Pożegnaliśmy red. Mariana Oleksego
Dodane przez Administrator dnia 21/10/2010 18:11:17
W piątek, 15 października zmarł w szpitalu red. Marian Oleksy, który kierował przez 10 lat, w latach 1972–1981, „Głosem Nowej Huty”. Ostatnio Jego zdrowie szwankowało, przeszedł zawał, miał problemy z krążeniem krwi. Jedyną szansą była operacja, którą wykonano, ale organizm nie wytrzymał i cicho w nocy Marian Oleksy odszedł na wieczną wartę. Szedł do szpitala niechętnie, jakby miał złe przeczucia, ale z drugiej strony zdawał sobie sprawę, że ten zabieg jest niezbędny i grono Przyjaciół utwierdzało go w tym przekonaniu. Bardzo chcieliśmy, aby powrócił do nas w lepszej formie zdrowotnej. Obiecywaliśmy sobie, że po rekonwalescencji pojawi się na seminarium poświęconym Świętu Niepodległości w Domu Kombatanta RP w os. Górali. Zresztą przygotował na to seminarium materiały i kolejny Zeszyt Historyczny. Niestety, nie będzie już w nim uczestniczył... W środę, 20 bm. odbył się pogrzeb Mariana Oleksego na cmentarzu w Batowicach. Pożegnała Go Rodzina i liczne grono Przyjaciół, Kolegów i Koleżanek. Odszedł człowiek prawy i sprawiedliwy, a przede wszystkim obdarzony niepowtarzalnym poczuciem humoru i optymizmem w kontaktach z ludźmi. Żegnaj Przyjacielu...
Marian Oleksy (1931-2010)
Marian Oleksy urodził się w 1931 roku we Francji, gdzie jego rodzice wyjechali za chlebem, ale już po kilku miesiącach powrócił w rodzinne strony, do Strzelc Wielkich k. Brzeska. W sąsiedniej miejscowości Strzelce Małe ukończył szkołę powszechną. Następnie po wojnie uczęszczał do Prywatnego Koedukacyjnego Gimnazjum Kupieckiego im. Wincentego Witosa w Szczurowej. Po 5 latach nauki w gimnazjum i dwóch latach w liceum zdaje maturę w 1951 r. w Szczurowej. Jako młody licealista trafia na kilka miesięcy do więzienia ścigany przez UBP za rzekome powiązania z nieujawnionym przeciwnikiem ustroju noszącym pseudonim „Stalingrad”. Urząd znajduje w domu podczas rewizji pistolet i grozi mu kilka lat pozbawienia wolności. Schwytany „Stalingrad” nie rozpoznaje Oleksego, który po trzech miesiącach więzienia wychodzi na wolność. Nawiasem mówiąc jego ojciec spędza po wojnie za podobne podejrzenia 5 lat w więzieniu. Jednak UBP jest pamiętliwe i wydaje mu wilczy bilet. Nie może rozpocząć studiów i znaleźć pracy. Dopiero przyjęto go do pracy w Państwowej Stadninie Koni w Brzesku, gdzie pracuje ok. 1,5 roku. Potem udaje mu się podjąć pracę w Banku Rolnym w Brzesku, gdzie do pracy przyjmuje go dyrektor, były egzaminator z matury. Tu jednak donosi na niego jedna z pracownic banku, która była żoną lokalnego szefa UBP i zostaje zwolniony. Na szczęście spotyka kolegę ze szkoły, który proponuje mu pracę w Komendzie Powiatowej Służby Polsce w Brzesku jako instruktora kulturalno-oświatowego. Mając kontakty w rodzinnych stronach i dostęp do strojów i instrumentów zakłada Zespół Pieśni i Tańca, który zaczyna odnosić sukcesy, m.in. zajmuje czwarte miejsce na Ogólnopolskim Przeglądzie w Kielcach. Tu także ciągnie się za nim przeszłość i powołują go gwoli zdyscyplinowania do wojska w Sandomierzu. Dostaje nieźle w kość, ale dowódca wydaje mu zgodę na wyjazd do Krakowa, gdzie przystępuje do egzaminu wstępnego na historię UJ. Jego egzaminatorem jest m.in. Karol Estreicher, który umożliwia mu w drodze wyjątku zdawanie egzaminu w ciągu kilkudniowej przepustki. Egzamin zdaje bardzo dobrze i w 1954 r. podejmuje studia na wydziale historii UJ, które kończy w 1959 roku. Od tego roku mieszka w Nowej Hucie w os. Spółdzielczym. To inny czas w PRL i wreszcie uwalnia się od etykietki przeciwnika władzy ludowej. Po studiach wiąże się z ruchem ludowym i pracuje jako kierownik Wydziału Kultury Zarządu Wojewódzkiego Związku Młodzieży Wiejskiej w Krakowie wykorzystując swoje doświadczenie w działalności zespołów folklorystycznych. Następnie oddelegowany do Wierzchosławic organizuje Uniwersytet Ludowy. Wyjeżdża na siedmiomiesięczny staż do Szwecji, gdzie poznaje kulturę ludową Szwecji i uczy się języka szwedzkiego. Po powrocie pisze ciekawe reportaże z pobytu w Szwecji i dostaje propozycje pracy dziennikarskiej w „Głosie Młodzieży Wiejskiej”, gdzie pracuje do końca lat sześćdziesiątych, a następnie przechodzi do pracy w „Gazecie Krakowskiej” zostając kierownikiem lokalnego Oddziału w Chrzanowie. Po odejściu red. Wolskiego z szefowania „Głosem Nowej Huty” startuje z powodzeniem na funkcję red. naczelnego tego nowohuckiego tygodnika. Kieruje „Głosem” w latach siedemdziesiątych, w czasach, które pozwalają na rozwój tej lokalnej gazety mimo istniejących ograniczeń. Pod Jego kierownictwem „Głos” w okresie solidarnościowej odnowy staje się poczytnym pismem, odzwierciedlając zachodzące przemiany. Zdając sobie sprawę z negatywnej oceny ówczesnych decydentów za ten okres, rezygnuje z weryfikacji dziennikarskiej i przechodzi na rentę w 1982 roku. Nie rezygnuje z aktywności dziennikarskiej i wydaje m.in. lokalne pismo „W Zakolu Raby i Wisły” w Szczurowej, wyjeżdża także do Szwecji na saksy. Działa także w Stowarzyszeniu Dziennikarzy RP, pełniąc funkcję sekretarza Zarządu Oddziału Małopolskiego. Swoje prawdziwe miejsce realizacji znajduje w Małopolskiej Fundacji Dom Kombatanta RP Muzeum Czynu Zbrojnego „Pod czołgiem” na początku tego wieku. Zostaje kustoszem Muzeum Czynu Zbrojnego i zajmuje się aktywnie dokumentacją życiorysów nowohuckich kombatantów. Wydaje Zeszyty Historyczne, których ukazało się dwadzieścia sześć. Organizował seminaria, które utrwalały dokonania uczestników II wojny światowej walczących na wszystkich frontach tej wojny. Publikował także w tym czasie w „Głosie–Tygodniku Nowohuckim” głównie teksty poświęcone kombatantom. Wśród kombatantów zdobył sobie ważną pozycję i traktowali go jak swojego... W tym środowisku pozyskał sobie wielu Przyjaciół, którym teraz będzie bardzo brakowało Mariana...
SŁAWOMIR PIETRZYK