POZYTYWNIE ZAKRĘCENI
Dodane przez Administrator dnia 20/07/2012 12:28:59
Na os. Zielonym 6, w nowootwartym studio tatuażu, można ozdobić swoją skórę. Studio ELEMENT TATTOO prowadzą Ernest i Robert „Młody”, którzy ze sceną tatuażu związani są od kilku lat. Miejsce otwarte jest codziennie w godz. 11-19. Ze studiem związanych jest jeszcze kilka osób, które w razie potrzeby zajmują się kolczykowaniem i robieniem dredów.
- Pomysł na prowadzenie studia już od dawna chodził mi po głowie. Ale zawsze było coś innego do zrobienia. Nagle nadarzyła się dobra okazja, więc po prostu z niej skorzystaliśmy – wyznaje Ernest. Na Nową Hutę wybór padł trochę przypadkiem, częściowo z fascynacji tą dzielnicą. W miejscu, gdzie działa Element Tattoo, było kiedyś studio tatuażu – Crazy NH Tattoo, ale kilka miesięcy temu zostało zamknięte.
- Nawiązaliśmy współpracę z właścicielem lokalu i postanowiliśmy tchnąć nowego ducha w to miejsce – mówi Ernest.- Założeniem Element Tattoo jest nie tylko tatuowanie i kolczykowanie. Chcemy, żeby studio było miejscem spotkań pozytywnie zakręconych ludzi, nie tylko na punkcie tatuaży – dodaje.
Wkrótce będzie to również siedziba portalu o muzyce i tatuażach – www.hardcore-tattoo.pl.
Kolejna sprawa to to, że w Nowej Hucie brakuje takiego studia tatuażu. A że dzielnica ma swój specyficzny klimat zasługuje na tego typu miejsce.
- Planujemy angażować się w życie Nowej Huty. Współpracować z lokalna społecznością, wspierać nowohuckie imprezy. Chcemy, żeby to miejsce na stałe wpisało się w krajobraz Nowej Huty – tłumaczy Ernest.
Ernest jest współwłaścicielem jedynego w Polsce portalu poświęconego muzyce, tatuażom i sztuce niezależnej – www.hardcore-tattoo.pl oraz współorganizatorem jednej z największych konwencji tatuażu w Polsce Body Art Convention, która odbywa się w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie.
Robert „Młody” jest tatuatorem. Zajmuje się tym od dwóch lat. I z dnia na dzień widać postępy w jego pracy. W studiu tatuuje też Kuba, początkujący, ale dobrze zapowiadający się tatuator.
- Naszym założeniem jest również to, żeby co jakiś czas przyjeżdżali do nas tatuatorzy z innych miast w Polsce na tzw. guest spoty, czyli gościnne tatuaowanie – mówi Ernest. I tak, od 10 do 17 lipca w Element Tattoo tatuowała Kaśka, która przyjechała do Nowej Huty z Warszawy. W kolejnym tygodniu studio odwiedzi Konrad, tatuator z Białegostoku.
Studio działa od niedawna, a już odwiedziło je bardzo dużo osób. Widać to było między innymi podczas oficjalnego otwarcia, które odbyło się w piątek, 6 lipca. Tego dnia przez studio przewinęło się kilkadziesiąt osób. - Niestety zrobienie każdego tatuażu trwa, dlatego nie każdy mógł się załapać tego dnia na wzór. W sumie wytatuowałem sześć osób – mówi Robert. Każda z nich zapłaciła za wzór jedyne 50 zł. Powstał między innymi bardzo ciekawy wzór związany z Nową Hutą, który został wykonany na karku Maćka Twaroga, pasjonata Nowej Huty, byłego radnego Krakowa i obecnego pracownika Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, który ma już na swoim ciele kilkanaście nowohuckich tatuaży. Można powiedzieć, że ten człowiek nosi Nową Hutę w sercu… i na swojej skórze. Wzór na kark Maciej Twaróg zaczerpnął od firmy Unicut, która produkuje odzież związaną z Nową Hutą. Autorem tego wzoru jest, znany większości młodych nowohucian, Marcin Wierzchowski –Farmer.
Reszta osób zainteresowana wytatuowaniem się została zapisana na kolejne sesje. Część była po prostu ciekawa, co to za miejsce i jak wygląda lub zjawiła się po prostu na konsultacje.
Oczywiście każdy otrzymał zniżkowy bon, dzięki czemu zapłaci na tatuaż 20 proc. mniej. Nawet bez tego kuponu nowohuckie studio kusi cenami, zaczynają się one już od 100 zł. Tyle kosztują małe tatuaże. Ceny są zdecydowanie niższe niż w innych studiach, gdzie stawka wyjściowa wynosi 150-200 zł. Dłuższa sesja, trwająca 3-4 godziny, to koszt około 300-400 zł. Jeśli chodzi o duże wzory, to już kwestia indywidualnych ustaleń.
Co ważne, studio otwarte jest codziennie od godz.11-19.
- W ten sposób chcemy być jeszcze bardziej dostępni dla klientów, którzy mają czas np. w weekendy, bo w tygodniu pracują – wyjaśnia Ernest.
(ał)


Fot. Katarzyna Ponikowska