[2016.12.22] W DUCHU POJEDNANIA
Dodane przez Administrator dnia 22/12/2016 19:13:25
Znów jesteśmy w przededniu Świąt Bożego Narodzenia. Te święta są wyjątkowo radosne i oczekiwane przez cały rok. To czas prezentów i rodzinnych spotkań. Nawet najbardziej zwaśnieni starają się zapominać urazy i budować mosty porozumienia. Tak się dzieje wśród ludzi kierujących się prawdziwymi wartościami.
Niestety wokół nas źle się dzieje. Politycy zapewnili nam swoiste igrzyska wzajemnych oskarżeń. Nie zamierzam analizować tych sporów, ale trzeba jasno powiedzieć, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Partia rządząca wprowadza, bądź chce wprowadzać ustawy, które wzbudzają spore kontrowersje. Powoływanie się na suwerena i nie liczenie się z opozycją powoduje tylko narastanie konfliktów wewnątrz kraju. Nie liczenie się z żadnymi autorytetami, nawet międzynarodowymi obniża pozycję Polski. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że spory w skali makro przenikają do sfery prywatnych kontaktów, a nawet dzielą rodziny.
Przez kilkanaście dni przebywałem w uzdrowisku na Podkarpaciu. Chciałem się wyłączyć z polityki i odpocząć od niej. Niestety nie było mi to dane, co krok spotykałem ludzi spierających się o problemy mające miejsce w kraju. Mimo, że nie oglądałem telewizji, bo osiągalne były tylko dobrane stacje TV, byłem na bieżąco w sprawie sporu w Sejmie. Nie mogłem być obojętny na słowa „czego chcą te pismaki?” i próbowałem bronić dostępu dziennikarzy, w tym przede wszystkim fotoreporterów do polskiego Parlamentu. Jednak szybko zostałem zgaszony posądzeniem, że jestem KOD-wcem, co w tym rejonie kraju jest największą obrazą?!
Pojechałem na wycieczkę do Przemyśla, gdzie byłem świadkiem wyjątkowego szowinizmu i zaślepienia nienawiścią. Przed wejściem do katedry, przewodnik wspomniał, że obok znajduje się pałac biskupa przemyskiego z podziemnymi garażami, a jakiś pan dodał: „pewnie z luksusowymi samochodami”. Na to starsza pani w moherowym berecie odparowała złośliwie, „a co biskupi mają dorożkami jeździć?”. Jej przeciwnik słowny poradził jej by słuchała Papieża Franciszka, który zaleca duchownym więcej skromności i rezygnację z nadmiernego pławienia się w bogactwie doczesnego świata. Pani nie była dłużna i odpowiedziała, że obecny Ojciec Święty nie jest dla niej żadnym autorytetem i dodała z zaciśniętymi ustami „a pan to pewnie były esbek”. Idąc za ciosem stwierdziła, że Kaczyński powinien nie tylko zabrać emerytury byłym funkcjonariuszom z komuny, ale ich powywieszać…
Zaległa cisza i przewodnik szybko wprowadził uczestników wycieczki do kościoła, co na szczęście wyciszyło kłótnie. Pani podeszła do ołtarza, gdzie zaczęła się żarliwie modlić, a pan zaskoczony przebiegiem wydarzenia wycofał się jak najdalej od tak manifestującej swoją wiarę. Nasuwa się tylko pytanie, czy to była prawdziwa wiara w Jezusa, który nigdy nie nawoływał do zemsty, a był źródłem miłosierdzia.
Ze smutkiem obserwowałem ten incydent i zastanawiałem się, do czego może prowadzić obecna polityka rozliczania i zemsty. W ilu wydawałoby się przyzwoitych ludziach mogą wyzwalać się instynkty nienawiści. Ja mimo wszystko jestem optymistą i wybaczam tej pani, bo chyba nawet nie zdawała sobie sprawy, jak w zaślepieniu wyparła się wartości dominujących w religii katolickiej. W duchu pojednania liczę na to, że rządzący obecnie naszym krajem opamiętają się i zaprzestaną polityki zmierzającej do podziału Polaków. Życzę Szanownym Czytelnikom spokojnych świąt, spędzanych w atmosferze wzajemnego szacunku i porozumienia.
SŁAWOMIR PIETRZYK