W Krakowie doświadczamy tego, co od pewnego czasu stało się zmorą polskiej polityki, zwłaszcza na szczeblu lokalnym. Po pierwsze władze fundują mieszkańcom rozmaite kosztowne inwestycje-świecidełka w przekonaniu, że z wdzięczności za zmarnowane miliony, ochoczo pójdą jeszcze raz zagłosować na aktualnych włodarzy. Biali kolonizatorzy Afryki tak pozyskiwali murzyńskie plemiona: przywozili im koraliki i wódkę, a dostawali za to wszystko co chcieli, nawet niewolników. Dziś lokalne władze postępują podobnie, ogromne pieniądze są wyrzucane na monstrualne stadiony czy hale, podczas gdy nie ma pieniędzy na podstawowe i codzienne potrzeby mieszkańców. Tyle tylko, że większość z nich tak bardzo przyzwyczaiła się do wszechobecnych zaniedbań, przekrętów czy marnotrawstwa, że nie zwraca uwagi na zatrważający zastój w rozwoju miasta. Porównanie z kolonialną Afryką jest też trafione z innego powodu: na każdym osiedlu stoi pawilon lub przynajmniej budka, gdzie przez 24 godziny na dobę sprzedaje się alkohol.
Ale jest też drugi dowód nieudolności i arogancji władzy, z którym od kilku tygodni mamy do czynienia w Krakowie. Otóż przez cztery lata miasto było zapuszczone i brudne, remonty ślimaczyły się miesiącami i latami, ulice po zimie wyglądały jak dziurawy szwajcarski ser, a miejskie inwestycje po dwóch, trzech latach wymagały generalnego remontu. Pół roku przed wyborami urzędnicy ocknęli się z czteroletniej drzemki i rzucili się remontować oraz naprawiać wszystko, co tylko można rozkopać lub rozebrać: ulice, torowiska, chodniki, parkingi. Najważniejsze, żeby z przecinaniem wstęg zdążyć przed wyborami. Za rok te prace, wykonane w pospiechu i byle jak, zmuszą miasto do utopienia kolejnych milionów w naprawianiu tego, co dopiero co zostało naprawione. I znowu – o ile nic się nie zmieni – przyjdą cztery lata zastoju, bezczynności i rozdzielania pieniędzy między swoich.
Niewiele brakowało, aby do chorych pomysłów marnowania pieniędzy podatników, dołączyła fatamorgana olimpiady – łatwy sposób na rozdrapanie dużych funduszy przez różnych pełnomocników i prezesów, zbijających majątki na ludzkiej naiwności. Ta naiwność polega na tym, że oddaje się władzę w ręce cwaniaków i szabrowników. Czy ktoś przy zdrowych zmysłach może sobie wyobrazić, że ta władza, od ministerstwa sportu, po zarząd miasta, poradziłaby sobie z organizacją olimpiady, skoro nie może sobie poradzić z zapewnieniem bezpieczeństwa na osiedlach albo z korkami na ulicach?
Zbliżają się wybory, ruszyły roboty. Będzie się można pochwalić, że nikomu nie potrzebna linia tramwajowa skróci przejazd do centrum o parę minut. A jak wyglądają osiedla w Nowej Hucie, w jakim stanie są setki bloków? Ilu młodych ludzi nie ma mieszkania ani pracy? Ilu rodziców, odkąd zlikwidowano szkolne stołówki, nie stać na drogie posiłki w szkole? Ilu emerytów nie ma dokąd wyjść z domu, ile dzieci wałęsa się pod blokami? W jakim stanie jest wiele szkolnych budynków, a ile domów kultury nie przetrwa kolejnego szukania oszczędności?
Nie wierzmy w wyborcze fanfary. Kraków tonie w długach, które zafundowała nam ekipa spryciarzy. Nie pozwolimy sobie na zmarnowanie czterech kolejnych lat.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia August 29 2014
1151 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".