W minioną niedzielę obchodziliśmy 10. rocznicę ataku na World Trade Center w Nowym Jorku. 11 września dwa samoloty linii amerykańskich wbiły się w słynne wieżowce nowojorskie i spowodowały ich zawalenie, a w konsekwencji śmierć blisko 3 tysięcy osób. Większość obserwatorów tych wydarzeń nie wierzyła własnym oczom i sądziła, że to jakiś film science fiction, a nie brutalna rzeczywistość. Niestety to był real, tylko nasuwa się coraz więcej wątpliwości, czy przebieg wydarzeń był taki jak obecnie oficjalnie przedstawiają władze amerykańskie?
Oficjalna wersja to atak bojowników terrorystycznej organizacji Al Kaida, pod ówczesnym przywództwem Bin Ladena. Z tym, że coraz więcej Amerykanów przestaje wierzyć w tę wersje wydarzeń. Świadczy o tym sam atak wykonany pod nosem, ponoć najlepszych specjalnych służb amerykańskich. Na rynku amerykańskim ukazały się opracowania, które stawiają hipotezę, że za tym atakiem terrorystycznym stały te same służby USA. Jak można było bez wiedzy służb bezpieczeństwa przeszkolić kilkunastu muzułmanów na kursach pilotażu w USA i nie wiedziało o tym ani CIA i FBI? To nie było możliwe. Alternatywą jest przeszkolenie i to jeszcze za zgodą i pod kuratelą tych służb.
Wieże World Trade Center posiadały specjalne zabezpieczenia, przecież to były symbole potęgi USA. Dziwnym trafem na kilka tygodni przed atakiem odbywały się tutaj jakieś dziwne kontrole, w wyniku których wykonywano jakieś prace, które osłabiły te systemy. Jest nawet hipoteza, że zamontowano tam urządzenia elektroniczne do naprowadzania samolotów. Okazało się, że samoloty terrorystów z wyjątkową precyzją trafiły w budynki. W dniu ataku pewna grupa zaufanych pracowników i ludzi z obsługi budynków ostrzeżona nie udała się do pracy. Tych znaków zapytania jest więcej, odsyłam do wydawnictw krążących po Ameryce.
Głównym dowodem na to, że w zamachu na nowojorskie wieżowce maczały palce jakieś amerykańskie siły jest późniejszy bieg wydarzeń. Amerykanie po upadku ZSRR nie mieli już wroga w postaci komunizmu, który napędzał strach i uzasadniał wydatki zbrojeniowe. Trzeba szybko było znaleźć nowego wroga. Zostali nim terroryści, ale pod warunkiem, że dokonają takiego ataku, który obije się szerokim echem w świecie. Zatem starannie go przygotowano. Za organizatora uznano Bin Ladena, nawiasem mówiąc agenta amerykańskiego, przed laty wyszkolonego w USA do walki z Rosjanami. Spełnił on dobrze swoją rolę i w nagrodę przez kolejne 9 lat był nieuchwytny, chociaż przy obecnej technice i przewadze amerykańskiej, nie było to trudne zadanie. Wykonał ten wyrok Obama, demokratyczny prezydent USA, bo nie jest tak powiązany ze służbami specjalnymi jak jego republikańscy poprzednicy. Ponadto zabicie Bin Ladena poprawiło Jego notowania przedwyborcze. Zresztą rozpętane po zamachu wojny w Iraku i Afganistanie tak się rozwinęły, że Al Kaida nie jest już tak potrzebna.
Kto tę wojnę rozpętaną zamachem 11 lipca 2001 roku wygrywa? Na pewno nie państwo USA, które zapłaciło za wojny 3,5 bln dolarów i weszło w niebezpieczny kryzys gospodarczy, który odczuwają zwykli obywatele tego jeszcze mocarstwa, a także cały świat. Sukces odnosi wąska grupa oligarchów amerykańskich osiągająca bajońskie zyski z produkcji broni używanej na wojnach. Zwycięzcą mogą okazać się Chiny, które mają coraz wyższe dochody i USA “trzymają na razie w kieszeni“. Nie wolno jednak zapominać, że jest to państwo o reżimie totalitarnym i na tym mogą się nie skończyć ambitne plany przywódców tego coraz bardziej supermocarstwa, spełniając Orwellowskie wizje panowania prawdziwego Wielkiego Brata nad światem.
SŁAWOMIR PIETRZYK
· Napisane przez Administrator
dnia September 17 2011
1101 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".