Koniec koalicji trzech partii został przez opinię publiczną przyjęty z uczuciem ulgi. Zwolennicy Platformy Obywatelskiej cieszą się perspektywą przedterminowych wyborów i wróżą zwycięstwo swoich faworytów. Zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości cieszą się usunięciem z rządu uciążliwych koalicjantów: irytującego Leppera i komicznego Giertycha. Zarówno PiS jak i PO chcą wyborów, ponieważ jedni i drudzy liczą na zwycięstwo. Kto naprawdę wygra okaże się w jesieni, o ile jednak decydującego głosu nie będzie miała „partia dietetyczna”, czyli ci posłowie, którzy w przyszłym Sejmie prawdopodobnie nie zasiądą, a którym kadencja nieoczekiwanie kończy się po dwóch latach. To oni mogą zagłosować za dalszym trwaniem Parlamentu w obecnym składzie.
Najsilniejszą grupę wśród „dietetyków” stanowić będą zapewne posłowie Ligi Rodzin, którzy na wejście do przyszłego Sejmu szanse mają najmniejsze. Ale również PSL nie jest pewne, czy tym razem przeczołga się przez pięcioprocentowy próg wyborczy. Według aktualnych sondaży Samoobrona może liczyć na nieco więcej głosów, ale nie jest jasne jak jej wyborcy zareagują na kłopoty Leppera i jak na kampanii wyborczej odbije się odejście kolejnej grupy działaczy, skupionych wokół posła Czarneckiego. Wreszcie wyborów nie chcą posłowie SLD, ponieważ dawna komuna może dziś liczyć na około 10 procent, a według prognoz jej działaczy za rok może to być już parę procent więcej. Do przegłosowania samorozwiązania Sejmu wspólnie występującym klubom PiS i PO brakuje ponad 30 głosów. Skąd je wezmą? A przecież i w PiS i w PO są tacy posłowie, którzy dobrze wiedzą, że nie mogą liczyć na umieszczenie ich nazwisk na listach własnych partii. Czy ci posłowie nie powiększą klubu „dietetyków”?
Najbardziej pocieszający jest fakt, że sytuacja gospodarcza Polski jest wyjątkowo dobra, rosną płace, maleje bezrobocie, przybywa inwestycji, a według międzynarodowych ekspertów należymy do najszybciej rozwijających się państw w Europie. Działa to oczywiście na korzyść obecnego rządu i zwiększa szanse wyborcze PiS, a równocześnie osłabia krytykę ze strony opozycji. Dlatego kampania toczyć się będzie wokół problemów politycznych, a nie gospodarczych: ścigać czy nie ścigać korupcję, rozliczyć czy nie rozliczyć właścicieli nieuczciwie zdobytych majątków, ujawnić czy nie ujawnić komunistyczną agenturę na uczelniach i w mediach, odebrać czy nie przywileje przestępcom z UB i SB. Taka kampania będzie niewygodna dla Platformy, ponieważ trudno jej będzie odróżnić się od PiS i przekonać elektorat, że np. należy ścigać przestępców, tylko nieco mniej gorliwie niż czyniło to Prawo i Sprawiedliwość.
W Polsce przyjęła się tradycja krótkich jesiennych kampanii wyborczych, rozpoczynanych zaraz po wakacjach, więc i tym razem zapewne nie będzie inaczej. Ponieważ jednak wybieraliśmy przez kolejne dwie jesienie (w 2005 Sejm i Senat, a w 2006 lokalny samorząd), może tym razem wybory należałoby przełożyć na wiosnę?
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia August 18 2007
1403 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".