Czy ktoś z nas wyobraża sobie jak obecnie mogłaby wyglądać wojna? Pokolenie, które wojny doświadczyło, już odchodzi, a tylko starsi spośród nas znają wojnę z opowiadań rodziców. Kolejne pokolenia przyzwyczajone są do życia w pokoju, a opowieści weteranów, filmy czy literatura odnoszą się do wojny sprzed kilkudziesięciu lat. Rewolucja technologiczna, jaka nastąpiła w ciągu ostatniego półwiecza sprawia, że trudno nam wyobrazić sobie współczesną wojnę. Nawet jej się nie boimy, bo nie wierzymy, że znów jest możliwa. Tymczasem dziś politycy i wojskowi w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii za najważniejszy temat dnia uważają perspektywę zbliżającej się wojny. Nie potrafią odpowiedzieć na pytanie, czy będzie to wojna lokalna, ograniczona do Ukrainy, zaatakowanej przez Rosję, czy wojna regionalna, gdy konflikt rozszerzy się na inne sąsiednie kraje, czy też wojna światowa, gdy staną przeciwko sobie największe militarne potęgi. Każdy wariant jest możliwy i każdy analizują teraz wojskowe sztaby.
Tymczasem większość z nas nawet nie dopuszcza myśli, że wojna z dnia na dzień może całkowicie zmienić nasze życie. Co gorsze, tak myśli dziś większość Europejczyków. Stawia to przed rządami zadanie ratowania pokoju za wszelką cenę. Czy Niemiec, Francuz czy Anglik gotów jest dziś walczyć w obronie Ukrainy? Czy w jej obronie gotowi są walczyć Amerykanie? Według nich Rosja jeszcze raz okroi kraj, gdzieś na wschodzie Europy, a może nawet podporządkuje go sobie w całości, lecz co to zmieni w codziennym, dostatnim i w miarę spokojnym życiu w Berlinie, Paryżu czy Londynie? Tym bardziej, że przeciętnego obywatela zaprzątają inne problemy, ważniejsze dla jego codziennej egzystencji, takie jak pandemia i inflacja. Niech sobie Ruscy zabiorą Ukrainę, cóż to może nas obchodzić – myślą mieszkańcy Europy, a do ich beztroski dostosowują się rządy, zależne od woli wyborców. Anglia wyśle trochę broni, trochę wyśle Ameryka, a Niemcy nic nie wyślą, żeby nie nadwyrężać przyjaźni z Putinem.
Dla nas w Polsce ta sytuacja wcale nie jest tak komfortowa, jak dla Zachodu. Bo musimy mieć świadomość zagrożenia, jakim stanie się zgoda świata na kolejną agresję Rosji. Co będzie, gdy podczas kryzysu na Ukrainie dojdzie do prowokacji na innej granicy? Jak zareaguje w większości rozbrojony Zachód na konflikt na granicy np. Litwy czy Łotwy? Czy również wzruszy ramionami i pogodzi się z kolejnym krokiem w stronę odbudowy strefy panowania z czasów Związku Sowieckiego? Czy NATO stanie w obronie jednego z państw członkowskich i czy ta obrona nie ograniczy się do mediacji w sprawie rozejmu, zaprzestania walk, nowego kształtu granic? A jeżeli odpowie zbrojnie, to czy główny ciężar działań wojennych nie spadnie na kraje sąsiednie: Polskę, Słowację, Rumunię? Prowokacja może też zdarzyć się na polskiej granicy i nie wiadomo, czy możemy wtedy liczyć na stanowczą reakcję sojuszników.
Nie wierzymy, że wojna jest możliwa. W 1938 roku, gdy w Monachium rządy Anglii i Francji zgodziły się na agresję Hitlera wobec Czechosłowacji, też myślano tylko o ratowaniu pokoju. Przyzwolenie na zabór części Czech rozzuchwaliło Hitlera. Co nas spotka, gdy przyzwolenie na kolejną agresję Rosji wobec Ukrainy, rozzuchwali Putina?
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia January 29 2022
773 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".