Wydawało się, że po zestrzeleniu malezyjskiego samolotu pasażerskiego nad wschodnią Ukrainą z blisko trzystoma pasażerami, z tego w dwóch trzecich z Unii Europejskiej na pokładzie, nastąpi przełom w niewypowiedzianej wojnie rosyjsko-ukraińskiej. Zdaniem wielu komentatorów Zachód powinien doprowadzić do ukarania Rosji, która na pewno ponosi odpowiedzialność za tę tragiczną katastrofę.
Rzeczywiście po długich naradach Unia Europejska wprowadziła wreszie sankcje trzeciego stopnia, zapowiadane jako najostrzejsza forma represji od zakończenia czasu „zimnej wojny”. Na czym one polegają? Po pierwsze utrudniono dostęp do europejskiego rynku kapitałowego, polegający na ograniczeniu przepływu kapitału inwestycyjnego. Z tym, że ten kapitał przestał już inwestować wcześniej w kraju stosującym agresję wobec swoich sąsiadów. Cwaniacko potraktowano embargo na broń, które dopuszcza prowadzenie już rozpoczętych interesów w tej branży i Francuzi zainkasują kolejne 1,2 mld euro za budowany drugi desantowiec Mistral. Ponadto i tak w kasie Rosji nie ma pieniędzy na zakup broni za granicą. Wreszcie wprowadzono zakaz eksportu wysokich technologii związanych z wydobyciem ropy naftowej, nic nie mówiąc o gazie ziemnym, co zabezpieczyło interesy niemieckie. Z pozostałych ograniczeń dla osób związanych z reżimem rosyjskim wszyscy, a nawet zainteresowani się śmieją. Bo zakupy mogą zrobić w państwach azjatyckich, czy bogatych emiratach arabskich, które sankcje mają gdzieś…
Niestety sankcje najbardziej uderzają w Polskę i inne kraje Unii Europejskiej dla których rynek rosyjski był ważny ze względu na zbyt głównie warzyw, owoców i innych artykułów żywnościowych. Rosja bowiem pod byle pretekstem zamknęła swój rynek dla tych towarów z krajów, które poparły sankcje. Szacuje się, że tylko polscy sadownicy i uprawiający warzywa poniosą w najbliższym czasie straty rzędu pół miliarda euro. Co prawda nasz minister rolnictwa zapowiedział wystąpienie do Komisji Europejskiej o odszkodowanie, ale nie wróżę sukcesów w uzyskaniu pokrycia pełnych strat. Zresztą to nie koniec ukaranych.
Putin jest potrzebny Zachodowi. On bowiem rządzi 140 milionowym narodem z bardzo wąską grupą oligarchów, która czerpie zyski ze sprzedaży surowców głównie na Zachód. Zyski zatem wpływają do kieszeni nielicznych bogacących się niemiłosiernie. Natomiast nie są przeznaczane na rozwój i modernizację gospodarki rosyjskiej. Oprócz oligarchów rosyjskich beneficjentem takiego układu jest Zachód, który zachowuje wygodną pozycję rozwiniętej części świata dającej rozwój i pracę milionom. Natomiast kolejna grupa, która traci to zwykle obywatele Rosji żyjący w coraz trudniejszej sytuacji. Ostatnio na tych ludzi przerzucono ciężar wojny wprowadzając podatek 3 procentowy od sprzedaży towarów i usług. Jeśli to spowoduje dalszą inflację i recesję w Rosji, to będzie prowadzić do zmiany nastrojów społecznych. Moim zdaniem to nie sankcje Zachodu doprowadzą do zmiany polityki Rosji, ale przemiany, które mogą nastąpić wewnątrz tego państwa prowadzące do rozliczenia Putina i rządzących z nim oligarchów.
SŁAWOMIR PIETRZYK
· Napisane przez Administrator
dnia August 11 2014
890 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".