Nawigacja
· Strona główna
· Nowohuckie Linki
· Fotohistorie
· Szukaj
· Dzielnice
· NH - Miejsce dobre do życia
W Głosie
 Felietony
 Miss Nowej Huty -
XXI edycja

 Nowohucianie
 Humor
 Prawnik radzi
Ostatnie artykuły
· [2024.04.26] Karasie...
· [2024.04.26] Nie będ...
· Na niedzielę 28 kwie...
· [2024.04.26] Kłopoty...
· [2024.04.19] Druga t...
Ostatnio na forum
Najnowsze tematy
· Na sprzedaż działka ...
· Akcja poboru krwi
· Krótkie włosy - piel...
· Sekcja rekreacyjna G...
· TBS w nowej hucie?
Najciekawsze tematy
Brak tematów na forum
Rozsławiałem też Nową Hutę
Przyjechał do Nowej Huty po raz pierwszy w lecie 1950 roku. Ale bynajmniej nie, jako junak, czy murarz. Miał siedem lat i przebywał wtedy na kolonii letniej dzieci pracowników Szpitala Wojskowego w Chełmie. Zamieszkali w pustych koszarach jednostki wojskowej na Woli Justowskiej.
Wojsko pojechało na poligon letni, a oni buszowali po pustych salach. Pewnego dnia do koszar przybyli filmowcy. - Zagrajcie w filmie - zaproponowali. Dzieci ucieszyły się. - No to jedziemy na krakowski Rynek. Zagracie małych Cyganów, uczestniczących w cygańskim weselu.
Dzieci wsiadły do ciężarówki i już po chwili biegały na bosaka na Rynku. Kamera pracowicie filmowała. Po zdjęciach wychowawca oświadczył: W nagrodę zobaczycie, jak buduje się Nowa Huta.
- Nie bardzo wiedzieliśmy, gdzie ta Nowa Huta, choć oczywiście nauczyciele opowiadali o niej w szkole. Byłem zaciekawiony – opowiada po latach Wowka Brodecki. - Wysiedliśmy na obecnym placu Centralnym. Zobaczyliśmy jedno wielkie kretowisko i uwijających się na rusztowaniach murarzy, a także pracujących przy wykopach młodych ludzi w zielonych mundurach. Taki był mój pierwszy kontakt z Nową Hutą. Baraszkowałem po wykopach, nie zdając sobie sprawy, że oglądam fundamenty bloku, w którym zamieszkam w 30 lat potem.
Włodzimierz Wowka Brodecki, to jak wiadomo pracownik Teatru Ludowego w Krakowie, a jednocześnie aktor teatralny i filmowy, znany z takich filmów, jak choćby „Ogniem i mieczem”, czy „Lista Schindlera”.
- A więc w trzydzieści lat potem...
- Właśnie. Mogłem tam trafić pięć lat wcześniej, bo moja skromną osobą zainteresował się dyrektor Teatru Ludowego Ryszard Filipski. Był wtedy niemal moim idolem. Oglądałem przecież film, w którym zagrał majora Hubala, ostatniego żołnierza Września i pierwszego partyzanta II wojny światowej. Byłem zafascynowany tym filmem. Legenda Hubala była mi bliska, jako synowi kawalerzysty z Wołyńskiej Brygady Kawalerii, która we wrześniu 1939 roku stawiła dzielny opór niemieckim czołgom koło Mokrej. Potem ojciec służył w 27 Wołyńskiej Dywizji AK. Bo ja jestem wołyniakiem z Uściługa koło Włodzimierza Wołyńskiego, miejscowości, znajdującej się kilka kilometrów od granicy z Ukrainą, niestety po tamtej stronie. Gdyby ktoś stanął nad Bugiem i popatrzył na wschód, zobaczyłby sady, które zakładał mój ojciec. Ale wracając do jego kariery wojskowej, to w sierpniu 1944 roku wstąpił do armii Berlinga i brał udział w kampanii 1 Samodzielnej Brygady Kawalerii, która odznaczyła się w walkach na Wale Pomorskim. Koło Borujska wykonała ostatnią w II wojnie światowej szarżę na bunkry niemieckie, zakończoną sukcesem przy minimalnych stratach własnych, co obaliło mit o polskich straceńcach na koniach, kamikaze, atakujących zakutych w stal hitlerowców. Tu szabla zwyciężyła karabiny maszynowe.
Podobno urodziłeś się na koniu...
- Na pewno na koniu się wychowałem. Nic dziwnego. Jakże mogło być inaczej? Syn ułana i artylerzysty konnego, który rzeczywiście na koniu przebył szlak bojowy od Mokrej do Berlina, a nawet dalej, bo jego brygada doszła do Elby.
Wowka Brodecki wychowywał się w cieniu legendy bojowej ojca. Jako dziecko z pietyzmem oglądał przyznane mu medale. Po latach, od śmierci Ojca poukładał te medale według dat ich nadania i nakreślił na mapie trasę samotnego rajdu konnego szlakami żołnierzy 1 Warszawskiej Samodzielnej Brygady Kawalerii. Rajd ten potem powtórzył, wydłużając go do Berlina i Elby.
- Dowiedział się o moich wyczynach Ryszard Filipski i chciał mnie zaangażować do Ludowego. Ale odmówiłem. Wkrótce potem ofertę powtórzył Henryk Giżycki, tyle, że proponował mi pracę w Teatrze imienia Stefana Żeromskiego, gdzie był wtedy dyrektorem. Pomyślałem sobie: Kielecczyzna, to przecież teren działalności Hubala! I zgodziłem się. Wkrótce jego szlak bojowy przejechałem kilkakrotnie, jako organizator rajdów jego imienia. W osiemdziesiątym roku okazało się, że jednak Ludowy jest mi pisany. Henryk Giżycki został tam dyrektorem i od razu ściągnął mnie do Nowej Huty. Akurat trafiłem na okres „Solidarności” i razem z innymi zakładałem związek w teatrze. W stanie wojennym współpracowałem z podziemiem solidarnościowym. Zostałem zatrzymany przez bezpiekę, bo znaleźli w moim mieszkaniu ulotki i inne trefne materiały, ale dyrektor Henryk Giżycki wyciągnął mnie z mamra. Oczywiście mimo to nadal współpracowałem z podziemną „Solidarnością”, m.in. z księdzem Kazimierzem Jancarzem. Wtedy szykowałem się do rajdu konnego na Monte Cassino. Wtedy Henryk Giżycki wręczył mi filmowy mundur Hubala.
- Jedź w nim – zaproponował. - Na pewno Hubal byłby się ucieszył.
Ten epizod w życiu Wowki był wielokrotnie opisywany, więc ograniczymy się do opisu jego powrotu. Nastąpił akurat 11 listopada 1984 roku. Wowka przyjechał koniem przed Grób Nieznanego Żołnierza. A tam witały go delegacje podziemnej Solidarności, które akurat wyszły z mszy świętej z Kościoła Mariackiego. Dostał wtedy mnóstwo kwiatów. Obok stały kordony milicjantów. Niektórzy z nich na widok Wowki na koniu w mundurze salutowali.
W 1989 roku Wowka w mundurze filmowego Hubala wybrał się na rajd do Falaise. Tym razem miał komfortowe warunki. Witold Zaraska, biznesmen z Kielc, który zresztą zaczynał karierę w Nowej Hucie częściowo pokrył koszty imprezy. Wowka miał nawet przyczepę dla konia. Towarzyszył mu operator z kamerą telewizyjną. Wowka dotarł do Atlantyku, do miejsca lądowania aliantów w D-Day. Przejechał cały szlak bojowy 1 Dywizji Pancernej generała Stanisława Maczka i złożył hołd prochom jego żołnierzy na cmentarzach koło Falaise i Chambois, o czym szeroko pisała prasa francuska. Oddał też cześć polskim spadochroniarzom gen. Stanisława Sosabowskiego w Arnhem, który wtedy w czterdziestym czwartym wylądował „o jeden most za daleko”.
- A ja na tym moście byłem, wraz z koniem – chwali się Wowka. - Wszędzie, gdziekolwiek byłem, sławiłem oręż polski i... naszą dzielnicę. Gdy pytali się mnie, skąd jestem, odpowiadałem niezmiennie: Ja z Teatru Ludowego w Nowej Hucie.
O Wowce można by opowiadać w nieskończoność. O tym, jak zagrał pisarza siczowego przy boku Bohdana Chmielnickiego w „Ogniem i mieczem”, czyli Bohdana Stupki, któremu wyprorokował: Kozackim hetmanem zostaniesz tylko w polskim filmie. Ale ministrem na Ukrainie - tak.
Potem, jako Żyd w „Liście Schindlera” odmawiał w filmie hebrajskie modlitwy na chleb i wino. Zasmakowawszy w historycznych mundurach ubrał się w uniform oficera Księstwa Warszawskiego, a potem w strój rycerza – krzyżowca. Jak wiadomo, jeden z właścicieli Krzesławic walczył w obronie Królestwa Jerozolimskiego przed murami Askalonu (obecna Gaza) i koło Crac de Chevaliers w Syrii. Ale tylko dwie wielkie postaci historyczne zdarzyło mu się zagrać: świętego Józefa i Tadeusza Kościuszkę. Pierwszego na scenie, drugiego w plenerze przed płytą na Rynku Głównym.
Jego działalność na polu krzewienia tradycji patriotycznych nie ograniczyła się do występowania na uroczystościach rocznicowych. Należał do grona odnowicieli kopca generała Jana Henryka Dąbrowskiego w Pierzchowie koło Gdowa, miejscu urodzin tego bohatera narodowego. Nic dziwnego, że został wybrany prezesem krakowskiego oddziału Stowarzyszenia Miłośników Tradycji Mazurka Dąbrowskiego.
W czasie obchodów 70 rocznicy wybuchu II wojny światowej Wowka Brodecki w ułańskim mundurze oficerskim sprawował komendę nad pocztami sztandarowymi przed grobami poległych, nie tylko w Krakowie, ale też w innych miejscowościach polskich. Wcześniej uczestniczył w obchodach 95 rocznicy wymarszu Kadrówki w Michałowicach i 89 rocznicy Cudu nad Wisłą na polach Ossowa i Radzymina. Ostatnio zaś gościł na partyzanckich biwakach 27 Wołyńskiej Brygady AK i innych formacji, uczestniczących w wojnie. Za krzewienie polskich tradycji patriotycznych został uhonorowany przez prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Kto chce dowiedzieć się czegoś więcej o Wowce zapraszamy do lektury książki Ryszarda Dzieszyńskiego „Wowa Brodecki jeździec pamięci”, której prezentacja odbyła się już wśród Polonii amerykańskiej w Nowym Jorku.
Bogusław CZANTAR
PS. Spotkanie z autorem i bohaterem jego książki odbędzie się 15 grudnia o godz. 16.30 w księgarni „Skarbnica” przy pl. Centralnym.



Włodzimierz „Wowka” Brodecki jako major Hubal.
Komentarze
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony

Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?
 
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)
Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Reklama


Wygenerowano w sekund: 0.05 27,546,197 unikalnych wizyt