[2013.01.03] CHLEBA, CZY IGRZYSK?
Dodane przez Administrator dnia 03/01/2013 15:58:40
To w starożytnym Rzymie poeta Juweniusz wymyślił słynne hasło „Chleba i Igrzysk”. Stało się ono popularnym okrzykiem ludu rzymskiego domagającego się pożywienia i rozrywek. Rządzący cesarze starali się go realizować, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom społecznym, poprzez organizowanie np. igrzysk gladiatorów w trakcie których rzucano w tłum monety. Z czasem rozwinięto rozdawnictwo dosłownie chleba i zboża z którego był wypiekany. Cesarz Oktawian August rocznie obdarowywał ponad 200 tysięcy obywateli, a w budżecie cesarstwa rezerwowano kwoty na organizowanie darmowych uczt oraz igrzysk połączonych z rozdawnictwem dóbr. Śladem cesarzy szli bogaci obywatele Rzymu i innych miast, którzy np. tworzyli fundusze alimentacyjne z których wypłacono zapomogi dla sierot.
Sprawujący władzę w Cesarstwie Rzymskim mieli świadomość, że spełnianie oczekiwań wyrażonych w okrzyku „Chleba i Igrzysk” to nie tylko charytatywny gest i łaska pańska. Jeden z hojniejszych cesarzy Trajan zasłynął ze szczerego powiedzenia, że „lud rzymski można utrzymać w spokoju tylko rozdawnictwem zboża i igrzyskami”. Zatem rządzący mieli świadomość, że dawanie chleba i organizowanie igrzysk, łagodzi napięcia społeczne i daje popularność potrzebną w działalności politycznej.
Starożytne hasło powraca współcześnie, ale przez niektórych jest modyfikowane. Po zapowiedzi, że Kraków i Małopolska chcą współorganizować Igrzyska Zimowe w roku 2022 pojawili na sesji Rady Miasta Krakowa obywatele, którzy okazali się przeciwnikami tej idei i wznosili okrzyki chleba, a nie igrzysk. A zatem dla nich igrzyska są zbędne, a obecna władza powinna się skupić jedynie na zapewnieniu przysłowiowego chleba.
Ci obywatele zapomnieli jednak, że pomiędzy dwoma członami hasła chleba i igrzysk istnieje jeszcze jedna współzależność. Igrzyska nie tylko dostarczają rozrywki, ale są także niezłym biznesem zapewniającym dochody ich organizatorom i wszystkim towarzyszącym im działom gospodarki. To dzięki takim imprezom masowym rozwija się turystyka, a zatem dochody czerpią hotelarze, a także wszyscy Ci co żywią i obsługują biorących udział w igrzyskach. Nie ulega wątpliwości, że masowe imprezy sportowe przynoszą organizatorom korzyści, ale także mieszkańcom tych terenów, gdzie się odbywają. Dla przeprowadzenia takich igrzysk, nie tylko buduje się niezbędne obiekty sportowe, ale także prowadzi towarzyszące inwestycje w infrastrukturę drogową i szeroką rozumianą komunalną.
Nie ulega wątpliwości, że jeżeli Kraków i Małopolska razem ze Słowacją staliby się gospodarzami Igrzysk Zimowych za 10 lat, to byłoby to nie tylko ważnym dla nas wydarzeniem sportowym, ale stałoby się szansą rozwoju. Na ten cel musiałyby być przeznaczone fundusze z budżetu centralnego, nieproporcjonalnie większe od tych, które zaangażują bezpośredni gospodarze. Dzięki temu może wreszcie nabrałyby tempa inwestycje drogowe włącznie z dokończeniem „zakopianki” czy obwodnicy Krakowa. Na pewno powstałaby nowa linia kolejowa od modernizowanej linii tarnowskiej do Chabówki, co skróciłoby przejazd do stolicy Tatr z Krakowa o połowę czasu obecnego. Sądzę, że takich inwestycji w lokalną infrastrukturę komunikacyjną i komunalną byłoby więcej co dałoby pracę dla mieszkańców Małopolski, a w przyszłości zapewniłoby im wygodniejsze życie.
Kraków i Małopolska to ta część Polski, która powinna opierać swoje dochody na turystyce i właśnie towarzyszącej im rozrywce. Organizacja Igrzysk Olimpijskich to niepowtarzalna promocja, która mogłaby zaowocować napływem turystów i ludzi ciekawych świata przez długie lata. I o tym powinni pamiętać minimaliści domagający się tylko chleba, którego nie będzie bez igrzysk.
SŁAWOMIR PIETRZYK