Do wyborów prezydenckich zostało niewiele ponad 50 dni. Sondaże pokazują rosnące poparcie dla Andrzeja Dudy i coraz słabsze wyniki Bronisława Komorowskiego. W drugiej turze, do której na pewno dojdzie – wszystko może się zdarzyć. Oczywiście prezydent, który podpisał lewicową konwencję, otwierającą drogę do legalizacji homoseksualnych „małżeństw” i pozwalającą zarażać szkolną edukację ideologią gender, może w drugiej turze liczyć na niezawodne poparcie skrajnej lewicy. A więc Ogórek, Grodzka, Nowicka czy Palikot z pewnością zaapelują do swoich zwolenników, aby przerzucili swoje głosy na Komorowskiego. To samo zrobi, wystawiony na tzw. zająca, kandydat PSL. Również prorosyjscy narodowcy zapewne udzielą poparcia obecnemu prezydentowi.
Czy to wystarczy? Dotąd sztab Komorowskiego liczył na zwycięstwo już w pierwszej turze. Miał temu służyć cichy sojusz z Millerem, który wystawił kandydatkę tak niepoważną, że nie zagłosują na nią nawet najbardziej zagorzali zwolennicy SLD. Całkiem możliwe, że Jarubas, kandydat PSL, na dwa tygodnie przed wyborami zrezygnuje z rywalizacji i wezwie do poparcia Komorowskiego. Taki plan był logiczny i jeszcze dwa miesiące temu łatwe zwycięstwo wydawało się w zasięgu wyciągniętej ręki. Okazało się jednak, że sztabowcy Komorowskiego, dawni działacze Unii Wolności, powtórzyli swój błąd sprzed lat: byli tak pewni siebie, swoich pieniędzy i swojego wpływu na media, że całkowicie zlekceważyli przeciwnika. Andrzej Duda, kandydat Prawa i Sprawiedliwości, nie tylko wyrósł na groźnego konkurenta, ale pozyskał także wielu rozczarowanych wyborców Platformy.
Teraz obóz władzy walczy o przetrwanie. Ludzie, którzy rabują polskie państwo i zarabiają parę milionów rocznie, zrobią wszystko, aby nie stracić swoich dochodów. Zwycięstwo Dudy będzie pierwszym krokiem do przetrącenia karku ekipie oszustów i aferzystów, która rozkrada resztki narodowego majątku. Porażka Komorowskiego ośmieli tych wszystkich, którzy nie idą do wyborów, bo nie wierzą, że w Polsce możliwa jest jeszcze sprawiedliwość i uczciwa władza.
Komorowski, podpisując tzw. konwencję przeciwko przemocy (w rzeczywistości konwencję przeciwko tradycyjnej rodzinie), wyraźnie sięgnął po głosy lewicy. Jego sztab ma nadzieję, że skorumpowane media zdołają oszukać większość Polaków, wmawiając im nieszkodliwość genderowej ofensywy. Czy oszukają także tych, którzy rozumieją zagrożenie? Czy dla tych kościelnych hierarchów, którzy popierają Platformę, nadal najważniejsze pozostaną materialne korzyści i medialny poklask? Kiedy Polska wreszcie otrząśnie się z apatii i zniechęcenia?
Ostatnią bronią przegranych pozostaje przemoc. Przed wyborami, które zadecydują o warunkach naszego życia w najbliższych latach, trzeba zadać kolejne pytania. Czy obrońcom obecnego układu uda się powtórzyć wyborcze fałszerstwa? Czy w sytuacji, gdy dla oszukania społeczeństwa nie wystarczy już straszenie wojną i dyktaturą PiS, władze sięgną po rozwiązania siłowe? Czy licząc na przychylność Niemiec i Rosji dla obecnej ekipy w Warszawie, rząd pozwoli sobie na jakiś rodzaj zamachu stanu? Dla wielu osobistości dzisiejszego świata polityki, przegrana Platformy może oznaczać pociągnięcie do odpowiedzialności, nie tylko politycznej. Dlatego w ostatnich tygodniach kampanii trzeba być przygotowanym na wszelkie działania przerażonej władzy, także te, które w demokratycznej Europie wciąż jeszcze wydają się nieprawdopodobne.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia March 20 2015
912 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".