[2024.11.22] Prawybory bez znaczenia
Dodane przez Administrator dnia 23/11/2024 12:58:56
W tym tygodniu Platforma wybierze Trzaskowskiego lub Sikorskiego na swojego kandydata w wyborach prezydenckich. Czy dla Polski ma to jakiekolwiek znaczenie? Oczywiście nie, bo obaj pretendenci do udziału w wyborach prezentują dokładnie te same cechy i poglądy. Przede wszystkim interes Platformy jest dla nich najważniejszy, bo bez Tuska i partyjnego zaplecza nie mogliby nawet marzyć o dobrym wyniku. Każdy z nich będzie wykonywał polecenia partii, równocześnie lekceważąc korzyści dla Polski. Tusk uruchomił partyjne prawybory licząc na ożywienie partii, a także na większe zainteresowanie mediów, które śledzą rywalizację partyjnych kandydatów. Wydaje się, że faworytem w tym wyścigu jest Trzaskowski, a Sikorski został wystawiony na tzw. „zająca”, chociaż sam naiwnie uwierzył w swoją szansę. Warto przypomnieć, że już raz marzyła mu się prezydentura, ale wówczas przegrał partyjne prawybory z Bronisławem Komorowskim.
Dla Prawa i Sprawiedliwości nie ma znaczenia, który z kandydatów Platformy ostatecznie stanie do wyborczej walki. Już wkrótce zostanie ogłoszony kandydat PiS i rozpocznie się nieformalna kampania. Nastroje są bardzo dobre, a wpływ na zwycięstwo prawicy będzie mieć triumf Donalda Trumpa, który 20 stycznia rozpocznie swoją czteroletnią kadencję. Jego sukces wyraźnie pokazuje, że amerykańska lewica jest w odwrocie, a to przełoży się na sytuację w Europie i w Polsce. Obłędne pomysły zamrożenia gospodarki na rzecz „ochrony klimatu”, brednie ideologii gender, wariactwa z wyborem jednej z kilkudziesięciu płci oraz modą na jej zmienianie, zwłaszcza wśród młodzieży – to wszystko trzeba stanowczo odrzucić. Najważniejsze jest przywrócenie rzetelnej edukacji młodego pokolenia i odwołanie rządu, który zgadza się na chore pomysły lewicowych aktywistek.
W tle wyborczej walki pomiędzy Prawem i Sprawiedliwością, a Platformą, pojawili się kandydaci politycznej drobnicy, w tym przedstawiający się jako „niezależny” marszałek Hołownia, dziś już raczej wzbudzający zażenowanie i uśmiech politowania niż zainteresowanie mediów i politycznej publiczności. Powszechnie znana uległość sejmowych przystawek, w tym PSL i partii Hołowni wobec Tuska sprawia, że jego kandydowanie nie będzie mieć żadnego wpływu na wynik wyborów. Podobnie wynik Konfederacji, która udaje, że nie jest cichym sojusznikiem koalicji oszustów, a w wyborach będzie stawiać na naiwność i brak orientacji najmłodszych wyborców. Zapewne zgłosi się jeszcze kilku kandydatów, liczących na głosy w granicach jednego procenta.
Na wynik Platformy w ostatnich wyborach parlamentarnych duży wpływ miało poparcie Berlina i brukselskiej biurokracji. Teraz jednak w Brukseli panuje popłoch po zwycięstwie Trumpa, a w Niemczech odbędą się w lutym przedterminowe wybory, w których wcale nie wiadomo, czy zwycięzcami okażą się patroni Tuska i Platformy. Zwycięstwo kandydata PiS, czego panicznie boją się rozmaite szajki, rabujące dziś Polskę, będzie kolejnym sygnałem słabnącego poparcia dla lewicy i liberałów, zabiegających o takie osłabienie naszej gospodarki i takie obniżenie poziomu życia, by Polacy znów stali się tanią siłą roboczą dla Zachodu. Z kolei przyjęcie nielegalnych imigrantów, które Tusk obiecał Niemcom, uczyni Polskę krajem niebezpiecznym, otwartym dla zorganizowanej przestępczości, a to tym bardziej sprawi, że młodzi ludzie będą wyjeżdżać do pracy na Zachód i tam zakładać swoje rodziny. Na szczęście jest duża szansa, aby do tego nie dopuścić i zakończyć wybory prezydenckie tak jak w Ameryce: efektownym zwycięstwem kandydata Prawa i Sprawiedliwości.
Ryszard Terlecki