Do godziny ósmej rano brania by³y tak intensywne, ¿e czêsto zarzucaj±c jeden kij mieli¶my brania na drugim. Wtedy trzeba by³o szybko k³a¶æ wêdzisko na ziemi i ³apaæ za drugi kij. W trakcie tych dobrych braæ wyci±gnêli¶my ³±cznie dziewiêtna¶cie ryb – osiemna¶cie leszczy, od niewielkich, kilkunastocentymetrowych, po wiêksze, mierz±ce czterdzie¶ci, a nawet czterdzie¶ci kilka centymetrów. Dodatkowo ja wyci±gn±³em jeszcze, wspomnian± w poprzednim odcinku wzdrêgê. Ale bra³y nie tylko karpiowate. Gdzie¶ oko³o wpó³ do siódmej, na piaszczyst± ³achê wszed³ wêdkarz i zacz±³ rzucaæ blach± na pogranicze nurtu i spokojniejszej wody. Po kilku rzutach zobaczyli¶my jego wygiêt± szczytówkê. Kilka minut pó¼niej jego walka zakoñczy³a siê sukcesem. – Sandacz? – krzykn±³ w jego kierunku Leszek. – Nie, boleñ, na piêædziesi±t centymetrów! – odkrzykn±³ nasz s±siad. Po chwili wypu¶ci³ rybê i nadal zacz±³ rzucaæ blach±.
Po ósmej brania usta³y. Do dziesi±tej wyci±gnêli¶my jeszcze po jednej rybie. Mnie znów trafi³a siê niewielka, dwudziestocentymetrowa wzdrêga, a Leszek wyci±gn±³ ma³ego leszczyka. O jedenastej zwinêli¶my sprzêt. S³oñce zaczê³o ju¿ do¶æ mocno przygrzewaæ, a ryby wyra¼nie przesta³y ¿erowaæ. Ale z tej pierwszej - po wielkiej, powodziowej wodzie - wyprawy nad Wis³ê obaj byli¶my zadowoleni. Tak intensywnych brañ nie mieli¶my dawno. – Musimy tutaj wróciæ na noc – zapali³ siê Leszek. – Jest sporo naniesionego przez powód¼ suchego drzewa. Bêdzie jak znalaz³ na ognisko. A w nocy mo¿e trafiæ siê jaki¶ sum – przekonywa³ mnie rozmarzonym g³osem. – Oczywi¶cie, ¿e wrócimy. Na ca³± noc – odpar³em z przekonaniem.
Jakub Kleñ
· Napisane przez Administrator
dnia July 23 2010
990 czytañ ·
Ten serwis u¿ywa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przegl±darki oznacza zgodê na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowi± tylko czê¶æ materia³ów, które w ca³o¶ci znale¼æ mo¿na w wersji drukowanej "G³osu - Tygodnika Nowohuckiego".