[2020.09.11] NAPRAWIANIE FINANSÓW?
Dodane przez Administrator dnia 18/09/2020 18:10:33
Żyjemy w coraz bardziej trudnych czasach. Spadają dochody państwa, a rosną wydatki. W dobie pandemii udzielono wielu ulg w płatnościach podatków i różnych danin na rzecz państwa, a w ramach kolejnych tarcz rozdano sporo pieniędzy. W efekcie budżet państwa, który w planach miał się zamknąć w roku 2020 na zero, czyli wydatki miały być zbilansowane dochodami, będzie miał spory deficyt. Według niektórych obliczeń deficyt budżetu przekroczy ponad 100 mld zł, czyli będzie rekordowy w ostatnich latach. Z sentymentem trzeba wspominać „dziurę” Bauca, ministra finansów w rządzie AWS, która miała wynosić ponad 50 mld zł deficytu w budżecie.
W takiej sytuacji rządzący państwem powinni wprowadzać oszczędności w wydatkach lub zwiększać dochody państwa. Ta druga metoda jest niepopularna, bo polega na zwiększaniu podatków i różnych opłat pobieranych na rzecz Skarbu Państwa lub przez firmy państwowe. Rząd Zjednoczonej Prawicy zapowiada, że nie podnosi i nie będzie podnosił podatków. Jednak rząd PiS od początku swojego sprawowania władzy stara się zapewnić większe wpływy do kasy państwa, unikając stwierdzeń, że jest to podnoszenie podatków. Takim przykładem było wprowadzenie tzw. podatku bankowego dla instytucji finansowych od nadwyżki sumy wartości aktywów. Kolejnym posunięciem było wprowadzenie daniny solidarnościowej w postaci płacenia większych podatków przez osoby fizyczne zarabiające większe pieniądze i przedsiębiorców, którym zabrano możliwość płacenia 19 procentowej stawki liniowej. Rząd PiS obiecał obniżyć 23 podatek VAT ponownie do 22 proc., ale skończyło się na obietnicach. Większy podatek obowiązuje do dzisiaj i jest nawet powiększany w niektórych przypadkach jak np. w stosunku do owoców morza, które były objęte 8 proc. VAT-em. Wprowadzono opłatę emisyjną na paliwo, która zwiększyła jego cenę o 8 groszy na litrze. Wreszcie wdrażane są różne inne opłaty jak od towarów zawierających cukier, czy np. opłatę przejściową, mocową za prąd, wodną, jakościową za badanie techniczne pojazdów i opłatę denną od przystani czy recyklingową. Na pewno to nie koniec podwyżek, ale to i tak za mało przy rozbuchanych wydatkach państwa. Tym bardziej, że większość wpływów z powyższych podwyżek jest adresowana na konkretne potrzeby.
Pozostaje jeszcze drugie działanie, czynienie oszczędności. I w tym przypadku rząd Zjednoczonej Prawicy zapowiada, że nie zamierza zaciskać pasa i utrzyma wszystkie wprowadzane świadczenia, a nawet może je poszerzyć. I to jestem w stanie zrozumieć, bo ciężko jest odbierać przyznane wcześniej apanaże. Zresztą pewnie rządzący pamiętają, że kto daje i zabiera to się później w piekle poniewiera.
Ale jednak jest kilka źródeł oszczędności, które należałoby wprowadzić. To jest likwidacja marnotrawstwa i wydatków na rozbuchane potrzeby władzy, jak zakupy drogich limuzyn, czy inne niczym nieuzasadnione wydatki. Należy nie dopuszczać do wydawania po 70 mln zł na druk kart dla potrzeb wyborów, które się nie odbyły lub zakup respiratorów, których nie ma!? Podnosi się pensje i przyznaje nagrody „swoim” pracownikom w różnych urzędach, jak np. w Kancelarii Prezydenta RP, gdzie średnia miesięczna płaca przekracza 10 tys. zł. Kolejną podwyżkę płac w tym urzędzie uzasadniono, że są na to pieniądze i trzeba je wydać, bo inaczej je zabiorą? Partia, która zarzucała poprzednikom nepotyzm, uprawia go teraz w coraz większym stopniu. Jeszcze istniejące niezależne media informują o niebotycznych zarobkach żon, dzieci, wujków, pociotków ludzi władzy i innych „przyjaciół królika” w spółkach Skarbu Państwa i na posadach urzędniczych. Ludzie to widzą i kiedyś za to rozliczą rządzących.
SŁAWOMIR PIETRZYK