Czy w Polsce trzeba obawiać się wyborczych fałszerstw? Komuniści przez 40 lat fałszowali wybory, a właściwie wyborczą frekwencję, bo wyników nie trzeba było przerabiać, skoro wyborcy nie mieli żadnego wyboru i musieli głosować na jedną listę. Odważni, którzy na wybory nie chodzili (właściwie należałoby pisać: na tzw. wybory) byli narażeni na rozmaite nieprzyjemności, ale oficjalne wyniki i tak wykazywały frekwencję bliską 99 procent. Skoro więc przez 40 lat fałszowano, to czemu nie zrobić teraz – takie pytanie zadali sobie jacyś zaradni politycy na Mazowszu podczas ostatnich wyborów samorządowych – i okazało się, że kilkanaście procent spośród tych, którzy na wybory przyszli, wrzuciło do urn nieważne głosy. Jak to możliwe? Wystarczyło podczas przeliczania głosów dopisać na karcie jeden krzyżyk i już głos uznawany był za nieważny.
Komuna straciła władzę, chociaż niestety zachowała wpływy i majątki, ale metody utrzymywania się przy władzy – pozostały. Fałszerstwo na dużą skalę łatwo może wyjść na jaw, więc dzisiejsi polityczni oszuści posługują się wypróbowanymi sposobami fałszowania kilkunastu czy kilkudziesięciu głosów przynajmniej w części komisji. W kilkudziesięciu komisjach obwodowych sfałszowanie tylko dwudziestu głosów, w skali okręgu daje już parę tysięcy i może zaważyć nawet na wyniku w całym kraju.
Jak przypilnować wybory, aby uchronić się przed fałszerzami? Dzisiejsza władza dobrze wie, co ją czeka, gdy straci kontrolę nad państwem, użyje więc wszelkich legalnych i nielegalnych sposobów, aby nie dopuścić do własnej porażki. Dlatego Prawo i Sprawiedliwość będzie jeszcze uważniej niż dotychczas pilnować uczciwości wyborów, przede wszystkim tam, gdzie upilnować jest najtrudniej, czyli w obwodowych komisjach. W każdej z nich muszą znaleźć się mężowie zaufania PiS, a najlepiej jeżeli będą tam również delegowani przez partię członkowie komisji. Wyniki wyborów z każdej z komisji muszą być przekazane do niezależnego centrum obliczeniowego, które zsumuje głosy z wszystkich obwodów, a następnie przekaże je do Warszawy, gdzie zostaną zliczone w skali kraju. Wtedy ani żadne „ruskie serwery”, ani szkoleni w Moskwie urzędnicy nic nie zdziałają.
To bardzo przykre, że w niepodległej i demokratycznej Polsce trzeba obawiać się o uczciwość wyborów. Polityczne szumowiny, które powinny kandydować co najwyżej na starszego pod więzienną celą, przenikają do parlamentu, do samorządów, do państwowej administracji. Ale ich prawdziwym zawodem jest złodziejstwo i wykonują go na każdym stanowisku czy urzędzie. Jeżeli udaje się im skorumpować wymiar sprawiedliwości, to mogą czuć się bezkarni. A jeżeli udaje się im kupić głosy wyborców, to może się okazać, że państwem, województwem czy miastem rządzi złodziejska szajka. Dla niej fałszowanie wyborów jest tylko jednym ze sposobów umożliwiających bezkarne okradanie innych.
Musimy temu zaradzić. Miejsce złodziei jest w więzieniach, a nie w polityce. Oszuści i łapówkarze nie mogą cieszyć się nieuczciwie zdobytymi majątkami. Wymiar sprawiedliwości ma chronić uczciwych, a nie przestępców. Państwo ma służyć obywatelom, a nie bogacić się na ich biedzie. Nie pozwolimy, aby wolę wyborców fałszowali polityczni kanciarze.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia March 27 2014
799 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".
