Na Ukrainie nikt nie wierzy w trwałość zawieszenia broni. Putin nie ma odwrotu i będzie nadal zatruwał Rosję marzeniami o odbudowie imperium, a do tego co pewien czas są mu potrzebne komunikaty o przyłączeniu do wielkiej Rosji kolejnego ukraińskiego miasta. Wojna będzie się więc przelewać przez kolejne linie rozejmu, ustalane przez politycznych kapitulantów z Berlina i Paryża, zajętych wyłącznie pilnowaniem swoich wyborczych sondaży. Otępiały od dobrobytu Zachód woli troszczyć się o prawa rozmaitych zboczeńców, niż bronić Europy przed zalewem azjatyckiej przemocy, która prędzej czy później doprowadzi do nowego światowego kataklizmu.
Na przykładzie Ukrainy świetnie widać jak bezużyteczne są międzynarodowe organizacje, powołane do rozwiązywania konfliktów i zachowania pokoju. Czy ONZ ma jakikolwiek wpływ na przerwanie walk albo ochronę cywilnej ludności w Donbasie? Rada Bezpieczeństwa jest sparaliżowana rosyjskim wetem, a Putin może zablokować każdą decyzję tej największej światowej organizacji. Jedynym pożytkiem z ONZ jest pomoc humanitarna dla głodującej części Afryki, pojawia się jednak pytanie, ile z pieniędzy przeznaczonych na tę pomoc jest marnowanych albo rozkradanych po drodze. W sprawie ukraińskiej wojny ONZ jest bezsilna, podobnie jak bezradna jest wobec agresji tzw. państwa islamskiego.
Skoro nie ONZ, to może Unia Europejska upomni się o kraj, któremu obiecywała przyjęcie w swoje szeregi? W Parlamencie Europejskim kilku europosłów zorganizowało żenującą błazenadę, w postaci rotacyjnego strajku głodowego. Na czym ten strajk polega? Każdy z jego uczestników będzie głodował przez jeden dzień, oczywiście z wyjątkiem weekendów, bo trudno od europosłów wymagać poświęcenia wolnego czasu. Gdyby zdecydowali się zaostrzyć swój protest mogliby na przykład ogłosić, że przez tydzień powstrzymają się od picia piwa. Czy Unia Europejska może upaść jeszcze niżej?
Amerykanie od kilku tygodni zapowiadają, że rozważą przekazanie Ukrainie nowoczesnej broni, ale nic z tych zapowiedzi nie wynika. NATO nie jest zdolne do jednolitej akcji, a Niemcy łaszą się do Putina, w nadziei, że znów podzielą się z Rosją wpływami w Środkowo-Wschodniej Europie, jak to już nieraz w historii bywało (oczywiście – jak twierdzą – teraz chodzi im wyłącznie o wpływy gospodarcze). Zresztą czy NATO jeszcze istnieje? Czy w razie zagrożenia, np. Łotwy czy Litwy, będzie w stanie uzgodnić jakiś wspólny plan obrony ich suwerenności? A może uzna, że przed podjęciem ewentualnej decyzji należy skonsultować ją z Rosją? Czy ktoś rozsądny może jeszcze liczyć na taki sojusz?
Europa zafundowała sobie problemy, których na pewno nie rozwiążą ci przywódcy największych europejskich państw, których dziś oglądamy na ekranach telewizorów. Europa pozwoliła Rosji posługiwać się siłą, co jest zachętą do rozpętania agresji, trudnej do poskromienia środkami pokojowymi. A ślepota politycznej poprawności sprawiła, że ofensywy islamskich imigrantów nie zatrzyma gadanina o zbliżeniu kultur i równości praw. Europę czekają ciężkie czasy, ale na razie nie widać polityków, którzy umieliby im sprostać. Dziś najbardziej cierpi na tym Ukraina, ale Polska pozbawiona sprawnego rządu oraz armii, ani przez chwilę nie powinna czuć się bezpieczną.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia February 19 2015
950 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".