[2021.05.07] KTO NAM SZYKUJE BANKRUCTWO?
Dodane przez Administrator dnia 08/05/2021 09:53:05
To co się dzieje w naszym państwie budzi coraz większe zaniepokojenie. Rządząca (ponoć) Zjednoczona Prawica z Prawem i Sprawiedliwością na czele prowadzi nasz kraj do przepaści. Tak, tak najwyższy czas sobie zdać z tego sprawę. Chodzi o gospodarkę i zadłużanie kraju, co będzie miało ważne przełożenie na poziom naszego życia w najbliższych, a może i w dalszych latach.
Okazuje się, że na koniec ubiegłego roku zadłużenie Polski osiągnęło 1 bln 478,8 mld zł, czyli blisko 1,5 biliona złotych. Takiego długu nie mieliśmy w całej długiej historii naszej Ojczyzny. Nawet ponoć „olbrzymi” dług poczyniony przez Edwarda Gierka w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku jest „pikusiem” w stosunku do tego co czynią rządy PiS w ostatnich latach.
Skąd to wiadomo? Polski rząd ma obowiązek raportować do Komisji Europejskiej sytuację o zadłużeniu kraju i co ma na to wpływ. Ministerstwo Finansów zrealizowało ostatnio to zobowiązanie i to zupełnie po cichu, aby nie niepokoić obywateli. Dlaczego? Bo bylibyśmy przerażeni. Ja jednak nie mam skrupułów w sytuacji, gdy grozi nam w najbliższym czasie katastrofa.
Co wynika zatem z informacji złożonej przez polski rząd do Unii Europejskiej. W ciągu ostatnich dwóch lat Polska zadłużyła się na 400 mld złotych. To jest nie wyobrażalne zadłużanie państwa w tak krótkim czasie. Wystarczy porównać rosnący dług w ciągu 10 lat, w latach 2008-2018, który wyniósł tyle samo. Rząd zazwyczaj tłumaczy zadłużanie kraju w ostatnim czasie, sytuacją nadzwyczajną jaką jest epidemia COViD-19. To nie jest prawda. Tylko w roku 2020 z 290 mld przyrośniętego długu, na tarczę i inne wydatki związane z epidemią przypadało ok. 165 mld zł. A reszta? To realizacja hojnych obietnic rządzących związanych z „kiełbasą” wyborczą. Na tym polega kamuflaż. Jak wygląda prawda?
Wydajemy zdecydowanie więcej niż osiągamy w postaci dochodów państwa. „Obiecanki cacanki” kosztują. 500+ na dziecko należne każdemu bez względu na sytuację finansową to wydatek kilkunastu miliardów zł, do tego trzeba dorzucić miliardy związane z obniżeniem wieku emerytalnego, 13 i 14 emeryturą itd. Osoby, które otrzymują z tego tytułu pieniądze cieszą się. Jednak muszą mieć świadomość, że to wszystko ma krótkie nogi.
Te pieniądze zaczynają być nie prawdziwe. Państwo, które obniża wydatki na inwestycje (17,6 proc.) przy średniej unijnej 21,6 proc. przestaje się rozwijać. Rośnie inflacja, która w Polsce już wynosi ponad 4 procent i jest jedną z najwyższych w Europie. NBP dodrukowuje papierkowe pieniądze bez pokrycia. Wszystko drożeje. Co nam z tego, że otrzymamy kolejne ochłapy w postaci bezwartościowych pieniędzy. Zadłużenie naszego państwa w tym roku sięgnie 59,99 proc. w stosunku do PKB przy 60 procentowej granicy obowiązującej w UE.
To nie koniec złych wiadomości. Zakład Ubezpieczeń Społecznych wypłacający w Polsce świadczenia wykazuje deficyt 300-400 mld zł, które uzupełniane są z budżetu państwa. Tylko skąd te pieniądze wziąć? Czyżby rządzący fundowali nam podwyżkę podatków? Sądzę, że tak i nie tylko, bo żadne podatki nie wyrównają beztroskiej polityki rozdawnictwa pieniędzy ostatnich latach. Po prostu szykują nam bankructwo państwa i jego obywateli z wszelkimi konsekwencjami.
SŁAWOMIR PIETRZYK