To nie jest wojna Putina. Nie dajmy sobie tego wmówić. To jest wojna Rosjan. Mnożą się relacje o okrucieństwie rosyjskich żołnierzy, plądrujących ukraińskie wsie, o bezsensownym zabijaniu starszych ludzi, którzy nikomu nie zagrażają, o ostrzeliwaniu szpitali czy autobusów ewakuujących kobiety i dzieci z oblężonych miast. W Rosji powszechna jest duma ze zwycięstw odnoszonych na Ukrainie, z sukcesów armii, o których nieustannie mówią rosyjskie media. Wśród wojskowych dowódców i urzędników rządowej administracji powszechne jest przekonanie, że żadnych niepowodzeń nie było, a trwająca już przeszło miesiąc „operacja” została dobrze zaplanowana i rozwija się zgodnie z założonym celem. Rosyjska ulica cieszy się z pokonania ukraińskich „nazistów”, na oficjalnych i prywatnych uroczystościach wznosi się toasty za zwycięstwo i za Putina. Tych, którzy mieli odwagę zaprotestować przeciwko wojnie było niewielu i rozgoniła ich policja, niektórzy trafili do aresztów. Trochę bogatych Rosjan wyjechało zagranicę i czekają czym się to skończy.
Zachodnie sankcje są wciąż niewystarczające, wiele państw nie zamierza zrezygnować z rosyjskiej ropy i gazu, wiele firm nadal robi interesy w Rosji i sprzedaje tam swoje towary, inne zaledwie ogłosiły, że rezygnują z inwestycji, ale swoich biznesów nie zwinęły. Dla przeciętnego Rosjanina sankcje staną się odczuwalne dopiero po kilku miesiącach, dla całej gospodarki są dotkliwe, ale równocześnie przyspieszają strategię samowystarczalności i uniezależnienia się od zachodnich towarów. Rosyjska prowincja i tak żyje w biedzie, więc ewentualne nowe trudności będzie cierpliwie znosić. Propaganda zapewnia, że wojna jest już właściwie wygrana, a po zwycięstwie Rosja wzbogaci się eksploatując oporną Ukrainę i wtedy wszystkim będzie żyło się lepiej.
Ukraina stawia zacięty opór, ale ponosi wielkie straty materialne i ludzkie. Walka jest możliwa dzięki trwającym nadal dostawom broni i amunicji (Ukraina już przed wojną otrzymała dużo broni), ale walczy samotnie i ma poczucie pozostawienia na pastwę rosyjskiej przewagi i brutalności. Potrzebuje samolotów, czołgów i ciężkiego sprzętu, umożliwiającego podjęcie kontrataków, ale NATO obawia się rosyjskiej reakcji. Ukrainę opuściły już prawie cztery miliony uchodźców (w tym prawie dwa i pół do Polski), niemal wyłącznie kobiet i dzieci. Przedłużająca się wojna sprawi, że wyjadą kolejne miliony. Liczba dzieci-tułaczy tylko w Polsce zbliża się do miliona. To wyludnienie jest na rękę Moskwie, a po wojnie odbudowa zniszczeń potrwa lata i będzie zniechęcać do powrotów. Plany misji pokojowych są kwestionowane przez wiele państw, rzuca się w oczy bezradność i nieskuteczność ONZ. Nie wiadomo po co istnieje wielka i droga organizacja, skoro w warunkach rosyjskiej agresji nie jest zdolna do powstrzymania ludobójstwa. Ukraina apeluje o zamknięcie przestrzeni powietrznej i ochronę ludności cywilnej przed nalotami i atakami rakietowymi, ale NATO nie kwapi się, aby jej to zapewnić. Europejska podróż prezydenta Bidena nie wniosła wiele nowego do ostrożnej polityki Zachodu wobec Rosji. W Polsce także nie ogłosił decyzji, które mogłyby satysfakcjonować Ukraińców. Deklaracje o solidarności i współczuciu nie ochronią ukraińskich dzieci przed śmiercią i ranami. Jeszcze kilka tygodni i opinia publiczna przyzwyczai się do wojennych doniesień, a wtedy zacznie maleć skala wojskowej i humanitarnej pomocy. Gdyby doszło do zwycięstwa Rosji w tej wojnie, byłaby to klęska całej Europy i całego wolnego świata.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia April 02 2022
565 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".