Jest wiele powodów do zmartwień. Ale przed Świętami Bożego Narodzenia, które z oczywistych powodów należą do najbardziej radosnych, martwić się nie wypada. Zapomnijmy więc – przynajmniej na kilka dni – o coraz wyższych cenach ogrzewania, czy o rosnących z dnia na dzień cenach benzyny. Zapomnijmy, że Tusk chce nas zmusić do pracy do 67 roku życia, co – szczególnie w przypadku osób wykonujących ciężką pracę fizyczną – jest prawdziwym barbarzyństwem. Zapomnijmy także o wszelkich kłopotach ze zdrowiem, bo najpierw pani Kopacz z Platformy, a obecnie pan Arłukowicz z Lewicy (a dziś w rządzie Platformy), wszelkimi sposobami starają się nas zmusić do płacenia za każdą wizytę u lekarza, nie mówiąc już o pobycie w szpitalu.
Przez chwilę zapomnijmy także, że to polski minister (Klich) namawiał – jak się teraz okazuje – do ukrywania rosyjskich zaniedbań po katastrofie smoleńskiej. Zapomnijmy również o polskim lokajstwie wobec Niemiec, które nie ukrywają już faktu, że zamierzają mieć głos decydujący w Unii Europejskiej. Zeszłotygodniowa wielogodzinna dyskusja w Sejmie pokazała, że ani premier Tusk, ani minister Sikorski, nie mają żadnego pomysłu na polską politykę zagraniczną, a jedyne na co ich stać, to trzymać się rękawa najsilniejszych (Niemiec, Francji i Rosji), żeby w zamian wyżebrać trochę pochwał oraz dobrze płatne posadki dla siebie, gdy już utracą władzę w Polsce. No i oczywiście gotowi są część naszych rezerw walutowych oddać na ratowanie strefy euro, na wspieranie Grecji i Włoch, a tak naprawdę na ratowanie przed kłopotami niemieckie i francuskie banki. Te banki chętnie pożyczały wielkie pieniądze, licząc nie tylko na opiekę swoich rządów, ale także na wykupienie za bezcen wszystkiego, co jeszcze zachowa jakąś wartość w upadającej Europie.
Czy wobec tego jest coś, co mogłoby dostarczyć nam chociaż trochę optymizmu? Nie ma tego zbyt wiele. Większość Polaków nie interesuje się losem swojego państwa, ani tym bardziej przyszłością swoją i swoich dzieci. Większość żyje z dnia na dzień, byle jak, nie czując więzi z własnym narodem. Ta większość spokojnie słucha polityka, który mówi, że najpierw jest Europejczykiem, a dopiero potem Polakiem, nie rozumiejąc, że jest on najpierw idiotą, a dopiero potem politykiem. Od przeszło tysiąca lat jesteśmy Polakami, a dopiero potem Europejczykami.
A jednak przeczytałem ostatnio wiadomość optymistyczną. Działaczki feministycznej organizacji, domagającej się zgody na zabijanie nienarodzonych dzieci, zdołały zebrać jedynie 30 tysięcy podpisów pod wnioskiem, który przy 100 tysiącach podpisów musiałby zostać rozpatrzony przez Sejm. Mimo poparcia rozmaitych „gwiazd” w rodzaju dziennikarza Żakowskiego, etyczki (?) Środy czy byłego jezuity Obirka, a także sympatii liberalnych mediów, Polacy okazali się odporni na agitację lewicowych radykałów. Może to oznacza, że moda na głupotę powoli mija.
Życzmy więc sobie przed Świętami Narodzenia Pańskiego, żeby Polacy zrozumieli, że bez własnego państwa staną się najemnymi pracownikami u obcych potęg, bez przywiązania do własnej przeszłości i tradycji staną się bezmyślnym tłumem, przeganianym po Europie, a bez troski o polską rodzinę i o przyszłość swoich dzieci zostaną wydziedziczeni z własnej Ojczyzny i skazani na los ubogich tubylców, z zazdrością patrzących na możnych tego świata.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia December 22 2011
984 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".