[2012.11.08] PREASUMPTIO BONI VIRI
Dodane przez Administrator dnia 08/11/2012 20:04:10
Miniony tydzień stał pod znakiem wielkich emocji po informacji w dzienniku „Rzeczpospolita” o odkryciu materiałów wybuchowych na częściach samolotu TU 154M, który rozbił się pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku. Przywódca największej partii opozycyjnej Jarosław Kaczyński zareagował natychmiast stwierdzając, że prezydent i 95 polskich obywateli zginęło w zamachu, określonym przez niego „zbrodnią niesłychaną” . Mało tego wezwał do natychmiastowej dymisji rząd Donalda Tuska, którego uznał winnym mataczeniu i akcji dezinformacji.
W tym samym dniu odbyła się konferencja prasowa śledczych badających katastrofę smoleńską i prokurator okręgowy płk Ireneusz Szeląg stwierdził, „że nadal obowiązuje konkluzja, że zamachu nie było”. Pułkownik jednoznacznie zaprzeczył, że na próbkach pobranych zarówno z wnętrza samolotu jak poszycia skrzydeł znaleziono ślady trotylu, czy nitrogliceryny, co twierdził redaktor „Rzeczpospolitej”. Przyznał jednak, że nie można wykluczyć obecności materiałów wybuchowych na szczątkach samolotu, z uwagi na wykryte detektorami jony tych materiałów. Z tym, że trzeba pół roku dokładnych badań, aby stwierdzić skąd pochodzą te jony? Mogą one być składową nie tylko bomby, ale kosmetyków, rozpuszczalników, a nawet niektórych tworzyw sztucznych.
Nie zamierzam zastępować fachowców i uprawnionych organów do wydania werdyktu w sprawie katastrofy smoleńskiej, bo tym się różnię od polityków i będących na ich usługach publicystów. Funkcjonujące na dzisiaj hipotezy i konkluzje sprowadzają się do dwóch stwierdzeń. Jedna nadal obowiązująca na tym etapie śledztwa, ta oficjalna mówiąca, o katastrofie do której przyczyniła się zarówno strona polska i rosyjska. Nie wchodząc w szczegóły prowadzi ona do konkluzji, że rządowy samolot z takimi pasażerami, nigdy nie powinien wylecieć do Smoleńska, lotniska zamkniętego i nie posiadającego odpowiednich urządzeń do lądowania w tak złych warunkach jakie były 10 kwietnia 2010 roku.
Druga hipoteza mówi o zamachu na wybitne osobistości polskiego życia politycznego. Twierdzi się wręcz, o dwóch wybuchach na pokładzie samolotu, które doprowadziły do jego upadku i śmierci pasażerów. Aby jednak to potwierdzić, trzeba mieć dowody w postaci dokładnych i jednoznacznych ekspertyz. W przypadku wybuchu na pokładzie samolotu powstaje fala cieplna o temperaturze ok. 3 tys. stopni Celsjusza, która pozostawia charakterystyczne ślady na samolocie i ciałach. Póki co, tego nie potwierdzono.
Od czasów rzymskich obowiązuje stara prawnicza zasada „preasumptio boni viri”, co tłumaczy się jako zasadę domniemania niewinności. Oznacza to, że do chwili przeprowadzenia pełnego postępowania wyjaśniającego, zakończonego prawomocnym orzeczeniem sądowym, nie można nikogo uważać za winnego danego zdarzenia. Chyba o tym zapomnieli politycy i usłużni publicyści ferując niepotwierdzone wyroki. Na razie trwa spór pomiędzy zwolennikami hipotezy o zamachu, za którymi stoi PiS, a uznającymi katastrofę TU 154M za zbieg nieszczęśliwych okoliczności, reprezentowanymi przez PO. Spór ten dzieli społeczeństwo i zaskakująco służy obu siłom politycznym. Albowiem rośnie liczba zwolenników zamachu na skutek nieudolnie prowadzonego i przedłużającego się śledztwa, co przysparza procentów PiS-owi. Natomiast PO zyskuje na strachu Polaków przed partią, której podstawowym programem są różnego rodzaju rozliczenia, trumny smoleńskie i konfrontacja z Rosją.
SŁAWOMIR PIETRZYK