Obiecałem, że w tym tygodniu zajmę się karpiem. To znaczy, że napiszę coś na temat karpia. Napiszę coś na temat tej wspaniałej i zrośniętej już z naszymi polskimi wodami ryby. Bo choć karpie nie są gatunkiem autochtonicznym, ale przywędrowały do nas najprawdopodobniej z Węgier, to przecież stały się jakoś nasze, polskie. Nawet polską Wigilię trudno sobie wyobrazić bez karpia.
Przed laty, gdy nowohucki zalew przy ul. Bulwarowej był typowym miejskim łowiskiem (bo dzisiaj bardziej przypomina rekreacyjne wesołe miasteczko) początek kwietnia był jednocześnie inauguracją nowego sezonu wędkarskiego nad tą wodą. O ile pierwszego kwietnia nie wypadała sobota czy niedziela, nad zalewem przy Bulwarowej od wczesnych godzin rannych pojawiali się wędkarze, którzy łowili wygłodniałe po zimie karpie. I karpie brały jak oszalałe. Tak było przez kilka pierwszych dni kwietnia. Później brania wracały do normy.
Karpie potrafią zafascynować. Nieprzypadkowo w Polsce mamy tak wiele klubów karpiowych. Ba, są nawet specjalnie łowiska karpiowe. Bo hol dużego karpia, to niezapomniane przeżycie.
Przemysław Mroczek w swojej książce „Karp, czyli wszystko, co o jego zwyczajach oraz fanaberiach łowców powinno się wiedzieć” napisał tak: „Od kiedy na wędkę zaczęto poławiać karpia, najwięcej problemów dostarczało jego wyholowanie. Wielka siła tej ryby porażała. Opowieści o niezwykłych zdarzeniach, połamanych wędkach, zrywanych jak nitki grubych żyłkach, rozpadających się kołowrotkach towarzyszyły połowom karpia od lat. Ba, do tej pory spotykamy nad wodą rozdygotanych wędkarzy, którym przed chwilą karp – wielki jak cielak - zdewastował cały zestaw.
- Panie, tu i sześćdziesiątka nie pomoże, one rwą wszystko”.
Bywa i tak. Dlatego i o zestawach do połowu karpi krążą wręcz legendy, a każda szanująca się firma produkująca sprzęt wędkarski ma swoim zestawie propozycje dla karpiarzy. Nie należę do fanów sprzętu „z najwyższej półki”, tak jak niekoniecznie marzę o posiadaniu najnowszego modelu audi za 300 tysięcy. I tak, jak z przyjemnością można pojeździć o wiele tańszymi, aczkolwiek niezawodnymi samochodami, tak i karpie – nawet te największe – dadzą się wyholować sprzętem średniej klasy, ale sprawdzonym i niezawodnym. Ja, jak wielu wędkarzy, nie jeżdżę nad wodę po to, by szpanować sprzętem (i najczęściej pustą siatką na ryby), tylko po to, by cieszyć się wodą, rybami, przyrodą i kolegami po kiju.
Jakub Kleń
· Napisane przez Administrator
dnia April 09 2021
713 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".