Nawigacja
· Strona główna
· Nowohuckie Linki
· Fotohistorie
· Szukaj
· Dzielnice
· NH - Miejsce dobre do życia
W Głosie
 Felietony
 Miss Nowej Huty -
XXI edycja

 Nowohucianie
 Humor
 Prawnik radzi
Ostatnie artykuły
· [2024.12.20] O karpi...
· [2024.12.20] Paradok...
· Na niedzielę 22 grud...
· [2024.12.20] Stracon...
· [2024.12.13] Na bole...
Ostatnio na forum
Najnowsze tematy
· Na sprzedaż działka ...
· Akcja poboru krwi
· Krótkie włosy - piel...
· Sekcja rekreacyjna G...
· TBS w nowej hucie?
Najciekawsze tematy
Brak tematów na forum
[2013.08.29] LESZCZE WIECZOROWĄ PORĄ (2)
Na ryby wybraliśmy się o szóstej po południu. Był jeszcze dzień, chociaż słońce schowało się już za lasem porastającym wzgórza okalające jezioro. Zeszliśmy nad wodę. Przed sobą mieliśmy kilka metrów płaskiego brzegu. Za sobą dość strome, porośnięte lasem zbocze. Łowisko wyglądało zachęcająco. Jakieś dwa metry od brzegu było jeszcze stosunkowo płytko (widać było piaszczyste dno), ale zaraz potem zaczynała się głębia (wskazywał na to kolor wody).
Postanowiliśmy zarzucić po dwa zestawy gruntowe. Na haczykach znalazły się czerwone i białe robaki, a na dwóch zestawach niewielkie rosówki. Generalnie byliśmy nastawieni na biała rybę, ale gdyby na nasze rosóweczki połakomił się jakiś tamtejszy sandacz, też nie mielibyśmy nic przeciwko.
Zestawy śmignęły do wody. Ustawiliśmy bombki, wyregulowaliśmy hamulce przy kołowrotkach, włączyliśmy dźwiękowe sygnalizatory. Pozostało czekać na pierwsze brania. Gawędziłem z Leszkiem i upajałem się przepięknym widokiem jeziora, soczystą zielenią lasów, widokiem zapory zamykającej zbiornik od północy i prześwitującymi spomiędzy liści promieniami coraz bardziej pomarańczowo-czerwonawego słońca. Było cicho i spokojnie. Tylko od czasu do czasu, przed moimi oczami, przesuwał się jakiś kajak albo majestatycznie przepływała żaglówka. Na szczęcie w tej części jeziora obowiązuje strefa ciszy – nie ma więc głośnych motorówek czy skuterów wodnych.
Z rozmyślania wyrwało mnie piśnięcie sygnalizatora. Spojrzałem na kije. – U mnie! – rzucił Leszek. – Na prawym. Obaj skupiliśmy wzrok na wędce, na której odezwał się sygnalizator. Za moment dał się zauważyć ruch styropianowej bombki. Nagle zaczęła zjeżdżać w dół. Pięć centymetrów, dziesięć, piętnaście… Zatrzymała się niemal nad samą ziemią. I trwała tak nieruchomo parę sekund, które nam wydawały się długimi minutami. Wreszcie powoli ruszyła w górę. Gdy była niemal przy kiju, Leszek elastycznie zaciął. – Mam! – krzyknął po chwili. Nie musiał zresztą nic mówić. Wygięta szczytówka mówiła sama za siebie. Po pięciu minutach, metr od brzegu, zauważyłem sporą rybę. Najprawdopodobniej był to leszcz. Podszedłem z podbierakiem i wyholowaliśmy zdobycz Leszka na piasek. Tak, to był leszcz. Mierzył czterdzieści osiem centymetrów. Spory. Wziął na białe robaki.
Ale, jak się okazało, to był dopiero początek pięknego wieczora. Tego dnia złowiliśmy pięć dorodnych leszczy i jedną niewielką płoć. Płoć wypuściliśmy z powrotem, żeby nadal rosła, a leszcze powędrowały do siatki.
Późnym wieczorem, po sprawieniu ryb, rozpaliliśmy grilla. Takiej kolacji, w takim otoczeniu i w takim towarzystwie długo nie zapomnę. Siedzieliśmy do późna planując wrześniowy wypad na ryby w te rejony. Mam nadzieję, że znajdziemy wolny czas i uda nam się tutaj przyjechać raz jeszcze. A przecież we wrześniu okoliczne lasy będą jeszcze piękniejsze, bo bardziej kolorowe.
Jakub Kleń
 
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)
Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Reklama


Wygenerowano w sekund: 0.06 30,033,042 unikalnych wizyt