CZY „SKARBNICA” PRZETRWA?
Dodane przez Administrator dnia 13/02/2014 19:51:54
Z ogromnym niepokojem śledzimy informacje na temat nowohuckiej księgarni. Działająca od ponad pół wieku na Placu Centralnym „Skarbnica” przechodzi poważny kryzys. Czy uda się ocalić miejsce nierozłącznie kojarzone z Nową Hutą? O problemach i pomysłach na ich rozwiązanie rozmawiam z Anną Włodarczyk, właścicielką księgarni „Skarbnica”.
+ Czy sytuacja księgarni rzeczywiście jest tak trudna?
- Tak, mówią szczerze w tym momencie nasza sytuacja jest wręcz tragiczna. Jedynym ratunkiem jest wzięcie kredytu, a właściwie dwóch, które pozwolą uregulować zaległe płatności – w niemałej kwocie a następnie wykupić lokal na własność. Choć ten krok to ogromne ryzyko i konieczność zadłużenia się na lata to jedyna szansa aby ocalić Skarbnicę.
+ Czy zdecyduje się pani na ten krok? Czy to miejsce warte jest takiego poświęcenia i ryzyka?
- Już podjęłam pierwsze kroki. Mam nadzieję, że zdążę przeprowadzić to co zaplanowałam zanim w związku z zaległościami w płatnościach zostanę skąd wyrzucona. Nie wyobrażam sobie życia bez Skarbnicy. Ta księgarnia to nie tylko moja praca, to całe moje życie, moja pasja. Właścicielką Skarbnicy jestem od 1990 r. W tym roku księgarnia została sprywatyzowana. Pamiętam jak Dyrektor Domu Książki powiedział - Ania albo kupujesz albo zostaniesz kupiona. W czerwcu 1990 r wspólnie z koleżanką wykupiłyśmy księgarnie, dość szybko rozwiązałyśmy spółkę i od listopada tego samego roku prowadzę księgarnię sama. To miejsce warte jest dla mnie każdego poświęcenia i ryzyka. Od samego początku spędzałam tu całe dnie, w tym temacie nic się nie zmieniło.
+ Coś się jednak zmieniło, dlaczego Skarbnicy grozi zamknięcie?
- Mówi się o wysokim czynszu, ale nie on jest tu decydujący. Najzwyczajniej w świecie, brakuje nam klientów. Żeby zarabiać musimy po prostu sprzedawać więcej książek, żeby tak się działo potrzeba ludzi a tych przychodzi do nas coraz mniej. Co więcej zdarza się, że przychodzą pooglądają książki i idą kupić je w Internecie! Moim zdaniem na rynku książki panuje ogromny bałagan. Póki wydawcy nie przyznają, że to co obecnie dzieje się na rynku książki jest zagrożeniem również dla nich – to nic się nie poprawi. Jest dla mnie rzeczą skandaliczną żeby książki dosłownie walały się w marketach. Często stoją tam duże kosze gdzie wrzucone są książki. Książki to nie są ziemniaki które można wrzucić do kosza i niech każdy bierze ile chce. Proszę wybaczyć ja jestem starym księgarzem - książka dla mnie jest dobrem naczelnym, które dobrze użyte daje nieprawdopodobne możliwości otwiera świat, pozwala przeżyć niezapomniane przygody, podróżować nie ruszając się z fotela. Należy się jej szacunek. A wracając do pytania niestety w tej branży jak w każdej innej duży może więcej. Bezpośrednio w Internecie można kupić książki od dużych hurtowni czy nawet bezpośrednio od wydawcy w cenach niższych niż moje ceny zakupu. Kolejna sytuacja to przetargi ogłaszane w bibliotekach – często biorę w nich udział, ale nie wygrywam. Moje ceny nie są konkurencyjne niestety. Małe księgarnie są wyrzucane poza krąg instytucji liczących się na tym rynku.
+ Kiedy tak naprawdę zaczęły się problemy Skarbnicy?
- Spadek ilości klientów to był proces, który trwał od kilku lat. Bardzo wyraźnie odczuliśmy skutki redukcji zatrudnienia w nowohuckim Kombinacie. Plac Centralny był miejscem przesiadek pracowników Huty, wstępowali do księgarni jadąc do pracy z pracy itp. Dziś Plac Centralny jest centrum Nowej Huty jedynie z nazwy, kiedy o 18.30 zamykam księgarnię jest tu zupełnie pusto. Poważne problemy finansowe Skarbnicy zaczęły się mniej więcej dwa lata temu. Wtedy zmuszona byłam zredukować ilość zatrudnionych osób. To był jeden z trudniejszych momentów w mojej pracy – rozstać się z ludźmi z którymi pracowałam od lat, z którymi współtworzyłam o miejsce. Obecnie w księgarni pracuje 5 osób, zajmujemy się wszystkim od sprzedaży po zmywanie podłóg. Mamy naprawdę duże zadłużenie, starałam się o zmniejszenie wysokości czynszu bezskutecznie. Wykup lokalu to jedyna szansa na ocalenie chociażby niewielkiej części powierzchni księgarni.
+ Czy zatem nasza nowohucka Skarbnica przetrwa? A może w ogóle księgarnie stacjonarne są „gatunkiem na wymarciu”?
- Co do księgarni stacjonarnych - chyba rzeczywiście nie mają większej przyszłości. Proszę popatrzeć na znajdujące się na rynku sieci księgarskie sprzedaje się tam mnóstwo innych rzeczy, książki stają się produktem dodatkowym. Co do Skarbnicy - na pewno nie przetrwa w obecnej formie. Nie ma możliwości utrzymania księgarni na tak dużej powierzchni. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli i uda się wykupić lokal zanim dostanę wypowiedzenie na księgarnię przeznaczona zostanie pomieszczenie znajdujące się po prawej stronie od wejścia – tam gdzie do tej pory znajdowała się księgarnia techniczna. Pozostałą część lokalu planuję wynająć, pozwoli mi to spłacać kredyty.
+ Życzę wobec tego aby udało się uratować nowohucką Skarbnicę
- Dziękuję, powtórzę jednak, że księgarnię mogą uratować jedynie klienci. Z pustego nawet Salomon nie naleje.

Rozmawiała Agnieszka Łoś