[2013.05.09] CO Z NASZYMI EMERYTURAMI?
Dodane przez Administrator dnia 09/05/2013 19:45:34
Coraz większy niepokój budzą wypłaty świadczeń emerytalnych zarówno obecnie jak i w przyszłości. Co roku do kasy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, budżet państwa wpłaca duże sumy pieniędzy, aby zachować płynność tej instytucji. Perspektywy są jeszcze gorsze. Obecnie ZUS opiera głównie swoje wypłaty na bieżących składkach dokonywanych przez osoby pracujące. Z tym, że liczba osób pracujących niepokojąco spada. Przyczyną jest kryzys gospodarczy, ale także demografia. Z niedawno czterech pracujących na świadczeniobiorców, proporcje zmienią się na niekorzyść, bo ubywa pracujących, a przybywa emerytów. W Polsce rodzi się mniej dzieci i perspektywy są niewesołe. Prognozę pogarsza fakt, że jesteśmy w Unii Europejskiej i wykształceni w kraju młodzi ludzie mogą swobodnie wyjechać za chlebem do innych państw. W efekcie będzie jeszcze mniej płacących składki na pobierających świadczenia.
Po jakimś czasie, gdy kasa ZUS po transformacji politycznej okazała się pusta, podjęto decyzję o reformie systemu emerytalnego. Chodziło o to, aby składkę emerytalną podzielić na dwie części. Nadal utrzymano wpłaty do ZUS, które powinny ulegać waloryzacji, ale wprowadzono Otwarte Fundusze Emerytalne, które miały gromadzić składki przyszłych emerytów i pomnażać je poprzez operacje finansowe na giełdzie. Składka emerytalna sięgająca 19,5 procent wynagrodzenia została podzielona w większości, bo w 12,2 procentach z przeznaczeniem do ZUS i 7,3 procent do OFE.
W 2011 roku rząd zrobił skok na kasę i zmniejszył składkę, która płynie do funduszy tylko w wysokości 2,8 procent wynagrodzenia brutto. Takie postępowanie było podyktowane coraz bardziej pogłębiającym się deficytem ZUS. W ten sposób załatano nieco dziurę budżetową i zmniejszono dopłaty z budżetu do kasy ZUS.
Obecnie rząd zastanawia się nad kolejnymi zmianami w systemie emerytalnym. Wszystko na to wskazuje, że rząd ponownie szykuje się do ogołocenia funduszy emerytalnych. Na razie ogłoszono, że odbywa się kontrola funkcjonowania OFE, a na przełomie maja i czerwca rząd zamierza ogłosić swoje decyzje. Prawdopodobnie nie będzie to likwidacja OFE, tylko stworzenie możliwości wyboru składania swoich składek w ZUS lub OFE. W kontekście prowadzonej kampanii informacyjnej, o tym jak wysokie koszty są w OFE, a w szczególności wysokie pensje ludzi tam pracujących, decyzja obywateli może być różna. Jak pokazały badania przeprowadzone przez OPZZ aż 90 procent obywateli nie chce przymusowego należenia do OFE i ponad 80 procent chciałoby przenieść swoje składki z OFE do ZUS. Nawet jeśliby tych osób była tylko połowa oznaczałoby to, że Fundusze musiałyby sprzedać 140 miliardów akcji i obligacji na giełdzie, by wpłacić pieniądze do ZUS. Co to znaczy? Potężne zamieszanie na rynkach finansowych, a dla państwowego operatora oznaczałoby to kłopot z zarządzaniem takimi kwotami, których i tak nie można byłoby wypłacać świadczeniobiorcom. Natomiast trzeba byłoby sięgnąć do budżetu po 35 miliardów złotych, co doprowadziłoby do przekroczenia 55 proc. długu publicznego. Warto skonsultować z fachowcami, jakie rozwiązanie wybrać, chociaż trzeba sobie zdawać sprawę, że każde z nich nie wróży nic dobrego dla obecnych i przyszłych emerytów.
SŁAWOMIR PIETRZYK