[2008.07.03] Leszcze i piknik nad wodą
Dodane przez Administrator dnia 03/07/2008 19:54:02
Był ostatni dzień maja. Sobota. O piątej rano, wraz z Leszkiem, moim przyjacielem z lat szkolnych, siedzieliśmy już w samochodzie. Postanowiliśmy ten dzień spędzić nad zalewem w Czchowie. - Zapowiada się niezła pogoda, więc i ryby powinny być niezłe – zauważył Leszek. Przytaknąłem, bo sam również szykowałem się na solidne rybobranie. O szóstej stanęliśmy przed przeprawą promową. Przejechaliśmy na drugą stronę Dunajca i po kilku minutach zaparkowaliśmy pod lasem w miejscowości Tropie. Trzeba było jeszcze podejść kawałek na nogach i wyszukać odpowiednie stanowisko. To, które zawsze było dla mnie szczęśliwe, niestety było już zajęte przez trójkę wędkarzy. Wnosząc po rejestracji samochodu, którym przyjechali, byli gdzieś z okolic Brzeska. Mieli blisko i byli wcześniej. Wolne było za to inne stanowisko, ulokowane tuż nad wodą. To położenie, nad samą wodą, miało nam tego dnia sprawić trochę problemu. Wszystko dlatego, że poziom wody w czchowskim zbiorniku nie jest stały. I w dwie godziny po tym jak rozłożyliśmy sprzęt, woda zaczęła się powoli, ale systematycznie, podnosić. Jednak z samego rana wszystko wyglądało jak marzenie. Konary drzew zwisające nad wodą zapewniały rybom dostatek spadających z liści przeróżnych larw i innych żyjątek. My natomiast, przed sobą mieliśmy otwartą niebieską taflę i wspaniałe widoki zalesionych wzgórz po drugiej stronie jeziora. Zanęciliśmy łowisko i w wodę poszybowały cztery zestawy gruntowe (zgodnie z przepisami, po dwa na jedną osobę). A jako, że w tym roku byliśmy tutaj po raz pierwszy i nie znaliśmy jeszcze tegorocznych rybich gustów, na haczykach umieściliśmy przynęty najbardziej uniwersalne: białe robaki, robaki czerwone i żywotne rosówki. To musiało zadziałać.
Jakub Kleń
(Ciąg dalszy za tydzień)
Nawet dla samej przyrody warto było tutaj przyjechać