie zniszczy.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia November 30 2007
1503 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".