Nie lubi etykiet WOJCIECH PSZONIAK
Dodane przez Administrator dnia 30/10/2009 00:33:35
Nie zgodził się, gdy nazwałem go aktorem Wajdy. Nie lubi etykiet. Jak sam twierdzi w teatr wprowadził go Konrad Swinarski. - To właśnie ze Swinarskim miałem chyba największe porozumienie. On do dziś mnie reżyseruje, myślę, że jego duch będzie mi towarzyszył do końca życia – mówi aktor.
Wojciech Pszoniak zagrał u Swinarskiego w Śnie nocy letniej i we Wszystko dobre, co się dobrze kończy. Ale spotkanie z Wajdą stanowiło przełomowy moment w jego artystycznej drodze. Najpierw był Wierchowieński w Biesach, tych słynnych Biesach, które zachwyciły samego sir Petera Daubanego. O których po premierze powiedział Swinarski: nigdy bym takiego spektaklu nie zrobił. Biesy to jedno z najważniejszych wydarzeń w powojennej historii polskiego teatru. A zasługa to nie tylko reżysera, ale przede wszystkim wybitnych aktorów biorących udział w tym spektaklu. Bez Pszoniaka, Nowickiego, Kozaka, Sadeckiego czy Niwińskiej i Karkoszki nie byłoby tak genialnego przedstawienia. Wajda od razu proponuje kolejne role Pszoniakowi, w teatrze, Robespierra w Sprawie Dantona, zaś w kinie Moryca Welta w Ziemi obiecanej, a wcześniej Stańczyka i Dziennikarza w Weselu. Ukorownowaniem pracy oby twórców był Korczak.
Gdy patrzę na postacie Wojciecha Pszoniaka mam pewną trudność z definiowaniem jego sztuki. Jest bowiem aktorem magicznym. Wielki aktor – mag sceny, trochę taki, jak Junosza - Stępowski. Ale trudno jest zestawiać Pszoniaka z jakimkolwiek innym aktorem. On jest pojedynczy, niepowtarzalny w swej sztuce. Pszoniaka trzeba widzieć, jak konstruuje postać, jak z próby na próbę rośnie myśl zmieniająca się w istotę teatralnej prawdy. W grze Pszoniaka nie ma miejsc pustych. Osacza on swojego bohatera stając sie nim do tego stopnia, że wierzymy mu ... Taki jest Moryc Welt, czy doktor Korczak, prawdziwy, a nie udawany. Pszoniak jest obywatelem świata. Ale występując w Francji, nigdy nie zapomina o Polsce, o polskiej sztuce i kulturze. Można go zobaczyć na wszystkich ważniejszych kulturalnych wydarzeniach. Obchodzi go bardzo polska sztuka. Wychodzi z założenia, że musi być ona oparta o tradycje, wartości, autorytety. W ostatnim monodramie pt. Belfer porusza artysta ten jakże ważny temat. Pszoniak zawsze ze sceny ma nam coś istotnego do przekazania.
Kraków na mapie wędrówek Wojciecha Pszoniaka zajmuje miejsce szczególne. Tu jest jego pierwszy teatr, o którym mówi: jestem głęboko przekonany, że moja droga życiowa bez Krakowa, bez Starego Teatru byłaby zupełnie inna. Musiałaby być inna, myślę, że całe moje życie – nie tylko artystyczne potoczyłoby się inaczej. W tym teatrze zagrałem kilka ważnych ról: Puka, Wierchowieńskiego i Parollesa, w tym teatrze również mieszkałem jako student Szkoły Teatralnej, uczeń Bronisława Dąbrowskiego czy Edwarda Dobrzańskiego. Do Starego chodziłem na wszystkie przedstawienia, a wielu z nich występował mój starszy brat Antoni. Pamiętam jego Fantazego w reżyserii Swinarskiego.
To tyle Pszoniak, a ja cieszę się że po kilku dawnych spotkaniach z tym aktorem, będę mógł teraz w Ośrodku Kultury im. Norwida przypomnieć mu jego wspaniałe role, te z Krakowa, Warszawy, Paryża... Spotkanie z Wojciechem Pszoniakiem odbędzie się w niedzielę, 8 listopada o godz. 17.00 w Ośrodku Kultury im. Norwida, a potem zapraszamy na projekcję Dantona, obrazu A. Wajdy z Pszoniakiem w roli Robespierra.
DDOM