Niedawno rozpoczął się nowy rok szkolny i zrobiło się głośno o sprawach dotyczących placówek oświatowych. Zacznę, zgodnie z duchem tego felietonu od spraw dużych. Tradycyjnie pojawili się krytycy całego systemu edukacyjnego. Znów mówi się o potrzebie likwidacji gimnazjów i powrocie do systemu: szkoła powszechna i szkoła średnia. Nie wiem, czy stać nas obecnie na taką reformę, bo szkoły w ostatnich latach dotykane są permanentnymi zmianami. Natomiast potrzebna jest moim zdaniem pewna stabilizacja organizacyjna. Chociaż na pewno przydałoby się przywrócić do łask szkolnictwo zawodowe.
Ostatnio byłem w Szwajcarii, gdzie system edukacji od najmłodszych lat jest ukierunkowany na uczenie zawodu. I co ciekawe większość rodziców i dzieci wybiera to szkolnictwo, które daje konkretną profesję do ręki. Uczniowie w szkołach zawodowych uczą się nieco teorii, ale istotną rolę odgrywa praktyka w zakładach pracy i nawet małych firmach. Tam uczniowie poznają praktyczne tajemnice zawodu. Skąd my to znamy, ano z minionych lat, gdy istniała rozbudowana sieć zasadniczych szkół zawodowych i techników. W tych placówkach też istotną rolę odgrywały praktyki w zakładach pracy. Niestety, gdy znikły w większości państwowe przedsiębiorstwa, te prywatne jakoś nie są skore do przyjmowania uczniów na praktyki. Niestety zanikły stare metody kształcenia przez mistrzów w zawodzie. Mój znajomy zegarmistrz z Nowej Huty chętnie by przyjął ucznia do nauki zawodu, ale nie ma chętnych i przyjdzie mu już niedługo zamknąć swój warsztat bez następcy.
Zrobiono metodologiczny błąd w systemie naszej oświaty likwidując szkolnictwo zawodowe, bądź zaprzestając go po prostu wspierać. Popularyzowanie szkolnictwa licealnego doprowadziło młodzież do kończenia szkoły, która niewiele im daje na rynku pracy. Jedynie przygotowuje do dalszej edukacji na studiach wyższych, których ukończenie wcale dzisiaj nie daje żadnych gwarancji pracy, jak to kiedyś bywało. Nasz rynek pracy bardziej potrzebuje profesjonalistów w zawodzie, których coraz bardziej brakuje. Im zatem szybciej dokonamy zmian w naszym systemie edukacji i przywrócimy do łask szkolnictwo zawodowe, tym szybciej rozwiążemy problemy z bezrobociem.
Wreszcie na koniec wydawałoby się mała sprawa. Chodzi o sklepiki szkolne. Nowe zarządzania zabroniły im handlować niezdrową żywnością. Zatem zakazano im handlować chipsami, słodyczami, sztucznymi napojami, a nawet fast foodami i drożdżówkami. Nakazano sprzedawać soki, sałatki warzywne i owocowe, a kanapki jedynie przygotowane ze zdrowego pieczywa i bez wysokokalorycznych wkładek. Efekt tych decyzji jest szybki. Na pewno nie zadbano o zdrowie uczniów, którzy nadal kupują ulubione przekąski, tylko w obok położonych przy szkołach marketach. Natomiast właściciele sklepików szkolnych szybko plajtują i wkrótce znikną z rynku. Jednym przemyślanym zarządzeniem znów uderzono w małe rodzime firmy, wzmacniając zagraniczne markety. O co tak naprawdę chodziło pomysłodawcom wydawałoby się tej szlachetnej akcji, to właśnie się teraz okazuje w praktyce codziennego życia.
SŁAWOMIR PIETRZYK
· Napisane przez Administrator
dnia September 26 2015
864 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".