[2009.07.24] Frustraci
Dodane przez Administrator dnia 24/07/2009 14:02:11
Na mój redakcyjny dyżur przyszła mieszkanka jednego z bloków na os. Hutniczym. Żaliła się, że jej wspólnota mieszkaniowa niedawno odnowiła elewację budynku usytuowanego przy al. Solidarności. Niestety, w ostatnich dniach jakiś półgłówek wysmarował ścianę czarnymi bohomazami. – Czy już na grafficiarzy nie ma żadnego sposobu? Skąd się bierze u nich ta chęć niszczenia i oszpecania otoczenia, w którym sami przecież żyją na co dzień? – pytała bardziej retorycznie niż oczekując jakiejś sensownej odpowiedzi z mojej strony.
Bo odpowiedź prosta nie jest. Pewne jest tylko to, że wszystko sprowadza się do wychowania. A gdy przestaje wychowywać rodzina, to wychowywać zaczyna ulica. Wtedy zamiast wzorów osobowych oraz autorytetów zaczynają dominować wzory stada. Jak w świecie zwierząt. I jak niektóre zwierzęta moczem znaczą swój teren, tak młodzi frustraci z patologicznych rodzin, nie znający elementarnej kultury, nie doświadczający zainteresowania i miłości ze strony najbliższych, nie czujący się częścią osiedlowej, szkolnej czy parafialnej społeczności, chcą jakoś zaznaczyć swoją obecność. A jedyne co potrafią zrobić, by poprawić swoje samopoczucie, to w sposób symboliczny, charakterystycznym dla siebie bohomazem, zaznaczyć swój teren. Chociaż przez chwilę mogą poczuć się ważni, gdy na ścianie wysmarują słowa: Hutnik, Wisła, Arka czy Cracovia… Są w stanie zrobić tylko to, bo na nic innego ich nie stać. Bo nic innego zrobić nie potrafią. Tylko tym mogą zaimponować kolegom, którzy są takimi samymi przegranymi jak oni sami.
Zjawiska mazania po ścianach nie da się skutecznie wyeliminować. Zawsze towarzyszy ono biedzie i życiowym frustratom. Malowanie po murach można jedynie ograniczać. A jak wynika z doświadczeń wielu miast, najskuteczniejsze okazuje się systematyczne zamalowywanie pojawiających się tu i ówdzie bohomazów. Bo tam, gdzie są one tolerowane, pojawia się ich coraz więcej.
Jan L. FRANCZYK