[2013.11.07] MIĘTUSOWE OSTATKI
Dodane przez Administrator dnia 07/11/2013 21:12:20
Dlaczego miętusowe ostatki? Bo listopad, to ostatni miesiąc, w którym miętusa można jeszcze łowić. Od 1 grudnia ryba ta wchodzi już w swój okres ochronny. Miętus – jak można przeczytać w różnych poradnikach wędkarskich – to ryba pospolita, chociaż pewno na palcach jednej ręki można policzyć nowohuckich wędkarzy, którzy tę rybę chociaż raz w swoim życiu złowili. Skąd ten paradoks? Ano zapewne stąd, że miętus, w odróżnieniu od ryb żerujących w ciepłe dni, wypływa na żer wyłącznie przy dużych nocnych spadkach temperatury i przy złej pogodzie. Stąd zapewne wzięło się, pochodzące od śródlądowych rybaków powiedzenie o miętusowej pogodzie – takiej gdy w ciemności zacina lodowaty, przemieszany ze śniegiem deszcz, a zwykłemu człowiekowi nawet psa żal jest wygonić z domu. Który z wędkarzy ma tyle samozaparcia, by w taką noc, najczęściej listopadową, wybrać się nad wodę? I spędzić nad nią przynajmniej kilka godzin? Niewielu jest takich zapaleńców, dlatego większość wędkarzy jeśli widziało miętusa, to co najwyżej na wyłożonej lodem ladzie w Carrefourze lub Realu.
Miętus, jedyna żyjąca w wodach słodkich ryba z rodziny dorszowatych, bytuje w zimnych oraz dobrze natlenionych rzekach i jeziorach. Jego kryjówkami są pnie zatopionych drzew, ostrogi rzeczne, podwodne głazy, wymyte przez wodę brzegowe półki, plątaniny korzeni drzew rosnących nad wodą czy czeluście młyńskich jazów. W jeziorach trzyma się większych głębokości.
Miętus nie należy do ryb wybrednych. Bierze na prawie wszystkie przynęty zwierzęce: od czerwonych robaków, przez rosówki, żabki, filety z ryb, jelita drobiu, martwe rybki, wątróbkę itd. W czasie żerowania kieruje się węchem – to dlatego kawałki ryby są lepszą przynętą niż najlepsze żywce. Miętusy najczęściej łowi się na zestawy gruntowe z przesuwanym ołowiem dennym, o ciężarze dostosowanym do szybkości prądu wody. Używa się generalnie solidnego sprzętu – nie ze względu na wielkość poławianych ryb czy też ich waleczność, ale z uwagi na przydenne przeszkody i nocne warunki wędkowania. Bo zacięty miętus nie stawia dużego oporu. Jeśli prowadzimy go do brzegu szybko i zdecydowanie, to tylko z uwagi na możliwe zaczepy. Ryba ta zacina się praktycznie sama i przynętę połyka głęboko. Dlatego przypon najczęściej odcinamy przy pysku ryby.
Miętusa złowiłem tylko raz w swoim dotychczasowym wędkarskim życiu - kilkanaście lat temu, na początku grudnia, poniżej zapory na Dunajcu w Czchowie. Wtedy okres ochronny dla tej ryby nie obowiązywał i można ją było łowić przez cały rok. Pojechałem z dwójką kolegów by zakończyć wędkarski sezon. Co prawda mrozów jeszcze nie było, ale po zachodzie słońca temperatura spadła poniżej zera, tak, że pudełko z czerwonymi robakami przymarzło do kamienia, na którym go położyłem. Miętus wziął tuż przed północą. Złakomił się na pęczek czerwonych robaków. Miał pięćdziesiąt dwa centymetry długości. Następnego dnia usmażyłem go i zjadłem na kolację. Bo mięso miętusa jest białe, chude i niezwykle smaczne. Ponadto ryba ta prawie nie ma ości, a jego tłusta wątroba (stanowiąca niekiedy 10 procent ciężaru ciała) uchodzi za prawdziwy przysmak.
Jakub Kleń