Zwyczajna, czy niezwykła? Dziewczyna, która po prostu pomaga!
Dodane przez Administrator dnia 18/03/2017 06:50:05
Są wśród nas ludzie niezwykli, cisi bohaterowie dnia codziennego. Niosący pomoc bez szukania poklasku czy oczekiwania nagród. Szczególnie cieszy, kiedy są to ludzie młodzi. Jedną z takich osób jest 18-letnia Sylwia Walor, która – jak sama mówi – ma szczególny dar dostrzegania osób potrzebujących pomocy.
Choć kształci się w zawodzie fryzjerki marzy o tym, by w przyszłości otworzyć ośrodek pomocy dla bezdomnych. Na co dzień włącza się w wiele działań o charakterze wolontaryjnym. Nie czeka jednak na to aż ktoś wskaże jej sposób – często sama podejmuje różne inicjatywy. Otwarcie jednak mówi, że „w pomaganiu pomogły jej panie z OHP”. Od trzech lat jest bowiem pod opieką wychowawczą 6-5 Hufca Pracy OHP na os. Szkolnym. – Nasz nowohucki Hufiec można powiedzieć specjalizuje się w wolontariacie.- mówi Agnieszka Jędrzejek komendant hufca - może wynika to z otoczenia w jakim pracujemy, naszymi lokalnymi partnerami są akurat osoby starsze i niepełnosprawne. Jednak trzeba też powiedzieć, że wolontariat jest obecnie wśród młodzieży modny. Nasi podopieczni naprawdę chętnie pomagają, nie trzeba ich do tego specjalnie namawiać – a pamiętajmy, że nie są to grzeczne poukładane dzieci z czerwonym paskiem na świadectwie. Musze powiedzieć, że kiedy prawie 20 lat temu zaczynałam pracę z młodzieżą nie było tylu akcji.
Można zaryzykować stwierdzenie, że okazja czyni wolontariusza. Wychowawcy stwarzając młodzieży okazję do czynienia dobra niejako ich do tego „popychają”. W Hufcu jest ponad 200 osób niemal ¼ z nich aktywnie angażuje się w wolontariat. Wśród nich jest „nasza Sylwia”. – Dostałam w życiu naprawdę dużo pomocy od innych, więc wiem jakie to ważne żeby ktoś wyciągnął do nas rękę. Staram się pomagać przy każdej okazji. Wiem, jestem pewna, ze dobro do nas powraca – mówi Sylwia. Podkreśla również, że otrzymała od Boga dar, dzięki któremu dostrzega wokół siebie osoby potrzebujące. Wspomina sytuację, kiedy w swojej rodzinnej miejscowości zauważyła w busie rodzinę, która nie miała za co zapłacić za bilet. Kiedy wysiedli a autobusu podeszła do nich i zaproponowała, że kupi im coś do jedzenia. – Nie chcieli się na początku zgodzić, wie pani ludzie którzy naprawdę potrzebują pomocy często wstydzą się o nią poprosić – mówi. Udało się jednak wtedy pomóc, udało się i innym razem kiedy pomogła leżącemu na chodniku mężczyźnie. – Koleżanka mówiła chodź! Zostaw, ale ja jej wytłumaczyłam, że my też możemy znaleźć się w podobnej sytuacji. Nawet jeśli jest pijany – to też człowiek - podkreśla Sylwia i widać, że pomaganie jest dla niej czymś zupełnie naturalnym. Mówi, że Bóg często tak kieruje jej życiem by mogła pomóc. – Kiedyś pomyliła kierunek tramwaju, pojechałam zupełnie nie tam gdzie planowałam. Kiedy wracałam już do domu spotkałam na przystanku niepełnosprawnego mężczyznę, który bezskutecznie prosił, aby ktoś pomógł mu wsiąść do tramwaju. Pomyślałam tylu ludzi i nikt nic nie robi! Wzięłam złapałam ten wózek i pomogłam mu wsiąść. Dziś wiem, że Pan Bóg pokierował mnie w tamtą stronę. – opowiada. Dobry przykład wyniosła z domu. Wspomina, że tato, który już niestety nie żyje, zawsze dzielił się z potrzebującymi. To on swoim postępowaniem nauczył ją, że najpierw trzeba myśleć o innych. Tak właśnie robi angażując się w różne akcje: wspólnie z koleżankami ze szkoły chodzą do przedszkola bawić się z dziećmi, razem z Hufcem przygotowuje paczki świąteczne dla potrzebujących, jest kelnerką podczas spotkań okolicznościowych dla seniorów i niepełnosprawnych – podopiecznych Krakowskiej Rady Niepełnosprawnych, w ramach praktyk fryzjerskich chodzi do domu seniora w Centrum Kultury i Rekreacji Seniorów gdzie bezpłatnie świadczy usługi fryzjerskie dla podopiecznych domu, uczestniczy w zbiórkach Banku Żywności, podkreśla, że jest chętna wziąć udział w każdej wolonataryjnej akcji. Sylwia ofiarowuje jednak ludziom nie tylko swój czas, ale również, choć nie jest osobą zamożną dzieli się tym co posiada. – Wie pani z moich obserwacji wynika, ze ten co ma mało prędzej zauważy potrzebującego. – podkreśla. Ona sama kiedy ma okazję kupuje głodnym coś do zjedzenia, kiedy jechała na spotkanie z dzieciakami z rodzin biednych, które odbywało się z okazji Roku Świętego Brata Alberta, sama z własnych środków przygotowała około 40 prezencików dla tych dzieci. – Pamiętam jak będąc dzieckiem dostałam coś od kogoś, bardzo się wtedy cieszyłam. Chciałam żeby te dzieci też mogły tego doświadczyć. Moja siostra na początku mówiła do mnie że zwariowałam, wydając tyle pieniędzy, ale ja jej powiedziałam, że to tylko pieniądze! Później cała rodzina była ze mnie dumna – wspomina. Oczywiście nie zawsze wszystko jest takie kolorowe. Sylwia wspomina jak przeczytała na stronie jakiegoś Domu Dziecka, że potrzebuje on żywności. Próbowała zorganizować akcję w szkole, jednak nie było to możliwe. Odpuściła, podkreśla jednak, że chciałaby do tematu wrócić. – Założę sobie kiedyś konto, na które będę wpłacać środki – które będę przeznaczać na różne akcje. Bardzo chciałabym swoją przyszłą pracę połączyć z pomaganiem. Wiem, że muszę się dokształcić, żeby wiedzieć jak pomagać, jak rozmawiać z potrzebującymi żeby ich nie urazić bo to są bardzo wrażliwi ludzie. Cieszę się, że trafiłam do OHP bo dzięki licznym akcjom jakie są tu organizowane mogę uczyć się jak być wolontariuszem – mówi.
Widać jednak, że ta dziewczyna ma coś czego nie da się nauczyć – serce. Taka sobie zwyczajna, niezwyczajna 18-latka, która nie przejdzie obojętnie obok ludzkiej biedy, często zawstydzi dorosłych gotowością do pomagania i wie i czuje, że wyrządzone dobro powraca do nas zwielokrotnione. Aż chce się powiedzieć, powodzenia dziewczyno! Co jednak, kiedy zapyta nas: a pomożecie?
(ał)