Świętujemy 40. rocznicę polskiego sierpnia, kiedy to rozpoczęła się rewolucja Solidarnościowa, która zmieniła oblicze Polski. Ta historia jest nam znana i zdecydowana większość Polaków docenia jej znaczenie. Teraz w 2020 roku jesteśmy świadkami wydarzeń na Białorusi, a niektórzy nawet porównują je do polskiego sierpnia roku 1980. Moim zdaniem nie da się za bardzo dokonać takich porównań, bo to zupełnie inne czasy. Nie ma już Związku Radzieckiego, który zgodnie z porozumieniami jałtańskimi sprawował rolę żandarma w tej części Europy przez kilkadziesiąt lat. Nie ma pierestrojki, która umożliwiła dokonanie zmian i usamodzielnienie znajdujących się tutaj państw. Sprzyjało temu nie tylko osłabienie ZSRR, ale także kryzys gospodarczy w krajach tzw. „demoludu”, gdzie scentralizowany system ekonomiczny, nie mający wiele wspólnego z zasadami ekonomii, po prostu się zawalił.
Skorzystała na tym większość państw Europy Środkowej wyzwalając się spod wpływów Rosji i naturalnie wchodząc, z czasem, w skład niezależnych państw zachodniej Europy i zrzeszających je organizacji takich jak NATO i przede wszystkim Unia Europejska. To dzięki tym organizacjom zrzeszającym suwerenne państwa zawdzięczamy bezpieczeństwo i postępujący rozwój gospodarczy.
Niestety część narodów zdominowana w republikach Związku Radzieckiego pozostała wówczas dalej w sferze wpływów przepoczwarzającej się Rosji. Tylko nielicznym udało się wyrwać później z tych wpływów, tak jak Gruzji, czy Ukrainie. Odbyło się to i w zasadzie odbywa nadal. Usamodzielnianie Gruzji nastąpiło przy interwencji wojsk rosyjskich, które oderwały część terytoriów tego państwa i tylko dzięki zdecydowanej interwencji ówczesnych przywódców państw Europy Środkowej zakończyło się szczęśliwie. Wizyta tych przywódców z inicjatywy ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego uratowała suwerenność Gruzji. Podobne wydarzenia były na Ukrainie, gdzie Majdan w Kijowie doprowadził do ucieczki prorosyjskiego prezydenta. Ale i tutaj zakończyło się oderwaniem części terytorium tego państwa jak Krym i Donbas, a stan konfliktu trwa nadal.
Białoruś zdominowana przez „swojego” dyktatora długo trwała w marazmie, pomimo nieudanych prób opozycji wyrwania się z tego stanu. Naród ten obudził się ostatecznie i uwierzył w swoją szansę po ostatnich sfałszowanych wyborach prezydenckich. Wybrał jednak odmienną drogę niż inne narody walczące o swoją suwerenność w tej części świata. Białoruś próbuje pokojowo wywalczyć sobie niepodległość i przynależność do demokratycznego świata. Ta droga nie jest łatwa, bo jej dyktator nie tylko sfałszował wybory, ale stłumił bestialsko pierwsze protesty kwestionujące jego „zwycięstwo” i nadal grozi swoim obywatelom. To on zwrócił się do przywódcy Rosji o pomoc w trudnej sytuacji, kłamiąc jakoby siły zewnętrzne chciały wyrwać Białoruś spod wpływów Rosji.
To nie jest prawdą, bo Polska i inne niezależne kraje europejskie chcą jedynie, aby nikt nie fałszował wyborów w Białorusi, a jej obywatele sami mogli określać, w niezależnych decyzjach, o swojej przyszłości. Jeszcze jedno cieszy, że za takimi rozwiązaniami opowiada się nie tylko ekipa rządząca naszym krajem, ale ponad podziałami, wszystkie racjonalne siły polityczne w Polsce.
SŁAWOMIR PIETRZYK
· Napisane przez Administrator
dnia August 31 2020
799 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".