[2025.10.03] O boleniach raz jeszcze
Dodane przez Administrator dnia 04/10/2025 19:33:59
Żegnając się – przynajmniej na jakiś czas – z charakteryzowaniem i opisywaniem w tym miejscu boleni, na zakończenie jeszcze kilka uwag o tej rybie.
Boleń, swoim wyglądem, przypomina olbrzymią, bystrooką ukleję. Bo trzeba przyznać, że rapa ma kształt ryby zdecydowanie powierzchniowej (z może nieco ponad normę wypukłym grzbietem). Ma też typową dla uklei drapieżność wyrazu swojej paszczy. W paszczy tej nie znajdziemy jednak właściwych dla drapieżników zębów. Zastępują je, typowe dla ryb karpiowatych, tak zwane zęby gardłowe, za pomocą których boleń potrafi dosłownie zemleć pożeraną ofiarę.
Boleń potrafi dostarczyć wędkarzowi sporo wrażeń, które pamiętane są przez lata. Bo rapa potrafi dorosnąć do budzących szacunek rozmiarów. Rekord Polski z roku 1987, to boleń o długości 88 centymetrów! Ryba ta ważyła 7,52 kg. A chodzi fama, że trafiają się okazy nawet dziesięciokilogramowe. Rapa ma tę niewątpliwą zaletę, że łatwo się mnoży i szybko rośnie. Boleń zdecydowanie nie jest wegetarianinem. Jego menu aż w 98 procentach stanowią małe rybki, a pozostałe 2 procent – żabki. Owady stanowią nieznaczny dodatek do posiłków, dlatego nawet ich procentowy udział w diecie boleni nie jest podawany.
Wśród łowców boleni panuje dość powszechna zgoda na temat tego, jakie warunki należy spełnić, aby polowanie na rapę zakończyło się sukcesem. O warunkach tych pisze także Wacław Strzelecki w swojej przeciekawej książce „Czytać w rzece. Rozumieć ryby”. Otóż pisze on tak: „Przygotowując się do wyprawy na bolenie, trzeba naj[pierw rozpoznać rzekę, znaleźć w niej miejsce mogące służyć im za ostoje, wypatrzyć wcześniej ich żerowiska. Jest to prawie bezwzględny warunek powodzenia, wręcz jego gwarancja. Drugi warunek to zachowanie się nad wodą. Spokojne zachowanie, obserwacja z przyczajenia – bez traperskich pełzań i maskowań – pozwalają rybę obejrzeć i oszacować. Wystarczy jednak niespokojny ruch obserwatora, że jak duch zniknęła z toni. Ta czujność wyposażonego w bystry wzrok drapieżnika sprawia, że pod względem łowieckim należy on do ryb zdecydowanie trudnych. Nie zwabi się go do łowiska zanętą, jak inne ryby. Trzeba umieć go upolować na jego własnym terenie, w warunkach, które on wyznacza”.
Tydzień temu wspominałem, że boleń potrafi jednak czasami swoim zachowaniem zaskoczyć. I wspomina o tym również Strzelecki pisząc we wspomnianej książce: „W szarżach i napadach na rybi drobiazg boleń jest zapamiętały, w demaskowaniu swej obecności – bezczelny. Ta ostrożna ryba zwykła nie liczyć się z obecnością ludzi, choćby i kąpiących się, jeżeli tylko w pobliżu kąpieliska ukleje wyznaczyły sobie miejsce na tarło. Kiedy jednak kończy się krótka godzina ataków, a kończy się z nagła, bez jasnej przyczyny, boleń gdzieś znika. W jego łowisku zapada cisza, tylko ukleje, trzęsąc się i srebrząc, składają ikrę na długich warkoczach ozdobionego białymi kwiatkami jaskra rzecznego”.
Tyle u mnie o boleniach. Resztę wiedzy możemy zdobyć sami nad wodą. A początek jesieni, to dobry czas na łowienie boleni. To także dobry czas, by zachwycić się otaczającą nas przyrodą. Choćby drzewami, które zanim stracą swoje liście, potrafią cieszyć oko przepięknymi kolorami. I nawet jeśli nie uda nam się złowić bolenia, to sam widok jesiennej okolicy nad rzeką potrafi wyciszyć skołatane nerwy i pozwoli odetchnąć od zwykłej codziennej bieganiny.

Jakub Kleń