Niemcy ogłosiły, że zapraszają wszystkich Rosjan, którzy uciekają przed powszechną mobilizacją do wojska, ogłoszoną przez Putina. Wprawdzie w ten sposób pomagają przeciwnikom udziału w wojnie na Ukrainie, ale równocześnie osłabiają wspólny front Europy w nakładaniu sankcji na Rosję. Przypomnijmy, że szereg państw, w tym Polska, Litwa, Łotwa, Estonia, Czechy czy Finlandia przestały wpuszczać na swoje terytorium Rosjan, którzy posiadają wizy wjazdowe do Unii Europejskiej. Chodzi o to, aby rosyjskie społeczeństwo odczuło sankcje nakładane w odwecie za agresję na Ukrainie. Rosjanie już nie mogą przez przygraniczne kraje jeździć na zakupy do Paryża czy Amsterdamu albo na plaże francuskiej Riwiery. Nie jest to bardzo dokuczliwe, bo przecież na Zachodzie, w Turcji czy Grecji nadal pełno bogatych rosyjskich turystów, ale jednak jest to utrudnienie, które odczuwają mieszkańcy Rosji.
Jeszcze niedawno Niemcy ogłaszały, że nie mogą już przyjmować uchodźców z Ukrainy, bo nie mają dla nich miejsc noclegowych, ani pieniędzy na ich utrzymanie. Teraz jednak gotowi są przyjmować Rosjan, których tłumy tłoczą się od kilku dni na przejściach granicznych do Gruzji, Finlandii, nawet Mongolii. Oczywiście są to ci, których stać na wyjazd za granicę, biedniejsi nie mają wyboru i muszą iść do wojska.
Za wojnę na Ukrainie odpowiada nie tylko Putin i jego otoczenie. „Operację wojskową”, jak wojnę nazywa oficjalna propaganda, popiera duża część rosyjskiego społeczeństwa, oczekując ukarania krnąbrnej Ukrainy, która nie chciała podporządkować się Moskwie. Wprawdzie w wielu miastach Rosji po ogłoszeniu mobilizacji odbyły się antywojenne demonstracje, ale brało w nich udział niewielu uczestników, którzy szybko zostali spacyfikowani. Przeciwnicy wojny powinni zostać w kraju i skoro nie chcą iść na front, doprowadzić do zmiany polityki Kremla. Putin może nawet jest zadowolony, że jego przeciwnicy opuszczają Rosję.
Polska nie zamierza wpuszczać rosyjskich imigrantów z wyjątkiem tych, którzy wykażą, że sprzeciwiali się reżimowi i grożą im represje. Podobne zdanie ma większość państw naszego regionu i trwają rozmowy o tym, jak dodatkowo utrudnić przemieszczanie się Rosjan po Europie. Także dlatego, że wśród uchylających się od służby na wojnie znajdą się z pewnością rosyjscy agenci i prowokatorzy. Ale Niemcy, które przez lata były najbliższym przyjacielem Putina w Europie, marzą o powrocie dobrych czasów i złotych interesów, a przede wszystkim o wznowieniu rosyjskich dostaw gazu. Koszty Niemieckiej naiwności i pazerności trwającej przez lata ponosi teraz cała Europa, co nie znaczy, że w Berlinie nie myśli się o ponownym uruchomieniu Nord Stream I i II, jak tylko sankcje wobec Rosji zostaną zniesione. Niemcy chcieliby tego jak najszybciej, dlatego ociągają się z pomocą wojskową dla Ukrainy i pewnie są gotowe zgodzić się na takim rozejm, który pozbawiałby Ukrainę części jej terytorium. Teraz zapraszają rosyjskich bogatych dezerterów licząc, że w przyszłości będą mieli w Rosji wpływowych przyjaciół, którzy mogą przydać się do wznowienia interesów, a także rosyjsko-niemieckiej przyjaźni.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia September 29 2022
448 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".