Krzysztof Globisz, czyli… ANIOŁ I BELZEBUB
Dodane przez Administrator dnia 07/11/2008 16:22:40
Pamiętam jak brał udział w Albumowych Dziadach Tadeusza Jurasza w Starym Teatrze. Ponieważ mnie przypadła tam rola Guślarza, zaś Globisz odtwarzał, a raczej przedstawiał - Wiktora Sadeckiego. Pojawienie się tego aktora wywoływało prawdziwe salwy śmiechu. Wtedy też zobaczyłem, że Globisz jest nie tylko wielkim aktorem tragikiem (wywodzącym się z tej samej rodziny artystów, co Junosza - Stępowski i Jaracz ), ale i znakomitym artystą komediowym. Tu znajduje cechy wspólne z aktorstwem, które znam z opisu, myślę o Alojzym Żółkowskim synie, który rozbawiał samego Cara Aleksandra II, podczas, gdy ten rezydował w Skierniewicach. Ale zostawmy te skojarzenia, choć są one bardzo istotne.
Talent Globisza wyrósł na znakomitej glebie Starego Teatru. Do aktorstwa, jak sam mówi, nagiął go mistrz Jarocki, a wcześniej wiedzę praktyczną o zawodzie, czy posłannictwie zawodu aktorskiego przekazała Ewa Lassek. Mając takich przewodników mógł myśleć o takich rolach jak: Segismundo w Życie jest snem, czy Makbecie Szekspira. Czy myślał o tych postaciach? Czy miał już wtedy tak odważne marzenia o Teatrze Szekspira czy Calderona. Dziś już wiemy, że jest jednym z najbardziej ważnych aktorów swojego pokolenia, że to swoje pokolenie reprezentuje jako artysta operujący znakomitym warsztatem podpartym głęboką intuicją i inteligencją twórczą. Potrafi zagrać i Diabła i Anioła.
A przecież ten zawód polega właśnie na tym - ukazywać zło przy jednoczesnym pokazywaniu dobra. I tak się przeplatają te anieskie i diabelskie role wielkiego aktora, który zaczynał od małych zastępstw w wielkich kultowych inscenizacjach Sceny im. Modrzejewskiej. Myślę o Dziadach (gdzie był Belzebubem właśnie) i Nocy Listopadowej. Oba te spektakle obrosły w legendę, kojarzone z nazwiskiem takiego maga, jak Konrad Swinarski, czy takiego artysty, jak Andrzej Wajda, otworzyły aktorowi drogę do prawdziwych sukcesów. Bo Globisz po tych doświadczeniach zaczął grać główne role u tych, którzy tworzyli wówczas historię Teatru Starego.
Hajmon, Pijak, Fantazy, Semenka i tyle innych postaci, którym użyczył siły swojego talentu, swojej twarzy (jakże charakterystycznej) i swojej duszy. Po to, by z tych nauk, z tej praktyki teatralnej, wynieść swoje przesłanie o zawodzie aktorskim. Globisz jest aktorem wciąż nas zaskakującym. Pod maską spokoju bije z niego prawdziwa energia, łagodność zamienia w gniew, śmiech w płacz, jest i Arlekinem i Pierrotem jednocześnie. Może kiedyś dojść w sztuce aktorskiej do takiej perfekcji technicznej i wirtuozerii ducha jak Łomnicki. I wtedy pokaże już innego Becketta w Końcówce, albo w Ostatniej taśmie Krappa. I tego mu życzę pamiętając z jakim wyczuciem i finezją oddał postać kochanego przez wszystkich - Wiktora Sadeckiego we wspomnianych Albumowych Dziadach Anno Domini 1997.
Piszę te słowa w związku ze spotkaniem, jakie artysta ten odbędzie z publicznością Ośrodka Kultury im C K.Norwida w ramach cyklu Portrety ludzi teatru…w szczególny, bo listopadowy czas. Zapraszam na spotkanie z aktorem, a także prorektorem krakowskiej PWST 12 listopada w środę o godz 18 do Ośrodek Norwida na os Górali 5. Po spotkaniu odbędzie się projekcja filmu Anioł w Krakowie z Globiszem w roli głównej
DARIUSZ DOMAŃSKI