Brania zaczęły się tuż przed południem. Najpierw ja wyciągnąłem niewielkiego leszcza. Pół godziny później leszcza wyciągnął Andrzej. Co ciekawe, oba wzięły na ziarna kukurydzy. Kilkanaście minut później, kolejny leszcz wziął na mój kij. Dochodziła pierwsza po południu. Zza mgły zaczęło nieśmiało przebijać się słońce. Nagle na moim zestawie bombka dość gwałtownie uderzyła w kij. Zaciąłem i rozpocząłem hol. Od razu poczułem, że nie był to drobiazg, ale i nie potwór. Po kilku minutach w podbieraku znalazł się ładny, złocisty karaś. Mierzył 37 centymetrów. Jak na karasia, zupełnie nieźle. Dostał buzi i powędrował z powrotem do wody.
Ale prawdziwy festiwal brań dopiero był przed nami.
(Ciąg dalszy w następnym numerze)
Jakub Kleń
Taki karaś ucieszy każdego wędkarza.
· Napisane przez Administrator
dnia November 15 2019
1027 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".