Pó¼nej brania by³y coraz czêstsze. Po pó³ godzinie ruszy³a bombka sygnalizacyjna na moim kiju. Najpierw lekko drgnê³a, przesunê³a siê w górê, po chwili opad³a i znów poszybowa³a pod sam kij. Zaci±³em. Holuj±c rybê wiedzia³em, ¿e nie bêdzie to potwór, ale nie wiedzia³em, co to bêdzie za gatunek. Po wyci±gniêciu ryby na brzeg okaza³o siê, ¿e by³ to ³adny, ale niestety, niemiarowy sandacz. Mierzy³ trzydzie¶ci sze¶æ centymetrów d³ugo¶ci. Na nieszczê¶cie zapi±³ siê do¶æ g³êboko. Na tyle g³êboko, ¿e nie ryzykowa³em wyjmowania haczyka, lecz odci±³em przypon. Ryba ¿wawo wróci³a do rzeki.
By³a chyba ju¿ jedenasta przed po³udniem, gdy branie na swoim kiju zauwa¿y³ Leszek. Na haczyku mia³ kawa³ek drobiowej w±tróbki, wiêc spodziewali¶my siê suma. Widok by³ osza³amiaj±cy. Najpierw bombka podskoczy³a pod kij, a zaraz po tym, ¿y³ka zaczê³a wysnuwaæ siê z ko³owrotka (Leszek zostawi³ otwarty kab³±k, by ryba nie czu³a oporu bior±c przynêtê). Wreszcie wysnuwanie siê ¿y³ki usta³o. – Gdy ryba ruszy ponowie, tnij – orzek³ Andrzej. Po kilkunastu sekundach ¿y³ka znów o¿y³a, co¶ zaczê³o ci±gn±æ jej kolejne centymetry w wodê. Leszek zaci±³. Po chwili w podbieraku wyl±dowa³ sum. Te¿ niewielki – mierzy³ nieca³e czterdzie¶ci centymetrów. Ale ten przynajmniej, w przeciwieñstwie do mojego sandacza, zapiêty by³ lekko, wiêc nie by³o problemu z odczepieniem haczyka i wypuszczeniem m³odego wojownika do wody. – Ro¶nij. Jeszcze siê kiedy¶ spotkamy – po¿egna³ go Leszek.
(Dokoñczenie za tydzieñ)
Jakub Kleñ
· Napisane przez Administrator
dnia September 27 2012
885 czytañ ·
Ten serwis u¿ywa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przegl±darki oznacza zgodê na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowi± tylko czê¶æ materia³ów, które w ca³o¶ci znale¼æ mo¿na w wersji drukowanej "G³osu - Tygodnika Nowohuckiego".