Jubileusz w Teatrze Ludowym: Krzysztof Górecki - 40 lat pracy twórczej w jednym teatrze
Dodane przez Administrator dnia 08/01/2015 18:51:45
„Ponad 100 ról, dokładnie 115, ale zaledwie w 86 spektaklach (np. „Wszystko o mężczyznach”, gdzie zagrał 6 ról, w „Hamlecie” – 3). 7 premier poza Teatrem Ludowym, 53 reżyserów się nad nim znęcało i wielu z nich wielokrotnie. Jak popatrzeć choćby tylko na tę statystykę – to już imponujące. 115 ról to tysiące stron tekstu, których trzeba było się nauczyć, a później zresetować, wymazać, by mózg miał jeszcze miejsce na nowe. A ilu widzów… Ta wierność tak się odpłaca, że ma się nie tylko przyjaciół, ale swoich widzów, tych, którzy przychodzą do teatru „na Góreckiego” – tak podsumowując jubileusz Krzysztofa Góreckiego w Teatrze Ludowym mówił jego dyrektor, Jacek Strama.
Pierwszy z prawej Krzysztof Górecki
Treść rozszerzona
Sam jubilat wspominał:
- 40 lat… Najpierw był okres młodzieńczy – okres buntu, który zaczął się w 1974 r. w Płocku, już po studiach w Krakowie. Tu, w Teatrze Ludowym miałem wielu znajomych, przyjaciół. Pomyślałem, że przyjdę do pracy do dyrektora Ryszarda Filipskiego, a był on wtedy osobą, której wszyscy się bali... Ryszard Filipski nie wymagał ode mnie żadnej deklaracji politycznej – i zacząłem. Wtedy życie w Krakowie było nobilitacją: Swinarski, Jarocki, Piwnica pod Baranami, SPATiF (Stowarzyszenie Polskich Artystów Teatru i Filmu)…
- A bycie w Krakowie dzisiaj?
- Dorobiłem się grupy tak oddanych przyjaciół, że niezależnie od moich poglądów na sztukę, politykę, jesteśmy ze sobą na dobre i na złe. Bycie w Krakowie jest dziś ciekawe, ale nie do końca przeze mnie zrozumiałe. Gdybym miał 30 lat, być może miałbym więcej entuzjazmu, ale teraz - ja już czasem przestaję rozumieć sztukę… Po tych wszystkich doświadczeniach, kiedy już tyle wiem, już tyle potrafię, kiedy siłą rzeczy wiem, jak coś zagrać itd. - wszystko zaczyna się we mnie przewartościowywać: albo jednak nic nie wiem, albo to, co widzę, jest dla mnie za trudne.
- Po 4o- latach na scenie aktor już nic nie musi, wystarczy, by był - ma się już wystarczająco duży bagaż doświadczeń. My spotkaliśmy się z Krzysztofem w latach 70-tych – wspomina Jacek Strama.
- Miałem wtedy wielką czuprynę i Ryszard Filipski mówi: „Mam tylko jedną uwagę – my się tu tak nie nosimy. – A, chodzi pewnie o włosy? – zapytałem. - Tak, tak, tylko o włosy chodzi…. – Ach tak, rozumiem…” - Cóż; aktor po 40 latach pracy ma o wiele większą odpowiedzialność, to inna świadomość niż kiedyś – opowiada jubilat, Krzysztof Górecki.
- Jak ktoś ma kindersztubę, to zawsze zachowuje się odpowiedzialnie. Po tych latach tutaj Krzysiek jest dla mnie
wzorcem wierności: wierny syn ziemi miechowskiej, urodzony w Miechowie 62 lata temu, ale wciąż z nią związany. Wierny syn – a właściwie już ojciec – śmieje się dyrektor Strama - Teatru Ludowego. Wierny mąż: 40 lat z jedną żoną i dwoma synami. Doskonale pamiętam, jak się rodzili, a dziś to już przecież chłop w chłopa…
- A co sprawiło, że te 40 lat mija Panu w jednym teatrze? To wybór, czy przypadek?
- Nie wiem, czy mój dyrektor o tym wie – uśmiecha się K. Górecki - zawsze pełniłem tu jakieś funkcje. Teraz jestem wiceprezesem Zarządu Głównego ZASP (Związek Artystów Scen Polskich), ale i przew. Koła ZASP w Teatrze Ludowym. To jest taka funkcja, która każe czasem powiedzieć dyrektorowi teatru, co się o pewnych sprawach myśli, a to nie zawsze jest polityczne… Albo się trzeba odważyć, albo tego nie robić, ale wtedy trudno patrzeć w lustro. Jedyny raz w tym teatrze, kiedy dyrektorem był Henryk Giżycki, musiałem sformułować pewne rzeczy wprost. Henryk powiedział: „Wiesz, to czas, byśmy odpoczęli od siebie, byśmy się rozstali”. Jedna nieprzespana noc, straszny dzień… No cóż, pisałem już: „Za obopólną….”, po czym zadzwonił Henryk i powiedział, że chce mnie przeprosić i czy mogę to wykreślić z pamięci, że to były jego nieprzemyślane słowa i niepotrzebne emocje. Zastanawiałem się, co zrobić… Zostałem. To były jedyne dwa dni. Nigdy nie miałem problemów z dyr. Jerzym Fedorowiczem, on zresztą twierdzi, że go namaściłem… No i za jego czasu przez 10 lat fantastycznie się gotowało w tym naszym kotle…
- A najważniejsza rola, ta, która najbardziej rozwinęła Pana?
- Szambelan w „Iwonie, księżniczce z Burgunda”. Przenieśliśmy to do teatru telewizji i któryś z krytyków napisał wtedy: „Bardzo ważna rola Szambelana, tylko nie pamiętam, kto ją grał…” A wtedy nie było Internetu – jubilat z dyrektorem śmieją się.
- Ja byłem mniej spokojny niż Krzysztof, ciągle mnie gdzieś nosiło, a on był i trwał. Jest jak dobre wino; nie wszystkie się dobrze starzeją, niektóre kwaśnieją, inne gorzknieją, zmieniają się w ocet, a Krzysztof jest jak burgund – nabiera smaku. Dużą przyjemność sprawia mi oglądanie go w spektaklu „Wszystko o mężczyznach”, gdzie gra bardzo subtelnie i cały czas trzyma szlachetną formę, nie wpada w ekstremalną przesadę, a czasem tekst do tego ciągnie – to bardzo ważne umieć zachować umiar – mówi. J. Strama. (Spektakl można obejrzeć 08.01, 09.01 i 10.01. br. – przyp. red.) - Obecny okres, czyli między 30-tką a 40-tką na scenie, gdy się wchodzi w prawdziwą dojrzałość, to najfajniejszy czas, a wcale nie znaczy, że to koniec skali, ona się dopiero zaczyna – i mówię to nie jako dyrektor Krzysztofa, ale przyjaciel. Mam obowiązek dbać o jego rozwój , dobrobyt materialny… - obaj panowie śmieją się.
- I mamy deklarację! To bardzo ładna deklaracja na jubileusz.
- Śmiejemy się razem, bo wiemy, jaka jest sytuacja materialna teatru, ale mam nadzieję, że będą nowe rozdania z kasy miejskiej, że dostaniemy tyle, ile trzeba, by myśleć odważniej – na ziemię sprowadza dyrektor.
- A przecież, prócz Pana jubileuszu, teatr będzie obchodził także swój.
- W 2015r. obchodzimy 60-lecie, razem będziecie mieć 100 lat – mówi do jubilata J. Strama. - To niesamowite być w organizmie przez dwie trzecie jego trwania.
- Z tej okazji odbyło się „Przedstawienie Hamleta we wsi Głucha Dolna”. Tekst pochodzi ze starych lat socjalizmu, a tymczasem wszystko dokładnie przekłada się na nasze wspaniałe, dzisiejsze czasy; problemy ludzi, odpowiedzialności, etyki, moralności… Wszystko jest tak, jak wtedy, tylko teraz pewne rzeczy robi się w bardziej białych, lub mniej białych rękawiczkach – porównuje K. Górecki.
- A ja widzę, że coraz częściej w mniej białych – konstatuje J. Strama – Wiele robi się już maczetą, maczugą… Wydarzenia z ostatnich lat tego dowodzą. Ludzie, wchodząc w tryby władzy nie wytrzymują ciśnienia i pękają.
- Szczególnie przy niesłusznych oskarżeniach. Walka polityczna jest teraz koszmarna. Dziś, po 40 latach pracy, wyłączam media, nie chcę tego słuchać.
- Od swojej premiery ten spektakl jest wciąż w repertuarze, a chciałem go już pożegnać. Ale kiedy zobaczyłem, jaka jest relacja między sceną a widownią, obiecałem sobie, że zostanie. Nie gramy go często, ale jest. Zresztą każdy nasz spektakl jest wart, by go zobaczyć. Zachęcam do śledzenia naszej strony internetowej www.ludowy.pl, gdzie można znaleźć bieżący repertuar i spotkać się ze swoimi ulubionymi aktorami, na czele z Krzysztofem Góreckim – zaprasza J. Strama.
- Mimo, że ciągle ten teatr jest daleko od szosy. Ale to się kiedyś zmieni – mówi jubilat. – Przyjdzie czas, że zapanuje moda na to miejsce, że tu się odnajdzie to coś, co jest zapomniane, a co sprawia, że łezka się w oku kręci… Bo przecież to jest kawał historii. Historii, której nie da się wymazać.
Z dyrektorem Teatru Ludowego Jackiem Stramą i Krzysztofem Góreckim rozmawiała Anna Kaszewska
Krzysztof Górecki, absolwent PWST w Krakowie (1974)
Można go zobaczyć w spektaklach: ODLOT; PYZA NA POLSKICH DRÓŻKACH, PYZA ZA WIELKĄ WODĄ, NIEZWYKŁY DOM PANA A., PRZEDSTAWIENIE HAMLETA WE WSI GŁUCHA DOLNA, WSZYSTKO O MĘŻCZYZNACH, KRÓLIK KRÓLIK, KOCHANOWO I OKOLICE, PEGGY PICKIT WIDZI TWARZ BOGA.