Nad wod± siedzieli¶my ju¿ trzy godziny. Nie bra³o nic. Leszek zdecydowa³ siê ¶ci±gn±æ zestawy i sprawdziæ przynêty. Przynêty nie by³y ruszone. Zarzuci³ wiêc je ponowie. S³oñce by³o coraz wy¿ej i zaczê³o przypiekaæ. Przenios³em siedzisko pod drzewo i usiad³em w cieniu. Po przeciwnej stronie zalewy jaki¶ wêdkarz regularnie nêci³, ale do po³udnia tylko raz wyci±gn±³ co¶ niewielkiego. Oko³o pierwszej po po³udniu obok naszych stanowisk przeje¿d¿a³ na rowerze starszy mê¿czyzna. Zatrzyma³ siê. Po chwili odezwa³ siê do Leszka: - Panie, ja tutaj jestem codziennie do czwartej rano do dziesi±tej. I nic. Ryby przesta³y braæ po ostatnich ulewnych deszczach. Teraz, co najwy¿ej zdarzy siê niewielki, piêtnastocentymetrowy leszczyk. I to wszystko.
Chwilê jeszcze przy nas posta³, ponarzeka³, ¿e zbiornik jest kiepsko zarybiany i odjecha³. No có¿. Tego dnia nie z³owili¶my nic. Tylko Leszek mia³ jedno branie. Ale dla mnie do¶æ w±tpliwe. Delikatne podci±gniêcie sygnalizacyjnej bombki mog³o byæ skutkiem tego, ¿e jaka¶ ma³a rybka szarpnê³a za koñcówkê jego dendrobeny na haczyku. I tyle.
Jakub Kleñ
Tym razem ryby nie zmusza³y nas do wiêkszej aktywno¶ci. Zreszt± spinningista, który wêdrowa³ wzd³u¿ zalewu z gumowym twisterkiem, te¿ po paru godzinach wraca³ do swojego samochodu o niczym.
· Napisane przez Administrator
dnia June 23 2019
1011 czytañ ·
Ten serwis u¿ywa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przegl±darki oznacza zgodê na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowi± tylko czê¶æ materia³ów, które w ca³o¶ci znale¼æ mo¿na w wersji drukowanej "G³osu - Tygodnika Nowohuckiego".