[2025.03.14] Polityka zmarnowanych szans
Dodane przez Administrator dnia 15/03/2025 08:07:50
Czy rząd nieudaczników zagraża naszemu bezpieczeństwu? Tak to właśnie wygląda. Bajki, które opowiada Tusk, że Europa sama, bez Amerykanów, jest w stanie przeciwstawić się Rosji, są groźne dla naszej przyszłości. Niemcy i Francja marzą o tym, żeby znów kupować rosyjską ropę i gaz, a ich obietnice wzmocnienia własnych armii są mało wiarygodne. W razie rosyjskiej agresji na któreś z państw bałtyckich, najprawdopodobniej na Łotwę, powtórzy się sytuacja, którą znamy z napaści na Ukrainę: dużo gadania, mało realnego wsparcia. Jeżeli w Europie nie będzie amerykańskich wojsk, to nikt się nie ruszy z pomocą. A jeżeli to będzie agresja na Polskę? Gdy nie będzie tu Amerykanów, to Niemcy i Francja powiedzą, że potrzebują jeszcze paru lat na przygotowanie się do wojny, a na razie trzeba poświęcić Polskę. Zostaniemy sami, a rząd ucieknie do Berlina.
Straty jakie ponosimy z powodu nieudolności i łapczywości koalicji 13 grudnia są ogromne i będą niełatwe do naprawienia. Dla polskiej gospodarki każdy miesiąc tej władzy oznacza cofanie się w rozwoju, drożyznę, powiększające się bezrobocie i rosnącą inflację. Równocześnie jednak utrata dobrej pozycji w polityce międzynarodowej może okazać się równie kosztowna. Rząd Tuska bezprzykładnie marnuje półrocze polskiej prezydencji w Unii Europejskiej, ponieważ nie tylko nie me żadnego pomysłu na polską inicjatywę, ale jest tak zależny od swoich mocodawców w Berlinie i Brukseli, że nie może sobie pozwolić nawet na odrobinę samodzielności. Lokajska ekipa będzie posłusznie potakiwać unijnym komisarzom i niemieckim politykom w zamian za dopuszczenie do mniej ważnych spotkań i narad, bo w tych najważniejszych nikt nie będzie liczył się z krajem, którego rząd nie ma nic do powiedzenia.
Europa nie jest przygotowana do obrony, a NATO opiera się głównie na sile Stanów Zjednoczonych. Po dojściu do władzy prezydenta Trumpa, europejscy przywódcy zbierają się to w Paryżu, to w Londynie i lamentują nad swoim położeniem. Ale przez dziesięciolecia pozwalali Rosji rosnąć w siłę, a sami przejadali swoje budżety tak, że nie starczało na obronę. Uważali, że nie muszą rozwijać i uzbrajać własnego wojska, skoro Ameryka jest wystarczająco silna, by ich obronić. Teraz prezydent Trumo powiedział dosyć i zażądał od Europy, by sama też byłą gotowa do obrony. W bogatym i zadowolonym towarzystwie, które obsiadło Unię Europejską i które zajmowało się spełnianiem swoich rozmaitych kaprysów, poczynając od zielonych ładów i zapraszania imigrantów, konieczność skupienia się na realnych problemach wywołuje histerię i panikę. Łapią się za głowę i przekonują nawzajem, że nie jest tak źle i w razie czego poradzą sobie bez Amerykanów, ale dobrze wiedzą, że na przygotowanie się do obrony przed agresją potrzebują w najlepszym przypadku co najmniej dziesięciu lat.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości rozpoczął na wielką skalę dozbrajanie polskiej armii w nowoczesny sprzęt, zarówno poprzez zakupy za granicą, głównie w Stanach Zjednoczonych i Korei Południowej, jak i inwestowanie we własny przemysł zbrojeniowy. Jest oczywiste, że ten wysiłek zostanie zmarnowany przez polityków, dla których nie liczy się polska racja stanu i polski interes, a których władza w coraz większym stopniu opiera się na wykonywaniu poleceń unijnych protektorów. Dziś, gdy słabnie ich kandydat na prezydenta coraz częściej słyszymy pogróżki, że Unia nie dopuści do zwycięstwa kandydata prawicy. No to zobaczymy, panie Tusk, co na to powiedzą Polacy.
Ryszard Terlecki