[2009.07.29] GDY SZALEJE WIATR
Dodane przez Administrator dnia 29/07/2009 20:21:08
Również w ubiegły piątek wybraliśmy się nad Wisłę. Umówiliśmy się dość wcześnie, bo o piątej rano. Na łowisko dotarliśmy piętnaście minut po piątej. O wpół do szóstej zestawy gruntowe były już w wodzie. Tym razem asortyment przynęt poszerzyliśmy o dorodne rosówki – grube jak mały palec i długie na dwanaście, piętnaście centymetrów. Z samego rana zaczęło się nieźle. Najpierw Leszek złowił zupełnie przyzwoitą płotkę (na czerwonego robaka), później mnie trafił się niewielki leszczyk (też na czerwonego robaka) i po parunastu minutach, kolejny niewielki leszcz. Gdzieś około siódmej Leszek zaciął jeszcze niewielkiego okonia. Później brania ustały zupełnie. Zerwał się wiatr. Nadal było ciepło, ale po niebie zaczęły przewalać się białe, kłębiaste chmury. Zbliżała się zmiana pogody i nad Kraków wdzierał się nowy front atmosferyczny. To on poprzedniej nocy był odpowiedzialny gwałtowne burze i spustoszenia nad Legnicą. Co prawda mad Kraków tak gwałtowne burze nie dotarły, ale w powietrzu czuć było zmianę. I zapewne odczuwały ją także ryby, które zupełnie straciły zainteresowanie podsuwanymi im przysmakami. Zresztą na ustanie żerowania narzekaliśmy nie tylko my, również kilku wędkarzy, którzy łowili w pobliżu także, skarżyło się na brak brań. Pomimo wszystko posiedzieliśmy do drugiej po południu. Bo pomimo tego, że ryba nie brała, było po prostu pięknie.
Jakub Kleń
No, no… Płoć jak się patrzy.