Nowy rok rozpoczął się od nowych obietnic premiera Tuska, część z nich to zresztą obietnice, które już słyszeliśmy parokrotnie. Będzie dobrze – mówi premier i wyjeżdża na narty. Czy rzeczywiście po siedmiu latach rządu PO-PSL nadejdzie zapowiadana poprawa?
Zero bezrobocia – czy to realne? Bez przesady, premier mówi tylko, że bezrobocie spadnie do 13 procent. W jaki sposób? Czy dzięki temu, że kolejny milion Polaków wyjedzie w poszukiwaniu pracy? Dziś mamy 2 miliony 300 tysięcy bezrobotnych. Gdyby ci, którzy wyjechali dotąd, czyli ponad 2 miliony, nagle zechcieli wrócić, bezrobocie przekroczyłoby 20 procent. To jest realna liczba brakujących miejsc pracy i rząd nie ma żadnego pomysłu, aby ją zmniejszyć. Może tylko liczyć na kolejną falę emigracji.
Tusk zapowiada likwidację, a co najmniej ograniczenie liczby tzw. umów śmieciowych. Dziś jest to problem około 4 milionów Polaków. Czy jednak rząd po to zabiera pieniądze z emerytur, żeby dołożyć je wykorzystywanym dziś pracownikom? Nie łudźmy się, te pieniądze są potrzebne na cztery najbliższe kampanie wyborcze (do europarlamentu i do samorządów w tym roku oraz na wybory prezydenckie i parlamentarne w przyszłym). Za te pieniądze Platforma ma nadzieję utrzymać się przy władzy, a przynajmniej zapewnić parlamentarne immunitety swoim najważniejszym politykom.
Kolejna obietnica to darmowy podręcznik dla pierwszoklasisty. Tusk chce nam wmówić, że teraz będzie prowadzić politykę prorodzinną. Ale dotąd to była polityka antyrodzinna i nic nie wskazuje na jej zmianę. Skoro odebrano ulgę podatkową na pierwsze dziecko, zlikwidowano program mieszkaniowy „Rodzina na swoim”, podniesiono podatek VAT na dziecięce ubrania z 8 do 23 procent, już nie mówiąc o podniesieniu wieku emerytalnego kobiet do 67 lat – to trudno wierzyć, że coś się zmieni na lepsze. Tusk zresztą nie ma pojęcia o szkole, a nowa minister edukacji jest w tej dziedzinie kompletnym laikiem, więc nie wiedzą, że pierwszoklasista maszeruje nie z jedną książką w tornistrze, ale z całym zestawem różnych zeszytów do ćwiczeń.
Czy rząd coś jeszcze obiecuje? Już nie mówi, że zbuduje autostrady albo wyremontuje sypiącą się kolej. Zapowiada za to, że w każdym aucie będzie alkomat – taka jednorazówka, którą trzeba będzie pokazać policjantowi podczas kontroli. Twierdzi także, że już w przyszłym roku nie będziemy musieli wypełniać zeznań podatkowych, bo zrobi to za nas „system” informatyczny oraz urzędnicy. Ponieważ największe przekręty dotyczą właśnie „cyfryzacji” rozmaitych instytucji, można podejrzewać, że podobnie będzie i tym razem. Miliony pójdą na „system” oraz na „szkolenia”, koledzy się wzbogacą, po czym cała operacja wyląduje w koszu tak jak to dzieje się obecnie w paru resortach.
Po powrocie z urlopu premier wezwie ministrów i każe im złożyć zobowiązanie, że za rok Polska będzie należeć do najbogatszych państw świata. Pokażą to usłużne telewizje, po czym rząd rozjedzie się na ferie. O zobowiązaniach usłyszymy za rok, kiedy trzeba będzie składać nowe. Nie ma to większego znaczenia, bo przed utratą władzy obiecać można wszystko.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia January 16 2014
819 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".