Po odrzuceniu przez Trybunał Konstytucyjny ustawy lustracyjnej odzywają się liczne głosy zwątpienia i zniechęcenia. Niektórzy mówią: teraz widać, że nic się nie da zrobić; że komuna rządzi nawet zza grobu; że chociaż prawica wygrała demokratyczne wybory, to nadal rozstrzygający głos mają lewicowe media i postkomunistyczne niby-elity. Te pełne zniechęcenia wypowiedzi są groźne, bo może się okazać, że ich autorzy w następnych wyborach nie wezmą udziału, uznając, że i tak nic od ich głosu nie zależy. Przecież obecnie prawica ma większość w Parlamencie, a triumfują Szmajdziński i Kalisz, pouczający nas z telewizora na czym polega demokracja i przestrzeganie praw człowieka.
Walka o powszechne zapomnienie jest walką polityczną. Właśnie o to chodzi, abyśmy nie pamiętali, kim byli ludzie dzisiaj występujący w imieniu demokracji, jakie dawniej wyrażali poglądy i jak postępowali. Oczywiście, chodzi również o to, abyśmy nie wiedzieli, kto dwadzieścia lat temu donosił na kolegów, przyjaciół, sąsiadów. Zamazanie przeszłości jest warunkiem powodzenia lewicy – w przeciwnym razie jej wiarygodność stanie się co najmniej wątpliwa.
Ale świat nie kończy się na lustracji. Reformowanie państwa to dzieło o wiele szersze i wymagające silnego społecznego poparcia. Takiego poparcia wymaga rozliczenie potężnych fortun, zbudowanych na oszustwach i łapówkach. Sprawdzenie podejrzanych majątków przyniesie efekty większe niż lustracja, ponieważ wyeliminuje z życia publicznego aferzystów, dziś przebranych w rozmaite polityczne stroje. Społeczne przyzwolenie dla nielegalnego uzyskiwania dochodów, będące spuścizną po komunistycznej gospodarce, dziś już nie jest bezpiecznym parawanem dla przeprowadzonej u progu III Rzeczypospolitej prywatyzacji państwowych przedsiębiorstw, uwłaszczenia reżimowej nomenklatury, wyprzedaży narodowego majątku. Można jednak mieć pewność, że obrońcy szemranych majątków wytoczą najcięższe argumenty oraz znów zmobilizują pezetpeerowskie środowiska.
Również pomysł, aby odebrać esbeckie emerytury, wynoszące i po kilka tysięcy złotych, podczas gdy ofiary bezpieki muszą żyć za tysiąc złotych, spotka się z kampanią „obrony praw człowieka”. Bowiem według mędrków z lewicowych gazet i telewizji, nie wolno kierować się chęcią zemsty, niewinne ofiary nie powinny oczekiwać sprawiedliwości, a emerytowani przestępcy powinni w spokoju i dostatku korzystać z zasłużonego odpoczynku.
Szkoda tylko, że nie ma już Związku Sowieckiego. Gdyby nadal trwał za naszą wschodnią granicą, obrońcy esbeków mogliby liczyć na pomoc NKWD i na pochwały dziennika „Prawda”, a w ostateczności nawet wezwać na ratunek Czerwoną Armię. Wtedy musielibyśmy zaorać nasze katyńskie cmentarze, wysadzić w powietrze muzeum AK, spalić książki i podręczniki, a place i ulice nazwać imieniem Bieruta, Gierka i Jaruzelskiego. A dzisiejsze sieroty po komunie, mężnie broniące demokracji, mogłyby szczęśliwie przywrócić dyktaturę „przewodniej siły narodu”.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia May 19 2007
1484 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".