Trzeba widzieć człowieka – 60 lat pracy dla ludzi
Dodane przez Administrator dnia 20/12/2015 13:51:01
Na to spotkanie idę z lekkim niepokojem. Wstyd się przyznać, ale dopiero dzięki naszym czytelnikom dowiedziałam się, że w Nowej Hucie pracuje doktor Szczepan Szlezynger wyjątkowy człowiek, wyjątkowy lekarz. W tym roku, w grudniu w dniu Świętego Szczepana, kończy 90 lat. Pomimo, co tu dużo mówić, słusznego wieku, wciąż pracuje i swoją pracą służy ludziom. Pacjenci lubią go za otwartość i chęć niesienia pomocy. Cechy, które z pozoru u lekarza powinny być oczywiste a w dzisiejszych czasach są często luksusem.
Doktor Szczepan Szlezynger chętnie opowiada o swojej pracy w Nowej Hucie, która rozpoczęła się ponad 60 lat temu.
Już pod koniec studiów w 1952 roku rozpoczął pracę w naszej dzielnicy. Najpierw jako lekarz ogólny, a już od 1954 roku po zrobieniu II stopnia specjalizacji jako radiolog w Zakładzie Leczniczo-Zapobiegawczym w kombinacie, czy jak to się popularnie mówiło „ na hucie” – wtedy im. Lenina. Od razu został kierownikiem pracowni. Jak wspomina, w tamtych czasach praca przy kombinacie to była prawdziwa masówka, dziennie każdy z zatrudnionych lekarzy wykonywał około 50 prześwietleń! - W poczekalni były prawdziwe tłumy! Pacjenci oczekujący na zdjęcie nie zawsze zachowywali się odpowiednio. Były kłótnie, gra w karty, zaczepiali pielęgniarki. Szukając rozwiązania problemu zorganizowaliśmy, pierwszy chyba w Polsce RTG na kółkach- opowiada doktor. Pomysł, na tamte czasy całkowicie innowacyjny, udało się zrealizować dzięki operatywności doktora Szlezyngera. - Z kupionym w Krakowie aparatem RTG pojechaliśmy starem do Warszawy, gdzie zamontowano aparat na samochodzie. Skończyły się tłumy w poczekalni. Pracownicy kombinatu już nie musieli do nas przychodzić. Jeździliśmy z aparatem RTG po wydziałach – opowiada dumny. Pracując przy kombinacie, doktor Szczepan Szlezynger otwiera w 1958 roku prywatny gabinet na os. Centrum A, gabinet który istnieje do dziś i od ponad 50 lat cieszy się ogromnym zaufaniem pacjentów. – Pierwszy aparat RTG kupiłem za pożyczone pieniądze, kosztował tyle, co dwa samochody osobowe!- opowiada.
W roku 1963 opuszcza nowohucki kombinat. Rozpoczyna pracę w Wojewódzkiej Przychodni Przemysłowej na ul. Zygmunta Augusta, gdzie urządza pracownię - jak sam mówi - „od pustych ścian”. Oczywiście, cały czas prowadzi nowohucki prywatny gabinet, w którym przyjmuje pacjentów. Dodatkowo, w weekendy, pracuje w Limanowej, gdzie urządza dwie nowe pracownie RTG pracując w Powiatowym Szpitalu i Powiatowej Przychodni Zdrowia. Oprócz tego, podejmuje pracę w Spółdzielni Lekarskiej na ul. Floriańskiej.
Kiedy pytam czy miał czas na prywatne życie, mówi z miłością i szacunkiem w oczach – Gdyby nie poświęcenie mojej żony, która prowadziła nasz dom – nie mógłbym tyle pracować i tyle osiągnąć. Każdego ranka szedł do pracowni na Centrum A , jak sam mówi zaczynał tam pracę około 6 rano i był obecny około godziny, potem jechał do poradni na ul Zygmunta Augusta, potem na ul. Floriańską do Spółdzielni Lekarskiej i wracał do pracowni do Nowej Huty. Kiedy kończył pracę w prywatnym gabinecie, żona „wychodziła mu naprzeciw”. Razem wracali do domu odbywając przy okazji wspólny spacer – mieszkali wtedy w Nowej Hucie na os. Centrum A. Doktor Szczepan Szlezynger podkreśla, że we wszystkich ważnych decyzjach zawsze radził się swojej żony.
Niestety wieloletnia praca przy promieniowaniu nie pozostała bez wpływu na jego zdrowie. Przeszedł dwie ciężkie choroby popromienne, nie skłoniło go to jednak do zmiany zawodu. – Byłem wykształcony w tym kierunku, miałem doświadczenie – co innego miałbym robić? – mówi.
Jego praca została doceniona. Otrzymał dwie ważne nagrody: Złoty Krzyż Zasługi za pracę dla miasta Krakowa, oraz Złoty Krzyż Zasługi za pracę dla województwa.
Choć z otrzymanych wyróżnień jest dumny, najważniejszą dla niego nagrodą były i wciąż pozostają zadowolenie i uśmiech pacjenta. – Lekarz musi czuć człowieka. Nie ma patrzeć na jego rękę, czy nogę – to człowiek jako całość jest najważniejszy. Trzeba z nim porozmawiać, wyjaśnić mu co się dzieje. Jeśli nie ma się empatii, to nie ma się czego szukać w tym zawodzie – podkreśla.
On sam, na co wyraźnie wskazują opinie pacjentów, przez wszystkie lata swojej pracy stosował tę zasadę.
Rozmawiała Agnieszka Łoś
(fot autor)