MARTA STEBNICKA W NOWEJ HUCIE
Dodane przez Administrator dnia 11/02/2010 15:41:33
Saskia, Alkmena, muza teatru, kabaretu, czyli....
MARTA STEBNICKA W NOWEJ HUCIE


Szukałem epizodów nowohuckich w biografii artystycznej wspaniałej artystki sceny i estrady - Marty Stebnickiej. I znalazłem. Reżyserowała spektakl z piosenkami Brela, potem zaś sepektakl muzyczny swojego męża - Ludwika Jerzego Kerna. Mnie osobiście kojarzy się ta aktorka i reżyser z popularnym, wiele razy oglądanym Romansem z wodewilu Władysława Krzemińskiego, a także z kabaretem Jama Michalika, do którego na Stebnicką chodzili moi rodzice.
Żałuję, że nie mogłem Jej podziwiać w historycznych przedstawieniach Starego Teatru - Powrocie syna marnotrawnego czy Amfitrionie 38. Jako absolwentka Studia Starego Teatru mając za sobą doświadczenia teatru okupacyjnego Tadeusza Kantora ( grała Balladynę Słowackiego), stawiała swe pierwsze kroki wraz z Tadeuszem Łomnickim, Adamem Hanuszkiewiczem i Gustawem Holoubkiem przy Januszu Warneckim, Zdzisławie Mrożewskim i Jacku Woszczerowiczu. To głównie Warneckiemu poświęciła swoje wspomnienie w zredagowanym przeze mnie jubileuszowym albumie o Starym Teatrze. Myślę, że to właśnie Warnecki i Maria Dulęba byli pierwszymi mistrzami teatralnymi Marty Stebnickiej. A od wielu lat Marta Stebnicka jest mistrzem dla wielu wspaniałych polskich aktorów. Przez wiele lat uczyła piosenki w krakowskiej PWST. Z wielką atencją wspominają te lekcje profesjonalnego śpiewania i nauki teatru m.in Anna Seniuk, Ewa Demarczyk, Elżbieta Zającówna czy Beata Rybotycka.
Marta Stebnicka powinna mieć swój kabaret, swój teatr muzyczny, może coś na wzór Paryskiej Olimpii. Powinna mieć własną szkołę. Ale właściwie to wszystko miała przez blisko 65 lat, bo tyle mija od jej debiutu w pierwszej powojennej inscenizacji Męża doskonałego na deskach Starego Teatru w Krakowie. Przechodziła wówczas przez scenę z dzbankiem na głowie i wypowiadała tylko jedno słowo - czas. Od tego wszystko się zaczęło, ta cała tajemnica teatru, którą poznawała dzięki tym wcześniej wymienionym mistrzom. A jej Saskia pierwsza ważna rola u boku Warneckiego była żywym obrazem Rembrandta.
Maria Kościałkowska wybitna aktorka, zapamiętała to przedstawienie jako jedno z najpiękniejszych, jakie widziała na scenie. Przejmujące piękno obrazów i światła. Jak wspominała - widziałam potem teatr Jouveta, teatr szekspirowski z Olivierem i to był w tej skali spektakl...
Stebnicka przez wiele lat uczyła miłości do piosenki francuskiej. Za to zresztą otrzymała od Chiraca Order. Ale największą satysfakcje ma nie tylko z wielkich ról zagranych na deskach Starego Teatru czy Teatru im. Słowackiego, ale ze swych wychowanków. Każdy kto choć raz zetknął się z Martą Stebnicką zapamięta to spotkanie na całe życie. Stebnicka wychowała się w atmosferze dawnego teatru, tego, który już odszedł, ale jak może to przypomina o Solskim, Siemaszkowej (pierwszej Pannie Młodej z prapremiery Wesela), Warneckim, Dulębie, Ćwiklińskiej, Klońskiej... tak, tak wiele lat minęło - jak wspomina Marta Stebnicka, która przewędrowała ze swoimi piosenkami różne kraje i miasta, wielkie i malutkie: Kraków, Myślenice, Warszawa, Gnojnik, Nowy Jork, Nowy Sacz, Londyn Szczecin, Gdów i Paryż, , Chicago i Pcim, Praga i Słupsk itd. Wszędzie uwielbiana i podziwiana, dziś w zaciszu domowym, być może pisze wspomnienia z teatru, bo jedną z ostatnich książek poświęciła - wachlarzom.
Spotkanie z Martą Stebnicką z okazji 65-lecia jej debiutu w Starym Teatrze odbędzie się w Ośrodku Kultury im. Norwida. To dobrze. Bo co łączy Norwida i Stepnicką? Paryż i miłość do sztuki. Spotkanie z udziałem przyjaciół artystki i uczniów odbędzie się 15 lutego o godz. 17.00 w sali teatralnej Ośrodka na os. Górali 5. Serdecznie zapraszamy.
DDOM