[2012.02.02] TRZEBA ZNALEŹĆ KOMPROMIS
Dodane przez Administrator dnia 02/02/2012 15:56:59

---

W ubiegłym tygodniu szerokim echem obiły się protesty osób przeciwnych podpisaniu przez Polskę umowy określanej jako ACTA. Co to za umowa? Od 2007 roku Stany Zjednoczone i Japonia próbują namówić państwa Unii Europejskiej do skuteczniejszej obrony praw autorskich oraz zwalczania obrotu towarami podrobionymi. Państwa, które popiszą tę umowę zobowiązują się do zwalczania kradzieży własności intelektualnej np. pirackiego kopiowania płyt i filmów i do zgody na to, by właściciele praw autorskich mogli dochodzić swoich praw przed sądami cywilnymi. Co ciekawe polskie prawo już obecnie pozwala na takie działania, więc podpisanie umowy ACTA nie wiele zmieni w tym zakresie. Zatem o co chodzi tysiącom internautów wychodzącym na ulicę i blokującym rządowe strony masowymi rajdami?
Niestety wiele protestów bierze się z niewiedzy. Bardzo mało osób zna treść umowy ACTA i to zarówno tych co protestują na forach internetowych i tym bardziej na ulicach. Zupełną abnegacją jest brak wiedzy u polityków, którzy powinni to znać z racji obowiązku. Z zażenowaniem przyjmuję tłumaczenia europosłów PiS i Solidarnej Polski, którzy głosowali za ACTA-mi w ogóle nie wiedząc za czym głosują. Zresztą okazuje się, że także w innych sprawach podobnie głosują, nie za bardzo wiedząc za czym się opowiadają. To już woła o pomstę do nieba, za co Ci ludzie biorą potężne pieniądze!? Również przeprosiny w tej sprawie, Jarosława Kaczyńskiego zabrzmiały sztucznie. Kabaret zrobili sobie posłowie Ruchu Palikota wkładając maski Anonimusa, czyli twarz wywodzącą się od Guido Fawkes’a. Był to anglik, ultrakatolicki, który współpracował z katolicką Hiszpanią, chcąc obalić protestanckiego króla Jakuba, wysadzając prochem Izbę Gmin w Londynie. Dzięki filmowi "V jak Vendetta" maska stała się symbolem ruchu Anonymous, ludzi anonimowych, którzy występują przeciwko państwu.
Winą rządzących w Polsce jest brak szerokiej informacji o ACTA-ch, a tym samy przeprowadzonej konsultacji społecznej. Pseudokonsultacja rządu z 27 stowarzyszeniami twórczymi oczywiście zainteresowanymi wprowadzeniem tej umowy, nie mogła spełnić tej roli. Trzeba wyjaśnić wątpliwości zgłaszane przez rzecznika praw obywatelskich. Trzeba odpowiedzieć na pytanie, czy broniąc własności intelektualnej nie ograniczmy wolności słowa i nie wprowadzimy kuchennymi drzwiami cenzury prewencyjnej?
Natomiast internauci muszą zrozumieć, że nie ma darmowego dostępu do informacji i jest to tylko złudzenie na obecnym etapie. Przykładem jest konflikt pomiędzy gazetami drukowanymi na papierze, które przeżywają kryzys w konfrontacji z portalami informatycznymi. Te drugie czerpią garściami darmowe materiały od tych pierwszych, które ponoszą koszty na ich zbieranie, zatrudniając dziennikarzy i ponosząc inne wydatki: druku, serwisów, dystrybucji etc. Tylko jeśli „padną” gazety drukowane, to skąd wezmą informacje portale internetowe? Będą musiały zatrudnić reporterów i swoich publicystów. To będzie kosztowało i te koszty trzeba będzie ponieść. Zresztą podobny mechanizm może zafunkcjonować w dostępie do innych produktów kultury. I co wtedy? Trzeba zatem znaleźć mądry kompromis, który uszanuje prawo do wolności w internecie, ale zapewni także ochronę praw autorskich.
SŁAWOMIR PIETRZYK