[2014.06.12] Jaziowe ³owy
Dodane przez Administrator dnia 12/06/2014 13:30:36
Swojego najwiêkszego jazia z³owi³em na pocz±tku lat dziewiêædziesi±tych, na Dunajcu, w okolicach mosty drogowego przy drodze z Brzeska do Tarnowa. By³ koniec maja. Do po³udnia polowa³em trochê na tamtejsze klenie na pierwsze tamtego roku czere¶nie. Jednak bez sukcesu. W pude³ku mia³em te¿ kilka chrab±szczy kasztanowych, które z³apa³em wieczorem poprzedniego dnia na wsi, gdzie spêdza³em wakacje. By³o ju¿ pó¼ne popo³udnie. Mo¿e szósta, mo¿e siódma wieczorem. Siedzia³em nad zatoczk±, wyrze¼bion± przez wody Dunajca. Pr±d by³ tam wyra¼nie wolniejszy, a brzegi porasta³y kêpy trzcin. Siedzia³em pa³aszuj±c bu³kê z serem i zapijaj±c tê wczesn± kolacjê herbat±. Nagle w zatoczce us³ysza³em g³o¶ny plusk. Po chwili nast±pi³ drugi plusk i jeszcze jeden. Najpewniej nie by³ to klasyczny drapie¿nik – szczupak czy okoñ. Atak tych ryb poci±ga za sob± charakterystyczny odg³os uciekaj±cej drobnicy. Ja natomiast s³ysza³em tylko krótki, ale do¶æ gwa³towny plusk wody. Co¶, jakby g³o¶ne mla¶niêcie. Hmm, a co by siê sta³o, gdybym wrzuci³ tam jednego ze swoich chrab±szczy? – pomy¶la³em. Od pomys³u do jego realizacji droga by³a bardzo krótka. W kierunku wody ciepn±³em jednym z chrz±szczy. Nie musia³em d³ugo czekaæ. Po kilkunastu sekundach nad moim chrab±szczem otwar³a siê woda i zobaczy³em tylko spory pysk srebrnej ryby – pysk, w którym b³yskawicznie znikn±³ mój owad.
Szybko zmontowa³em lekki sprzêt. Przypon 0,15. ¯y³ka 0-20. Cienki haczyk, na który nadzia³em chrab±szcza. Ca³o¶æ uzupe³nia³ lekki sp³awiczek. Stan±³em za drzewem, by byæ jak najmniej widocznym dla ryb i zarzuci³em przynêtê. Ta, niesiona na wodzie lekkim nurtem, ci±gnê³a za sob± wy³o¿ony sp³awik i powoli zbli¿a³a siê do miejsca, gdzie us³ysza³em pierwsze plu¶niêcie. Nie czeka³em d³ugo. Po chwili znów us³ysza³em znajomy plusk, a sp³awik zacz±³ pruæ spokojn±, lekko tylko zmarszczon± taflê wody. Przyci±³em do¶æ energicznie. Z pocz±tku poczu³em du¿y opór. Da³a znaæ o sobie adrenalina. – Tylko spokojnie, tylko spokojnie – powtarza³em do siebie pod nosem. Da³em rybie trochê swobody, ale ¿y³kê przez ca³y czas mia³em napiêt±. Po chwili ryba trochê chyba siê zmêczy³a, bo pozwoli³a siê podprowadziæ w stronê brzegu, ale gdy znalaz³a siê jakie¶ dwa metry ode mnie, zademonstrowa³a do¶æ gwa³towny odjazd. Pozwoli³em jej na to. Nie chcia³em ¶ci±gaæ jej na si³ê z uwagi na do¶æ delikatny przypon. Wtedy zobaczy³em jej korpus. Ale nie mia³em pewno¶ci co to za ryba – mo¿e kleñ, mo¿e ja¼? To mia³o siê wyja¶niæ dopiero po paru minutach, gdy zmêczon± sztukê podprowadzi³em pod brzeg i nakierowa³em na podbierak. Ostatecznie okaza³o siê, ¿e by³ to piêkny ja¼. Prawie kilogramowy.
Tego wieczoru z³owi³em jeszcze dwa kolejne jazie, chocia¿ oba znacznie mniejsze. Wa¿y³y przeciêtnie po pó³ kilograma. Ten majowy wieczór sprzed parunastu lat bêdê pamiêta³ chyba zawsze. Bo przecie¿ takich przygód nie zapomina siê nigdy.
Jakub Kleñ