W niedzielne popo³udnie, pierwsze, naprawdê ciep³e czerwcowe popo³udnie tego roku, wpad³em na chwilê na Lesisko, by zarzuciæ w tamtejszym stawie. Staw nie jest du¿y, ale pe³en uroku. Ma i tê zaletê, ¿e jest stosunkowo blisko. Po³owi³em dwie godziny na sp³awik. Co prawda, nie wziê³o nic, ale staw uruchomi³ wspomnienia z dzieciñstwa. Jako kilkunastoletni ch³opak, z samodzielnie wykonan± wêdk± z bambusa, zaopatrzon± w niewielki ko³owrotek o ruchomej szpuli, czêsto bywa³em nad tym stawem. Mieszka³em wówczas w os. Na Skarpie, wiêc nad staw, przez ³±ki, mia³em bardzo blisko. Najczê¶ciej wyci±ga³em karasie. Ale pamiêtam jeden szczególny dzieñ. By³ pocz±tek czerwca. Ja siedzia³em po pó³nocnej stronie stawu. £owi³em na sp³awik i czerwone robaki. Bez specjalnych sukcesów. W siatce mia³em dwa niewielkie karasie. Natomiast po przeciwnej stronie, ³owi³o trzech ch³opców w moim wieku. Wygl±dali na miejscowych – z Mogi³y albo Lesiska. Te¿ ³owili na sp³awik. Nie wiem co zak³adali na haczyki. Ale, w przeciwieñstwie do mnie, byli bardzo zadowoleni. W ci±gu dwóch godzin wyci±gnêli kilka ³adnych linów. Ja wtedy liny widzia³em jedynie w ksi±¿ce na obrazku. By³em pe³en podziwu, który przemieszany by³ z m³odzieñcz± zazdro¶ci± i cisn±cym siê na usta pytaniem: czemu oni, a nie ja? Gdzie tkwi³a przyczyna ich sukcesu? Znali dobrze ten staw? Wiedzieli, gdzie najlepiej zarzuciæ? A mo¿e wcze¶niej przez kilka dni nêcili w tym miejscu?
Po kilku dniach wybra³em siê ponownie nad staw na Lesisku. Tym razem nad wod± by³o pusto, wiêc stan±³em w tym miejscu, gdzie wcze¶niej ³owili miejscowi. Zarzuci³em na sp³awik. Na haczyku dynda³ czerwony robaczek. Ale sp³awik sta³ nieruchomo przez godzinê. Nawet nie drgn±³. Po kolejnej godzinie zrezygnowany spakowa³em sprzêt i zacz±³em zbieraæ siê do domu. Tego dnia nie wyci±gn±³em nawet marnego karasia.
Pamiêtam, ¿e widziane wówczas liny, wyci±gane przez moich konkurentów (bo tak ich wówczas traktowa³em) ¶ni³y mi siê przez kilka miesiêcy. I jeszcze kilka razy - w lipcu, sierpniu i wrze¶niu - chodzi³em nad ten staw, ale lina nie z³owi³em tam nigdy. Ale czar tego miejsca pozosta³. Dlatego wpadam tam raz, dwa razy w roku. Nawet nie po to, by co¶ z³owiæ, ale dlatego, ¿e po prostu lubiê to miejsce. Lubiê ten staw, z którego kiedy¶, kilkadziesi±t lat temu, na moich oczach, wyci±gano na wêdkê wypasione liny.
Jakub Kleñ
· Napisane przez Administrator
dnia June 28 2006
2203 czytañ ·
Ten serwis u¿ywa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przegl±darki oznacza zgodê na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowi± tylko czê¶æ materia³ów, które w ca³o¶ci znale¼æ mo¿na w wersji drukowanej "G³osu - Tygodnika Nowohuckiego".