AKTORSTWO TO POSZUKIWANIE PRAWDY
Dodane przez Administrator dnia 05/03/2009 18:25:19
Z Martyną MALCHAREK, aktorką Krakowskiej Opery Kameralnej, odtwórczynią roli Pyzy w Teatrze Ludowym rozmawia Dariusz Domański

Dariusz Domański: W Teatrze Ludowym występujesz jako Pyza w spektaklu zatytułowanym „Pyza na polskich dróżkach”. Przedstawienie to wyreżyserował Jerzy Fedorowicz. To był twój debiut. Byłaś jeszcze wtedy w Szkole Teatralnej?

Martyna Malcharek: Tak, byłam wtedy na trzecim roku Szkoły Teatralnej. To było ogromne wyróżnienie i przeżycie dostać główną rolę, mieć debiut w Teatrze Ludowym i w Chicago. Było to dla mnie duże wyzwanie.
DD: Pyza – gra, śpiewa, tańczy… Nie każda aktorka posiada takie umiejętności. Zanim skończyłaś krakowską PWST otrzymałaś staranne wykształcenie muzyczne i baletowe. Skąd ta wielostronność zainteresowań?
MM: Zawsze chciałam być wszechstronną. Moim marzeniem od najmłodszych lat było tańczyć, śpiewać i grać na scenie. Początkowo w dzieciństwie moją sceną był ogród, gdzie tańczyłam, albo śpiewałam i marzyłam, że może kiedyś będę mogła wystąpić na prawdziwej scenie. Potem biegałam z Liceum Muzycznego do Szkoły Baletowej przez sześć lat, a wakacje spędzałam przy fortepianie. Samą mnie do tego bardzo ciągnęło. To był mój ukochany świat. Na studiach teatralnych balet bardzo mi pomógł w aktorstwie, a aktorstwo w balecie i w tańcu.
DD: Co złożyło się na wybór Szkoły Aktorskiej? Czy chęć zostania aktorką obudziła się samorzutnie, czy też skłoniły Cię do tego może jakieś okoliczności, lub osoby?
MM: Początkowo poszukiwałam studiów bardziej związanych z tańcem, myślałam także o zespole Mazowsze. Jednak teatr był dla mnie zawsze miejscem szczególnym, magicznym, umożliwiającym oderwanie się od rzeczywistości. Poszukiwałam studiów umożliwiających mi kontynuowanie nauki baletu, ale także śpiewu i aktorstwa, studiów wszechstronnie rozwijających. Pojawiło się marzenie, aby tańczyć w teatrze, aby połączyć sztukę aktorską z pasją tańca. Bardzo interesował mnie wówczas teatr tańca Piny Baush, Pietry Galli czy Jacka Łumińskiego, bądź Ewy Wycichowskiej. Kiedy uczestniczyłam w warsztatach Ewy Wycichowskiej w Poznaniu, to właśnie Ona powiedziała mi, abym zdawała do PWST, gdyż jej zdaniem w moim tańcu było dużo aktorstwa. To wtedy właśnie zdecydowałam, że będę zdawać do Szkoły Teatralnej.
DD: Pamiętasz swój egzamin do Szkoły Teatralnej?
MM: Nigdy go nie zapomnę. Chciałam się dostać tylko do Szkoły Teatralnej, żadne inne studia mnie nie interesowały. Byłam zdecydowana i bardzo tego pragnęłam, postanowiłam walczyć i dać z siebie wszystko, aby tylko się dostać.
DD: W okresie tych kilku lat pracy wystąpiłaś na deskach m. in. Teatru im. J. Słowackiego. Brałaś także udział w benefisie znanego aktora Zbigniewa Buczkowskiego w Teatrze Stu. Jesteś aktorką Krakowskiej Opery Kameralnej, sceny założonej przez Wacława Jankowskiego. Występujesz na deskach Teatru Ludowego w Nowej Hucie. Teatr Wacława Jankowskiego jest bardzo oryginalną sceną na mapie Krakowa. Opera, jak mówił Ryszard Wagner, jest syntezą wszystkich sztuk. Interesujesz się właśnie takim rodzajem sztuk: opera, dramat, balet…
MM: Bardzo pasjonują mnie miejsca, gdzie balet łączy się z aktorstwem, piosenką. Zawsze będąc w teatrze dramatycznym na spektaklu tęsknię gdzieś w środku do ruchu, do tańca, a będąc w operze brak mi u tancerzy wyrazu, aktorstwa, u śpiewaków brakuje mi i tańca i aktorstwa, dlatego bardzo wymagam od siebie wszechstronności i szlifowania każdej z dziedzin sztuki, aby każde moje wykonanie gdziekolwiek występuję było w pełni starannie przygotowane, precyzyjne nawet jeśli jest to improwizacja, profesjonalne i wykonane z pełnym zaangażowaniem, daniem z siebie wszystkiego. Dlatego staram się każdy występ traktować, jak premierę. Codzienne ćwiczenia bardzo mi pomagają.
DD Czym jest dla ciebie aktorstwo? Masz jakąś własną definicje, czy teorię na temat sztuki aktorskiej?
MM: To trudne pytanie. Aktorstwo jest dla mnie ciągłym poszukiwaniem prawdy, jest odkrywaniem swojej osobowości, jest także najgłębszą możliwością wyrażenia siebie poprzez postacie, które gram, jest także próbą poznania swoich niedoskonałości, a także ucieczką od samotności. Daję swoje ciało, duszę i umysł postaci, którą gram, jestem nią, ale jestem
też całkowicie sobą, taką jaką naprawdę jestem.
DD: Masz wymarzone bohaterki z dramatu, które chciałabyś zagrać?
MM: Moją wymarzoną bohaterką dramatyczną jaką bardzo chciałam zagrać była Julia z Romea i Julii W. Szekspira. Od dzieciństwa o tym marzyłam. Jednak teraz, kiedy gram Pyzę w Teatrze Ludowym, marzę, aby jak najwięcej grać w takich właśnie spektaklach, jak Pyza, w spektaklach, gdzie występuje synteza sztuk: taniec, aktorstwo i śpiew. Uwielbiam grać ten spektakl. Daje mi on ogromnie dużo satysfakcji, wzruszenia i radości. Podczas pracy nad Pyzą bardzo dużo się nauczyłam.
DD: Zaczęliśmy od Pyzy w Teatrze Ludowym. Powiedz, jak gra się przed publicznością dziecięcą? Dzieci żywo reagują na fałsz, ale nie tylko, czy miałaś jakieś zabawne zdarzenia na którymś z przedstawień?
MM: Miałam bardzo dużo wzruszających i zabawnych sytuacji podczas grania Pyzy na polskich dróżkach. W spektaklu Pyza płacze, bo się zgubiła zawsze wtedy słyszę z widowni słowa pocieszenia. Na jednym z przedstawień jedno z dzieci rozpłakało się i płakało razem ze mną. Najbardziej wzruszające są momenty, kiedy widownia śpiewa razem z nami, albo klaszcze podczas śpiewania lub tańczenia, lub gdy reaguje żywo na zadawane przez Pyzę pytania. Są to chwile niezapomniane. Dzieci są bardzo wymagającą publicznością, każdy spektakl jest dla mnie ogromnym wyzwaniem podczas każdego grania spektaklu staram się dawać z siebie wszystko. Publiczność reaguje bardzo żywo, a to daje grającym na scenie aktorom jeszcze więcej energii, siły radości i ogromnej satysfakcji. Spektakl Pyza na polskich dróżkach jest dla mnie szczególny także dlatego iż mogę w nim pokazać wszystkie umiejętności. Mogę śpiewać, grać i tańczyć. Spełniło się więc moje marzenie.
DD: Dziękuję za rozmowę.


MARTYNA MALCHAREK
Martynę Malcharek zobaczyłem po raz pierwszy w tytułowej Pyzie w Teatrze Ludowym. Reprezentuje ona aktorstwo w każdym calu, kreacyjne, a więc łączy: dramat, balet, śpiew, grę aktorska. Nie wiem jakie są jej zdolności wokalne, myślę o operze, ale z piosenką aktorską radzi sobie doskonale. Pyza jest rolą, w której widać rodowód rodem z folkloru, dramatu, poezji, śpiewogry. To takie połączenie Panny Młodej z Wesela, z Basią z Krakowiaków i Górali, do tego jeszcze można dodać elementy tańca z zespołu Mazowsze lub Śląsk. Wiem, że artystka ta pochodzi ze Śląska. Malcharek ma bardzo polską urodę i polski wdzięk. Przy tym delikatność i skromność, budują jej sceniczny wizerunek. Myślę, że czeka Martynę Malcharek ciekawa droga aktorska, choć jej marzeniem, jak mówi jest Julia, i kto wie, może jeszcze ją zagra. Przecież Maria Malicka grała sceny z Szekspirowskiej Julii mając ponad 50 lat. Martyna ukończyła krakowską PWST przed trzema laty. Teraz pracuje już nad postacią Kasi w Poskromieniu złośnicy. Jedno wiem, że jest bardzo utalentowaną młodą aktorką, o głębokiej już świadomości zawodowej. Gdybym szukał jakiś porównań w teatrze, to sposobem bycia i aktorstwem zbliżona jest bardzo do Grażyny Barszczewskiej. Podobnie jak ona zaczęła w Teatrze Ludowym, podobnie jak Barszczewska zajmuje się piosenką aktorską.
DDOM