SEKRET TWOJEJ ŚWIĘTOŚCI
Dodane przez Administrator dnia 29/10/2005 12:50:40
W czasie całego pontyfikatu Ojca świętego Jana Pawła Wielkiego miało miejsce 1338 beatyfikacji oraz 482 kanonizacji. Tak więc papież wyniósł do chwały ołtarzy ogromną, wręcz rekordową, rzeszę osób. Okazuje się, że są wśród nich tacy święci, których najbliżsi, czyli rodzina i przyjaciele, żyją do dziś.
Wyjątkowym przykładem jest postać św. Joanny Beretty Molli (1922 – 1962), która wstawia się z nieba nie tylko za swymi czcicieli rozsianymi po całym świecie, ale nade wszystko za swym małżonkiem, panem inżynierem Piotrem Molla oraz trójką - w tej chwili już dorosłych - dzieci: Pierluigim, Laurą i Gianną Emanuelą. Ta ostatnia zechciała podzielić się z nami czymś bardzo osobistym, to znaczy świadectwem - listem, jaki napisała do swej świętej mamy. Jesteśmy jej za to bardzo wdzięczni.
Treść rozszerzona
SEKRET TWOJEJ ŚWIĘTOŚCI
Najdroższa Mamusiu,
wprawdzie nie otrzymałam niewypowiedzianego daru poznania Ciebie w tym życiu, ale Pan Jezus w swym nieskończonym miłosierdziu i dobroci zechciał przygotować dla mnie dar jeszcze większy, wyjątkowy i z niczym nieporównywalny: podarował mi jakby w zamian Mamusię świętą! Czy będę kiedykolwiek umiała Mu za to wystarczająco podziękować?
Poznałam Ciebie Mamusiu dzięki bliskim, szczególnie tatusiowi i wujostwu, którzy ciągle mi o Tobie opowiadali jako o kimś, kto bardzo ukochał życie i wszystko, co w nim piękne; jako o osobie cechującej się wyjątkową naturalnością, harmonią i wytrwałością w każdym momencie swego życia, co też było wspaniałym świadectwem wiary i miłości chrześcijańskiej tak wobec Boga, jak i bliźniego, przeżywanej konkretnie i w radości życia na każdy dzień: w dzieciństwie, latach młodzieńczych, okresie narzeczeństwa i małżeństwa oraz kiedy byłaś już mamą i lekarzem. Ponadto mówiono mi o Tobie jako o osobie, która zawsze żyła w blasku i stanie łaski uświęcającej, zawierzała wszystko Panu Bogu i spełniała Jego świętą wolę.
Już jako dziecko, idąc za wskazaniami Twych „świętych rodziców”, odkryłaś i pokochałaś życie jako fantastyczny dar Boży i nauczyłaś się bezgranicznie ufać modlitwie i Boskiej Opatrzności.
Natomiast od dnia pierwszej Komunii Świętej miłość do Boga przez Niego odwzajemniona stała się centrum Twego życia. Miłość ta znalazła swe ujście w gorliwym, twórczym i niestrudzonym apostolstwie na rzecz Twych bliźnich, w których widziałaś oblicze samego Boga. I myślę, że to właśnie jest sekret Twojej świętości.
+ + +
W trakcie liceum, studiów, jak również po zdobyciu dyplomu lekarskiego, potrafiłaś przełożyć swą wiarę na gorliwą służbę apostolską wobec młodzieży i ludzi starszych oraz potrzebujących działając w Akcji Katolickiej i Stowarzyszeniu św. Wincentego. Zapamiętajcie sobie, że apostolstwo realizuje się najpierw i nade wszystko na kolanach – zwykłaś mówić do swych młodszych współpracowniczek z Akcji Katolickiej. Prócz tego dodawałaś: Od dobrego spełniania naszego powołania zależy nasze szczęście ziemskie i wieczne….
Zawsze miałaś bardzo mocne wewnętrzne przekonanie, – jak zaświadczył mój wujek, czyli ojciec Albert – że ideałem jest służba dla innych i z tego też powodu wybrałaś zawód lekarza. Uważałaś bowiem tę profesję za jeden z najskuteczniejszych sposobów apostolstwa. O tym jak traktowałaś i przeżywałaś ten zawód dałaś sama wyraz w swoich zapiskach:
Wszyscy na świecie pracujemy, służąc w jakiś sposób człowiekowi. My (lekarze) pracujemy bezpośrednio jakby „na człowieku”. Przedmiotem naszej wiedzy i pracy jest człowiek, który ukazuje nam samego siebie, mówi: „pomóż mi” i oczekuje od nas potwierdzenia pełni swojej egzystencji…
Doświadczamy takich sytuacji, których nie ma nawet kapłan. Nasza misja nie kończy się w chwili, gdy ustaje skuteczność lekarstw. Pozostaje jeszcze dusza, którą trzeba doprowadzić do Boga, a nasze słowo (lekarzy) może mieć wielkie znaczenie. Każdy lekarz winien zasugerować choremu spotkanie z kapłanem. O jakże bardzo potrzebni są lekarze katoliccy!
Wielka jest tajemnica człowieka: jest ciałem, lecz także duszą nieśmiertelną. To Jezus mówi: każdy, kto odwiedza chorego, pomaga „Mnie”. Zwróćmy uwagę na misję kapłańską - tak jak kapłan może dotykać Jezusa, tak my (lekarze) dotykamy Jezusa w ciałach naszych chorych: biednych, młodych, starych, dzieciach.
Ażeby Jezus mógł się ukazać pomiędzy nami, niechaj znajdą się liczni lekarze, którzy ofiarują Mu samych siebie. „Kiedy zakończycie powołanie waszej profesji - jeśli je spełnicie - będziecie cieszyć się życiem Boga, ponieważ to ja byłem chory, a wy mnie wyleczyliście.
Realizując posługę medyczną, którą postrzegałaś i praktykowałaś jako rodzaj „misji”, zawsze byłaś pilna w podnoszeniu swych kwalifikacji. Troszczyłaś się zarówno o ciało, jak i dusze swoich pacjentów. Własne siły regenerowałaś grając na pianinie, malując obrazy, uprawiając narciarstwo lub alpinizm. Umiałaś się radować życiem i cieszyłaś się urokami natury.
+ + +
Gdy otrzymałaś od Pana Jezusa powołanie małżeńskie przyjęłaś je z ogromnym entuzjazmem. Zaangażowałaś się całą sobą, żeby stworzyć rodzinę prawdziwie chrześcijańską.
Umiałaś w prostocie, z wyczuciem i prawdziwą radością życia zharmonizować obowiązki żony, matki oraz lekarza [mieszkańców] dwóch miejscowości: Mesero i Ponte Nuovo di Magenta. Trwając w tej harmonii i radości prowadziłaś życie według osobistej, wielkiej wiary dostosowując do niej własne obowiązki i każdą swą decyzję.
Jako żona i jakże szczęśliwa mama Pierluigiego, Laury i Marioliny byłaś wierna swemu powołaniu macierzyńskiemu aż do najwyższego szczytu miłości. Podczas czwartego, wyjątkowo bolesnego okresu oczekiwania na narodziny dziecka, świadoma, iż z woli Opatrzności Bożej istnieje – dla mnie – jedyny sposób, abym mogła przyjść na świat, którym było przedłożenie nad swoje własne życie mojego. I tak właśnie bez żadnego wahania zdecydowałaś. Dzięki temu uwieńczyłaś swe przykładne życie chrześcijańskie w imię wielkiej i z niczym nieporównywalnej miłości, poświęcenia oraz autentycznego świadectwa o świętości i szacunku wobec życia ludzkiego.
Ostateczna ofiara, jaką przypieczętowała własne życie - powiedział Ojciec święty Jan Paweł II podczas homilii 16 maja, kiedy ogłosił Cię świętą - potwierdza jak tylko ten, kto ma odwagę oddać się w całkowitym darze Bogu i braciom realizuje w pełni siebie samego.
+ + +
Najdroższa Mamusiu,
pomóż mi stawać się - jak tylko to możliwe - godną Ciebie i nadal kieruj mną w mojej profesji lekarza oraz błogosław mi z Nieba. Wstawiaj się i czuwaj zawsze nad nami. Pomóż każdemu lekarzowi i wszystkim pracującym w służbie zdrowia. Pomóż matkom, dzieciom, osobom i rodzinom, które się do Ciebie zwracają powierzając swoje problemy, trudności, decyzje i pragnienia. Wlej we wszystkich, którzy cierpią Twą siłę ducha, Twą nadzieję, Twą ufność w Opatrzność Bożą, Twą odwagę i Twą radość życia.
Pozostań na zawsze blisko nas i módl się za nas.
Twoja Gianna
Tekst i tłumaczenie: ks. Piotr Gąsior
PS. Najbliższe miejsce kultu św. Joanny Beretty Molli w Nowej Hucie to kaplica w parafii św. Józefa Oblubieńca w os. Kalinowym, gdzie oprócz wizerunku obecne są także relikwie Świętej. Modlitwa w niniejszym kościele możliwa jest w dni powszednie podczas wszystkich nabożeństw, czyli od 6.00 do 7.30 rano i od 18.00 do 19.00 po południu. Natomiast w niedziele prawie przez cały dzień, czyli w godzinach, kiedy odprawiane są Msze święte. Specjalna Eucharystia, połączona z uroczystym błogosławieństwem dla wszystkich, a zwłaszcza dla narzeczonych, małżeństw, rodziców spodziewających się potomstwa i całych rodzin, jest odprawiana w każdą pierwszą sobotę miesiąca o 7.00 rano. Właśnie po tej Mszy świętej jest także okazja do osobistego uczczenia relikwii przez ich ucałowanie.
Podpisy pod foto:
Grobowiec św. Joanny Beretty Molli. Megero koło Mediolanu.
Na grobowcu znajduje się napis o treści: „W oczekiwaniu na zmartwychwstanie tutaj spoczywa ciało Gianny Beretty Molli (1922-1962) ogłoszonej przez Jego Świątobliwość Jana Pawła II błogosławioną 24 kwietnia 1994 roku, a świętą 16 maja 2004 roku”.